1.

521 21 6
                                    

-Serio to konieczne? Nie chciałem nigdzie jechać- zapytałem oburzony
-Tak, konieczne. Spójrz na siebie. Jesteś zwykłym leniwym brudasem i pośmiewiskiem! Przynosisz mi wstyd przy rodzinie i znajomych i musisz coś ze sobą zrobić, a ten pomysł jest najlepszy!- odpowiedziała mi zirytowana już matka. Spojrzałem w jej stronę a ona spoglądała prosto w me czarne jak smoła oczy podejmując kolejną próbę polubienia jej głupiego pomysłu.

To mogły być wspaniałe wakacje. Nie, Tamara, moja matka znowu chciała wymyśleć jakiś "miły i fajny" wyjazd który miał wpłynąć na mnie pozytywnie. Oczywiście nie był to wspólny rodzinny wyjazd. Miał pojechać i zostać sam na jakimś "obozie dla osób uzależnionych"! Przez kilkanaście dni... tak szczerze to nie wiem nawet dokładnie ile. Nic nie wiem na temat tego wyjazdu.

-Nie lepiej po prostu iść na zwykłą terapię a nie na jakieś śmieszne obozy?

-Nie- westchnęła- nie dość, że musisz wyjść z tego gówna, to przy okazji przydałoby ci się paru znajomych. Kolejny rok siedzisz w domu! A te wasze terapie, to tylko jakiś głupi wymysł. Sama bez studiów i papierków mogłabym zostać terapeutką, ale każdy teraz ma większe zaufanie do tych z papierkiem od szkoły. Jakby cokolwiek osiągnęli...

Tamara ciągle myśli, że siedzę w jakimś  całożyciowym "buncie nastolatka" próbując zrobić jej na złość przy każdej możliwej okazji. Przecież ona robi dla mnie wszystko, a ja bym tylko pił i pił tego całego smirnoffa do nieprzytomności. Dzień za dniem. Co mam poradzić, że wódka rozwiązuje każdy mój problem i zmartwienie!? Fakt, może nie ukończyłem jeszcze osiemnastu lat, ale w tych czasach mogę znaleźć jej na ulicy z szesnaście osób młodszych ode mnie pijących to gówno jednego dnia.

-Właź już, mówię ci będzie super. Poznasz jakiś kolegów pójdziesz w końcu na odwyk i będzie wszystko dobrze.
-Ta- odpowiedziałem krótko unikając kolejnej rozmowy o alkoholu.
W końcu wsiadłem leniwie do samochodu i oddałem się woli matki. Nie do końca. Nawet taki obóz nie powstrzyma mnie przed spożywaniem smirnoffa. Ale może będzie fajnie. Prawda?

Jechaliśmy już kilkanaście godzin. Opierałem się o szybę po długim narzekaniu "jaka ta droga jest długa", "ile jeszcze?", "kiedy będziemy?". Byłem strasznie zmęczony tym wszystkim a kiedy miałem właśnie zasnąć usłyszałem donośny krzyk matki i poczułem bardzo gwałtowne zatrzymanie samochodu. Nie wiedziałem czy to był krzyk konkretnie ze strachu, czy raczej szczęścia, ale obstawiał na to drugie. Pewnie dojechaliśmy.

-Jesteśmy!!!- Wrzasnęła radosna. Spojrzałem na nią i styknąłem się wzrokiem. Patrzyła na mnie czekając na jakąkolwiek reakcję, która też miała być "zaskoczona, szczęśliwa" i wszystko co najlepsze jak jej, jednak myliła się. Mało mnie to wszystko obchodziło. Chciałem teraz tylko móc położyć się na łóżku i zasnąć.

-No Tom nie bądź taki. To tylko kilka dni-
Zaczynała kolejne namawianie wciąż próbując zachęcić mnie do uśmiechu. Jednak wszystko na nic. W końcu postanowiła się poddać.

Nie powinienem taki być. W końcu to moja matka. Robiła wszystko co mogła byleby było dobrze a ja tego nie doceniam. Chciałbym coś z tym zrobić. Nie mam siły.

Złapałem za klamkę i równym krokiem wyszliśmy z samochodu i kierując się do bagażnika wyjmując z niego średniej wielkości błękitną walizkę na kółkach. Spojrzałem na czarnooką, która od razu poszła coś ogarnać z prawdopodobnie kierownikiem. Wyglądał jak typowy ojciec polskiej rodziny dzięki jego wielkiemu brzuchowi. Był dosć starym (daję mu z sześćdziesiąt lat) blondynem wyższym od Tamary o jakieś pięć centymetrów. Podał jej jakieś papiery. W tym czasie ja we własnej osobie stanałem przy samochodzie przeglądając internet, czytając coś o aktualizacjach w grach i myśląc o swojej ukochanej wódce... Ach smirnoff ile bym dał by cię tu mieć. Mieć obok ten dziwny damski głos... Chwila. Damski głos? Otworzyłem oczy wyrwany z transu i spojrzałem lekko w dół.

-Hej! Nex jestem

Zauważyłem przed sobą dość młodą, niską dziewczynę o jasnych krótkich włosach wystawiającą rękę na przywitanie. Miała około szesnaście lat. Była lekko otyła a mimo to miała uśmiech na twarzy. Najwidoczniej nie przejmowała się tym. Na obu rękach można było zauważyć kilka łańcuszków i bransoletek natomiast na szyi około sześciu kolorowych wisiorków. Okrągłe, czarne okulary na nosie i jej zielone oczy dodawały jej urody. Wyglądała dość słodko.

Nie wiedziałem co zrobić. Nie chciałem zawierać żadnych przyjaźni unikając dania matce satysfakcji, że jej plan sie powodzi. Dziewczyna nie dawała spokoju. Wygląda na to, że będę musiał. Rozejrzałem się czy moja rodzicielka nie zauważy aktualnej sytuacji w jakiej sie znalazłem i podałem szybko rękę dziewczynie przedstawiając się krótko- "Tom".

-Miło mi mega!! Chciałbyś poznać resztę osób?- dopytała miło uśmiechając się i zrobiła ruch wskazując kciukiem za siebie. Jak ona może się cieszyć, że tu jest? Jakim cudem ona w ogóle już znalazła sobie znajomych?

-Nie dzięki, może póżniej- odpowiedziałem próbując uniknąć dalszej rozmowy z dziewczyną mając nadzieję, ze Tamara dalej podpisuje papiery
-Spoczko, jak coś to jestem. Możesz ze mną gadać kiedy tylko chcesz!

Nex odwróciła się i prawie wpadła w stojacą za nia moją matkę. Przeprosiła szybko i pobiegła w stronę swoich znajomych. Odwróciłem wzrok.

-No widzisz, już masz jakąś znajomą, albo kto wie, co będzie dalej- poruszyła brwiami dwa razy w górę

-Mamoo!!!- krzyknąłem cały się czerwieniąc. Nie podobała mi się Nex i nie byłbym w stanie być z nią w związku a matka mówiac takie rzeczy na głos tylko upokarzała mnie przed innymi. Nie chciałem być pośmiewiskiem. Nie teraz. Ta tylko zaśmiała się.

-Dobrze dobrze! Ja już bedę jechać do domu. Przyjadę jak się skończy obóz- uśmiechnęła się, ucałowała mój policzek i wsiadła do auta żegnając się ze mną. Pomachałem jej na pożegnanie podnosząc swoje wargi tworząc na swojej twarzy lekki uśmiech, tak aby nie czuła się źle ani nie obawiała w razie czego.

Mimo wszystko.

Dalej nie wiem, ile dni mam tu siedzieć.

Obóz [TordTom//TomTord] {zawieszone}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz