𝚌𝚘𝚠𝚋𝚘𝚢 𝚕𝚒𝚔𝚎 𝚖𝚎

118 12 108
                                    

A kort tenisowy przykrywało coś w rodzaju namiotu. Lampki zawieszone pod jego sufitem oświetlały parkiet ciepłym, ciemnożółtym światłem. Białe, długie do podłogi obrusy na okrągłych stołach wydawały się być przez nie pomarańczowe.

Po gali rozdania nagród zespół Kitty Section zorganizował afterparty na kortach tenisowych na obrzeżach miasta. Uznałam to za dość nietuzinkowy wybór, ale niczego innego nie spodziewałam się po Luce, ich gitarzyście.

Chłopaki i dziewczyny z zespołu świętowali, jakby jutra miało nie być. Nie dziwiłam się im. Zgarnięcie trzech nagród - i to w najważniejszych kategoriach - było sukcesem wartym wypicia kilku butelek szampana.

Sama straciłam swoją jedyną nominację - najlepszy debiutujący zagraniczny wykonawca - na ich rzecz, ale szczerze wierzyłam, że nie mogło być inaczej. Ich album niósł ze sobą zupełnie świeże brzmienie - łączył stary rock psychodeliczny z popem. Sama zajmowałam się muzyką alternatywną, ale nałogowo słuchałam ich krążka od kiedy tylko wyszedł i do tej pory mi się nie znudził.

Siedziałam przy stoliku z Nino Lahiffe, producentem muzycznym, z którym najbardziej lubiłam pracować i który współtworzył większość piosenek na moim albumie. Tak, tym przegranym.

- Proponuję wznieść toast za naszą Biedronkę.

Alya, dziewczyna Nino, uniosła nad stołem swój kieliszek z szampanem. Polubiłam ją już od początku znajomości. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że zostałyśmy przyjaciółkami. Mimo że była dziennikarką, nikomu nie ufałam tak jak jej.

Tak naprawdę nie nazywam się Biedronka, oczywiście. Moje prawdziwe imię, Marinette Dupain-Cheng, jest jednak zbyt długie i postanowiłam znaleźć sobie pseudonim artystyczny. Od kiedy tylko pamiętam, babcia nazywała mnie swoją Biedroneczką przez piegi na moim nosie, które w dzieciństwie bardzo mi przeszkadzały.

- To tylko nominacja. - Machnęłam ręką, ale w duchu wciąż mało nie wybuchałam ze szczęścia. Dla mnie to była nominacja.

Nino i ja wznieśliśmy swoje kieliszki i we trójkę stuknęliśmy się nimi.

- Następny album będzie jeszcze lepszy - powiedział Nino.

Uśmiechnęłam się do niego. Już zaczęliśmy nad nim pracę, ale szło mi to opornie. Przez całe zamieszanie po wyjściu pierwszego albumu, nie miałam zbyt dużo czasu na życie, więc brakowało mi tematów na teksty. Chyba że ktoś chciał słuchać o tym, ile kaw muszę wypić, żeby nie zasnąć w trakcie koncertu.

W głowie szumiało mi od elektronicznej muzyki, która ryczała z głośników, i szampana. Odwróciłam się, żeby spojrzeć na tańczących ludzi, ale moje oczy same powędrowały ku sąsiedniemu stolikowi.

Znowu na mnie patrzył.

Pianista Kitty Section, publice znany wyłącznie pod pseudonimem Czarnego Kota, cały wieczór gapił się na mnie bezczelnie. Znałam nazwiska wszystkich pozostałych członków zespołu, ale on nawet dla mnie pozostawał tajemnicą.

Od jakiegoś czasu podejrzewałam, że to ze względu na ochronę jego tożsamości zespół grał w maskach i przebraniach, w których ginęły ich twarze i sylwetki. Przed znalezieniem pianisty występowali w najzwyklejszych codziennych ubraniach.

Coś mi mówiło, że maski na tym afterparty również obowiązywały ze względu na niego. Rozumiem ideę imprezy tematycznej, ale jak na mój gust zbyt wiele tu było przypadków.

Alya miała biało-pomarańczową maskę, pasującą do jej zwiewnej sukienki, a Nino zieloną. Dobrał do niej muchę, która teraz zwisała rozwiązana wokół jego szyi.

cowboy like me ★ miraculous ladybugOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz