|°~A miało być fajnie.~°|

19 1 0
                                    

Był spokojny, letni dzień, dlatego bawiłam się na dworze z moim młodszym bratem Ksawierem. Spacerowaliśmy najróżniejszymi łąkami i lasami do czasu gdy zaczynało robić się ciemno, więc postanowiliśmy wrócić do naszego domu

Gdy byliśmy już w naszym domu zobaczyliśmy migające syreny za oknem. Chwilę potem usłyszałam dzwonek do drzwi i podbiegłam, aby otworzyć. Pod drzwiami stał funkcjonariusz policji z bardzo poważnym wyrazem twarzy.
- Czy panienka jest córką pani Eleny i pana Antonio Auditore? - zapytał policjant patrząc na mnie z współczuciem. Czemu on się tak dziwnie się na mnie patrzy? Co się stało?
- Tak, jestem Ashley. Ashley Auditore - wybełgotałam z nie pewnym wyrazem twarzy.
- Dzisiaj w panienki rodziców auto wjechał nie trzeźwy kierowca...- powiedział poważnie funkcjonariusz policji. Mam nadzieję że żyją... Błagam...
- A... Czy...? - staram powiedzieć te pytanie sensowne - A czy moi rodzice przeżyli?...
- Robiliśmy co w naszej mocy...- przerwał na chwilę - Żaden z nich nie przeżył...

Nie wiedziałam jak zareagować na tą informację... Czy udawać poważną, czy zacząć głośno szlochać.

Nagle poczułam jak ktoś mocno mnie obejmuje od tyłu. To był Ksawier. Podsłuchiwał całą moją ,, rozmowę " z funkcjonariuszem policji.

Chwilę potem usiadłam na kanapie aby pozbierać myśli. Poczułam że mam mokrą sukienkę i zauważyłam płaczącego Ksawera. Próbowałam go uspokoić ale wszystko poszło na marne.
Ośmiolatka i siedmiolatek jak mieliby wziąć pieniądze aby kupić jedzenie i inne rzeczy potrzebne do życia codziennego? przez chwilę miałam tylko to pytanie w głowie.

Adele Auditore była teraz naszym pełnoprawnym opiekunem, usłyszałam z rozmowy policjanta i innej kobiety. Przez chwilę zastanawiałam się kto to jest a potem przypomniałam sobie, że to nasza babcia co mieszka w Florencji.

Ksawera zaczeła pocieszać pani od opieki społecznej a ja zadzwoniłam do naszej babci pod poproszeniem policjanta.
- Buongiorno nonna, perché oggi è successa una cosa importante...
- mruknełam niepewnie do telefonu.
- Tak wiem co się stało...i ja będę się wami zajmować- odpowiedziała spokojnie babcia.
- A kiedy po nas przyjedziesz?...
- powiedziałam nie pewnie.
- Jutro o ósmej, weź swoje najpotrzebniejsze rzeczy - powiedziała chłodno.
- Ciao nonna... - rozłączyłam połączenie telefoniczne. Czyli jutro o ósmej wyjeżdżamy...

Pożegnałam grzecznie policjanta i panią z opieki społecznej i poszłam spakować moje wszystkie najważniejsze rzeczy, które mi się przydadzą.

Gdy skończyłam poszłam pod szybki, ciepły prysznic. Ostatni prysznic w moim domu... Szkoda że na zawsze go opuszczam, mam tutaj całe swoje dzieciństwo.

Założyłam luźną piżamę i poszłam pomóc moje bratu w pakowaniu się.

Potem położyłam się na swoim wygodnym, dużym łóżku. Po minucie zasnęłam.


Mała SierotkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz