Zwyczajność

4 0 0
                                    

Każdy posiada coś, co jest dla niego ogromnie ważne. Są to drobne rzeczy, o których zawsze pamiętamy. Ja też coś takiego mam.

Siwek był moim pluszakiem niemalże od urodzenia. Wstyd się przyznać, ale nadal z nim spałam i zwierzałam. Lecz teraz było inaczej.

Od trzech godzin nie mogłam go znaleźć!

-Mamo! Gdzie jest Siwek?!- Krzyknęłam płaczliwie już po raz dziesiąty.

-Nie wiem, Estelle! Zaraz wychodzimy do restauracji, zbieraj się.

-Jezus..- Szepnęłam, po czym się podniosłam.

Przeglądnęłam się ostatni raz w lustrze i uznałam, że wyglądam w porządku na spotkanie. Miałam na sobie białą przylegającą sukienkę z dekoltem wyciętym w serek. Do tego białe wiązane szpilki z kokardką na czubku oraz biała torebka na złotym łańcuszku. Włosy pofalowałam i wsadziłam w nie lśniące spinki, których prawie nie było widać.

-No to powodzenia, laska.- Powiedziałam sama do siebie i wyszłam z pokoju.

Przez całą drogę w samochodzie wymieniałam się wiadomościami z Madelyn, która planowała jakiś wyjazd we dwójkę w wakacje, na co oczywiście się zgodziłam, bo przysięgam, że wakacje w gorącym Pismo to cud.

Jechaliśmy limuzyną, więc moi rodzice siedzieli naprzeciw siebie i popijali wino. Chyba na odstresowanie, choć nie wiem. W każdym razie, nie mam pojęcia co, ale coś podkusiło mnie, żeby rozpocząć rozmowę.

-Tato..- Zaczęłam cicho, ale zauważyłam, że nawet mnie nie usłyszał.- Tato.

-Tak? Co się stało?- Spojrzał na mnie przerywając swoją głęboką konwersację z mamą.

-Ashley mówiła coś o tym, że..- Zacięłam się na chwilę.- Nie będziemy tam sami.

-Oh, tak.- Spojrzał na mnie sceptycznie.- Będzie tam pewna rodzina, z którą prowadzimy od jakiegoś czasu biznes.

-Czemu nic nie powiedzieliście?

-Bo nie musisz wtykać nosa we wszystkie nasze sprawy.- Wtargnęła matka.- Ty i Ashley na za dużo sobie pozwalacie, tak jak ta twoja przyjaciółeczka!

-Ale Maddie zostaw w spokoju.-Skrzyżowałam ręce na piersi i odwróciłam wzrok na szybę.

Przez resztę drogi żadne z nas się nie odezwało, a ja już wiedziałam, że rodzina od biznesów, to nie jest zwyczajna rodzina.

-----
Kolacja mijała w spokoju, rodzice Ashley i moi rozmawiali o jakichś firmach, ale nie było śladu tamtej tajemniczej rodzinki.

-Ej stara.- Uderzyłam lekko kuzynkę łokciem.- Zwijamy się?

-Kurwa jeszcze pytasz.- Szepnęła.- To idź pierwsza.

Odchrząknęłam na tyle głośno, że wszyscy się na mnie spojrzeli. Odsunęłam się od stołu i poprawiłam sukienkę.

-Idę skorzystać z toalety.- Uśmiechnęłam się sztucznie, po czym wstałam i szybkim krokiem poszłam do łazienki. - Teraz tylko czekać na Ash.

Tak jak myślałam chwilę potem wbiegła Ashley karcąc mnie spojrzeniem.

-Musiałam coś wymyślić, bo nie chcieli mnie wypuścić.- Krzyknęła szepcząc.- Co za banda świrów.

-A żebyś wiedziała, spadamy stąd.- Wskazałam głową na niewielkie okno obok nas.

Najpierw wyszłam ja, a potem Ashley, która zdążyła wypuścić już wiązankę przekleństw nie wchodząc nawet na parapet.

Kiedy w końcu znalazłyśmy się na ziemi ucieszona odetchnęłam, nie to co Ash, która dyszała jakby przebiegła maraton. Szłyśmy w stronę parku, tak żeby przypadkiem nas nie zauważyli, ale na nasze nieszczęście wpadłyśmy na...no na kogo?

GLOSSWhere stories live. Discover now