Rozdział 27

222 10 1
                                    

Hejka, będziemy powoli zbliżać się do końca pierwszej części. Mam nadzieję że uda mi się to ogarnąć do końca lipca.

Za wszelkie błędy was przepraszam.

Twitter: ___iidkkk___
Instagram: ___iidkkk___
#trylogiatopaz

****

Przed naszym powrotem do Torrence odwiedziłam jeszcze grób mojego dziadka. Chłopak uparł się, że pójdzie tam ze mną, więc niewiele mając do mówienia przytaknęłam na to głową.

Zawsze, kiedy odwiedzałam babcie, starałam się codziennie odwiedzać grób. Jednak, gdy przyjechał tutaj William, poświęcałam jemu więcej uwagi, by nie czuł się tu źle. Pokazałam mu miasto, dobre knajpki jak i miejsca, w których czułam się dobrze i do których zwykle zabierał mnie dziadek.

— W sumie. Madison i Florence wiedzą, gdzie cię wywiało? — Pytam, a chłopak słysząc moje pytanie lekko się spina.

— Eeee... Nie. — Przewracam na niego oczami. — No weź, one za nic w świecie nie pozwoliłyby mi tu przyjechać.

— Przynajmniej one jedne wspierają moją samotność.

— Nie przeszkadzaj. — Uderza mnie w ramię. — Kto by ci pomógł w twoim tajnym śledztwie?

— Jestem idealnym stalkerem. Nie potrzebuje do tego pomocy.

— Nie twierdzę że tak nie jest. — Śmieje się, przez co przewracam oczami.

— A jak twoja sytuacja z Vivian? — Zmieniam temat, dopijając swoją herbatę zakupioną w pobliskiej kawiarni i wyrzucając papierowy kubek do najbliższego kosza.

— No właśnie nijak. — Wzrusza ramionami, kopiąc pod sobą malutkie kamyki. — Kurwa, gdy ci powiem to mnie zaraz zakopiesz żywcem do pierwszego lepszego grobu.

— Mów. — Przewracam oczami, krzyżując ręce na piersi.

Zatrzymuje się i patrzy na mnie uważnie, zapewne szukając odpowiedzi czy faktycznie go nie zakopie.

— Rozmawiałem z nią po tym sylwestrze. — Niby powiedziała dlaczego wyjechała i tak naprawdę nigdy nie przestała mnie kochać, ale jakoś w to nie mogę uwierzyć. — Kręci głową. — W dodatku ty się nie odzywałaś. — Wskazał na mnie palcem. — A wygadanie się Madison i Florence to za mało.

— I dlatego tu przyjechałeś? — Pytam, starając się ukryć wypełzający uśmiech na mojej twarzy.

— W zasadzie to tak.

— Zamierzasz w takim razie coś zrobić ze słowami Vivian? — Nie chciałam go od razu wypytywać o jej powód wyjazdu. Chciałam najpierw wiedzieć jak się z tym wszystkim czuje mój przyjaciel.

— Nie wiem. Cholera, nie wiem. — Przetarł dłońmi twarz. Widziałam po jego oczach, że był zagubiony i dobrze go rozumiem. Miał prawo się tak czuć. — Wiesz jaki był powód wyjazdu? — Zaprzeczam głową. — Jej rodzice dostali awans z możliwością lepszego zarobku, a on postanowiła to przed nami zataić, bo nie potrafiła nam powiedzieć "hej, wyjeżdżam i prawdopodobnie więcej możemy się nie zobaczyć. Będę za wami tęsknić". A ona co zrobiła? Wyjechała bez słowa! Bez żadnego jebanego słowa.

— No akurat z tym wyjazdem bez słowa zachowała się źle, ale z drugiej strony ona raczej nie miała nic do gadania w kwestii wyjazdu.

— Ja nie jestem o to zły. Wiem o tym, że nie miała pewnie żadnego wyboru. Nie było nikogo w Torrence u kogo mogłaby zostać. Miała tylko rodziców. — Przerywa na chwilę. — Jestem wściekły, że zostawiła nas bez słowa. I mnie, chociaż wciąż byliśmy razem.

Tenebrae vicitOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz