Dla wszystkich czytelników,
którzy stracili część siebie. Nie poddawajcie się
Pięć lat wcześniej
Lodowaty deszcz leciał z ciemnych, kłębiących się na niebie chmur, gdy Jagoda ostatni raz żegnała się ze swoją mamą.
- Wszystko ok? – spytał wysoki mężczyzna w czarnym garniturze, stojącej obok niego młodej, tak samo ponuro ubranej dziewczyny – Jeśli chcesz, możemy już iść do restauracji.
- Niee, wszystko dobrze – odpowiedziała
- Na pewno? Bo naprawdę, jak chcesz to możemy już iść.
- Nie trzeba, naprawdę, wszystko dobrze. – NIC nie było dobrze
Jagoda miała trzynaście lat i niedawno jej matka umarła na raka mózgu. Mimo, że prowadziła bardzo zdrowy styl życia, to choroba ją zniszczyła. Od tamtej pory nic nie było takie same. Dziewczyna w ogóle nie jadła, praktycznie nie chodziła do szkoły, z nikim nie rozmawiała i odmawiała uczestniczenia w jakichkolwiek rodzinnych wydarzeniach czy imprezach.
Odizolowała się od świata, stworzyła wokół siebie bezpieczny azyl. Prawie nie opuszczała pokoju, a i to było dla niej wyczynem.
Gdy tak stała w tym deszczu, patrząc jak trumnę jej matki chowają do grobu, przypomniała sobie, jak odwiedzała mamę w szpitalu, jak straciła włosy, jak dowiedzieli się, że mama ma raka mózgu, i jak lekarz ogłosił im, że na leczenie choroby jest już za późno, i nie da się jej już uratować.
Mimo tych wszystkich wspomnień stała wytrwale, skupiona w pełni, i tylko jedna, samotna łza popłynęła po jej policzku, gdy grób został zasypany
*
Teraz kończę osiemnaście lat, a swoją „imprezę" urodzinową spędzam na cmentarzu, przy grobie swojej matki. Tym razem nie staram się ukryć emocji, rozpłakałam się na dobre. Nie obchodzi mnie to, że inni patrzą się na mnie jakbym była z kosmosu. Już nie. Pięć lat temu, być może rozpłakałabym się jeszcze bardziej.
Ale t o już minęło.
I choć na ławeczce przy grobie spędziłam ponad trzy godziny, płacząc, to nie zamierzałam odejść. Nie miałąm w planach nic na ten dzień, więc to nie problem, abym spędziła tu jeszcze trochę czasu.
- Hej, musimy już iść – Damian, mój starszy brat, przyszedł godzinę temu i nadal nie opuścił miejsca obok mnie – trzeba się spakować na wyjazd.
- Mhm... - odmruknęłam tylko
- Pamiętasz? Za tydzień lecimy do Hiszpanii. Pierwszą klasą. – nie mógł o tym nie wspomnieć, po prostu nie mógł –
- Nie urodziłam się wczoraj, no nie? –
- Dobra, okej. Tylko tak mówiłem –
- To lepiej przestań mówić. –
- Ale ty jesteś nie miła, wiesz? –
- O to chodziło. –
Daj mi spokój, błagam.
- To idę papa. –
- Pa. - ucięłam z obojętnością
Ojciec się wścieknie. - Pomyślałam. Przez te pięć lat, dałam radę podpaść zarówno jemu, jak i macosze. Nie przewidzieliście się. M a c o c h a . Też się zastanawiacie jak to możliwe? Przytoczę to w innym miejscu. W każdym razie, jedyna osoba z rodziny Waloor (zagraniczne nazwisko), która miała jeszcze jakiekolwiek dobre mniemanie o mnie - to mój jedyny, starszy brat Damian.
*
Gdy już trochę się uspokoiłam, jej telefon zawibrował. Odblokowałam urządzenie i kliknęłam w powiadomienie.
TATA:
Masz trzy godz. żeby pokazać mi spakowaną walizkę. Samolot mamy na 6 rano wiesz co masz zrobić bo to nie pierwszy raz. Pobudka o 3 rano ogarniesz. Kolacja jest o 18 jak postanowisz się na niej nie pojawić to nie przyjeżdżaj na noc do domu. Pa
No tak, pomyślałam. Klasycznie zamiast życzeń były wytyczne. Ale już się przyzwyczaiłam, więc odpisałam.
JA:
dobrze bede. pa :)
Zastanowiłam się chwilę, zanim wcisnęła przycisk "wyślij". Pozmieniałam odpowiednie literki i wysłałam wiadomość.
Poczekałam chwilę aż ją wyświetli, a następnie podniosłam się z ławki, zmierzając w stronę peronu metra.
Gdy dotarłam do schodów prowadzących do podziemnego peronu, wyciągnęłam miesięczny bilet i zeszłam na dół.
Przy bramkach odbiłam bilet w postaci karty zbliżeniowej i szybko znalazłam odpowiedni peron.
Po chwili siedziałam w zatłoczonym wagonie warszawskiego metra, jadąc w stronę Stadionu Narodowego.
Podróż szybko minęła i po pięciu minutach szłam już do mojego aktualnego miejsca zamieszkania. Gdy w końcu stanęłam pod ośmio - piętrowym apartamentowcem, była godzina czternasta trzydzieści. Szybko wbiłam kod wejściowy do drzwi i ruszyłam do windy, która zawiozła mnie na samą górę do luksusowego penthouse'u, w którym mieszkałam od trzech miesięcy.
Wyciągnęłam klucze i otworzyłam czarne, masywne drzwi.
- Wróciłam! - krzyknęłam na cały dom.
- No w końcu - usłyszałam gdzieś z pokoju po lewej stronie, głos narzeczonej ojca - ileż można siedzieć na cmentarzu?
- Jestem dorosła mogę siedzieć gdzie chcę, ile chcę i z kim chcę. - ta kobieta doprowadzała mnie czasem do szału.
- No, najwyraźniej nie jesteś taka dorosła jak twierdzisz, skoro ojciec musi za tobą wysyłać esemesy. - odpowiedziała, wychodząc z pokoju, odziana w czerwone krótkie body na ramiączkach.
Co jak co, ale Maria była naprawdę naturalnie piękną kobietą. Może i z charakteru byłą okropnym babskiem, ale wygląd wszystko wynagradzał, więc nic dziwnego, że ojciec się w niej zakochał. Kiedyś słyszałam ich rozmowę i wynikało z niej, że ta kobieta nie miała w sobie ani grama botoksu. Też się zdziwiłam jak to usłyszałam.
W każdym bądź razie, dyskusję zakończył mój brat, który znikąd pojawił się w przedpokoju i powiedział, że mam jeszcze kilka rzeczy do pakowania.
Reszta wieczoru minęła nawet przyjemnie bez zbędnych kłótni, a do łóżka położyłam się o dwudziestej pierwszej.
Witam wszystkich w pierwszym rozdziale mojej książki! Mam nadzieję, że się spodobał, i że w miarę zapoznaliście się z główną bohaterką, o której więcej będzie w następnych rozdziałach <3
Autorka ;)

YOU ARE READING
Hiszpańska Dziewczyna
Teen FictionPowieść o świeżo upieczonej młodej dorosłej, która na wakacje wybrała się do Hiszpani. Jakie przygody ją tam czekają? Czy każdy będzie miał wobec niej dobre zamiary? To i wiele więcej dowiecie się z tej niezwykłej książki! Autorka powieści - Karolin...