3.

326 19 21
                                    

Dzień 1

Rankiem, akurat bardzo wczesnym rankiem opiekunowie wpadli na świetny pomysł i włączyli na gigantycznym głośniku najbardziej cringe muzykę jaką każdy mógł kiedykolwiek usłyszeć w swoim całym życiu. Wszystkie dzieciaki, wraz ze mną nie wytrzymały ogromnej presji i dawki cringu co doprowadziło nas wszystkich do rozpoczęcia ogarniania się wiedząc, że im szybciej to zrobimy tym szybciej skończy się to piekło. O dziwo poczułem się tak okropnie, że nawet nie zajrzałem w telefon co robię zawsze od razu po przebudzeniu. To nie miałoby nawet sensu, kiedy tak bardzo chciałem by wyłączyli już ten kawałek mając pewność, że im szybciej się wszyscy ogarniemy, tym szybciej to wyłączą. Chyba, że znajdzie się ta jedna osoba która kocha tą piosenkę i za wszelką cenę będzie to przedłużać.

Nawet się nie marnowałem czasu na przeciąganie. Po prostu od razu wstałem gwałtownie z łóżka biorąc z walizki swoją ukochaną błękitną bluzę oraz czarne szerokie jeansy, jak w sumie zawsze. Co jak co, trzeba przyznać, iż szerokie spodnie są najlepsze. Nie widać kompletnie twojej figury ani czegokolwiek co mógłbyś mieć pod nimi. Dodatkowo mają ogromne kieszenie. Można tam wepchnąć dosłownie wszystko! (serio, dosłownie wszystko)

Oszczędziłem sobie mycia zębów i czesania czy jakiejkolwiek stylizacji włosów. Zrobię to najwyżej po śniadaniu (jeśli w ogóle będzie do spożycia). Wyjąłem swój telefon spod poduszki, schowałem go do lewej tylnej kieszeni i szybkim krokiem wyszedłem z Nex za innymi dzieciakami na zbiórkę znajdującą się na jakimś pustym polu przed wszystkimi domkami. Ciekawe co sprowadza tu resztę osób. Ten obóz to jakiś wielki nieśmieszny żart. Przecież jakiś wypad z losowymi ludźmi nie może powstrzymać cię od uzależnienia. Od tego jest na przykład terapia. Pewnie ich rodzice mieli takie same podejście jak moja matka. Podeszłem do Nex na zbiórce. Wcześniej nie zwróciłem uwagi na to jak była ubrana. Na sobie miała szerokie granatowe jeansy z łańcuchem z grzybkami na lewym boku oraz zielony sweterek w czarne gwiazdki. Muszę przyznać, wygłądała dość ładnie. Pasują jej te kolory i cały leśny vibe.

-Cisza!- krzyknął jeden z kilku opiekunów stojących na przeciw zebranych. Każdy posłusznie wykonał rozkaz, znaczy, można to nazwać rozkazem. Lepiej nie wiedzieć co by się stało gdyby ktoś nie wykonał polecenia.

-Jako, że jest to wasz pierwszy dnień w tym miejsu, musicie trochę poznać okolicę... i także poznać siebie nawzajem znajdując sobie kolegów przy okazji co niektórzy- dokończył spogladając oschle na mnie mrużąc oczy w trakcie wymawiania ostatniego słowa już bardziej donośnie- Więc tak, zaraz ja oraz inni z opiekunów podzielimy was na grupy. Mogą być takie cztero-pięcio osobowe. Prosimy w szczególności o słuchanie bo nie powtórzymy.

"Będzie ciekawie."


Każdy uważnie wsłuchiwał się w wczytywane nazwiska i przydzielone do nich grupy. Ja jak można się już pewnie spodziewać znalazłem się w jakiejś z dwona chłopakami, losową tapeciarą i Nex. Jeden z chłopaków był piłkarzykiem. Tapeciara, cała w makijażu dziewczyna świeciła się pod światłem jak brokat a usta miała większe niż kutas mojego ojca. Na sobie biały top na ramiączkach i krótka czarna spódniczka. Nex była jedyną (prawdopodobnie też najnormniejszą mimo odróżniającego się ubioru), którą znał i z którą mógł się porozumiewać czarnooki. Ten drugi chłopak... nie ma co opisywać. Nic ciekawego. Wyglądał trochę jak technik informatyk ukrywający, że jest femboy'em.

Zadaniem dla każdej z grup było wybrać się do lasu obok terenu ośrodka i wybudować najstabilniejszy domek lub namiot, cokolwiek w czym można by było zamieszkać w lesie korzystając tylko z przyrody.

Po przydzieleniu każdego do swojej grupy ja stałem w bezruchu. Nie odzywałem się do nikogo i kompletnie ignorowałem cokolwiek co do niego mówiła Nex, z którą właśnie miał pracować w grupie. Byłem w innym wymiarze. Sam nie wiem dlaczego.

Nex trzepnęła mnie w tył głowy co wyrzuciło mnie z głębokiego transu. Razem z nią jak i z resztą grup pokierowaliśmy się do miejsca, w którym miał się odbyć "wyścig?" "zawody?" cokolwiek to było, miało być tylko rywalizacją z innymi. Prawdopodobnie to spowoduje większą nienawiść niż jakieś koleżeństwo a co dopiero przyjaźń.

Na miejscu były już rozsypane patyki, kamienie i liście. Resztę prawdopodobnie trzeba było zdobyć samemu. W ogóle co to za zadanie? Zdobywasz przyjaciół możliwe, że nawet chorych psychicznie budując jakiś domek z patyków. To nic dobrego nie przyniesie.

Po gwizdku pana najważniejszego każdy pobiegł zabrać jak najwięcej potrzebnych materiałów zanim zdobędzie je ktoś inny. Ja zostałem wskazany przez chłopaka ubranego w strój piłkarski z numerkiem 10 na piersi do poszukiwania patyków. Nie pezeszkadzało mi to, jednak komuś innemu juz tak. Od razu wywołała się kłótnia rozpoczęta przez tapeciarę, dlaczego to akurat miałem to robić ja, skoro to ten piłkarski był najbardziej wysportowany ze wszystkich. Unikając dalszego narzekania wyznaczony przez dziesiątkę bez zaprzeczeń odeszłem od grupy wykonując swoje zadanie bojowe. Przy jednym z większych krzaków było siedlisko poszukiwanych przezemnie przedmiotów. Szybkim krokiem podbiegłem w to miejsce próbując zabrać z niego jak najwięcej drewna ile się dało.

Bah. W tym momencie poczuł ogromny ból po lewej stronie szyi. Oberwałem. Spoglądając w dół znalazłem dość spory szary kamień, któym dostałem. Odwróciłem się zauważając szarookiego chłopaka z czerwoną bluzą i włosami ułożonymi na kształt dwóch diabelskich rogów. To był ten sam chłopak. Ten z grupy alternatywek!!

-Spierdalaj!- zaczął- te badyle są już moje.
-Chyba cię popierdoliło, rogaty. Byłem tu pierwszy- niekontrolowanie ryknąłem na niego. Po chwili zdałem sobie sprawę co właśnie zrobiłem. W co się wpakowałem. Wpakowałem się w wpierdol.
Po oczach drugiego chłopaka, mogłem wnioskować ogromną złość i chęć mordu. Zacząłem sie wycofywać, jednak ten się na mnie rzucił z pięściami obalając mnie na ziemię więc teraz leżałem plecami z rogatym na brzuchu.

-Powiedziałem! Że! Te! Patyki! Są! MOJE!

Czerwonobluzy wyciągnął prawą pięść w górę mając ochotę właśnie przywalić.

-Tord! Nie wolno atakować innych uczestników!
Dzięki bogu. Razem usłyszeliśmy głos dorosłego mężczyzny, który właśnie stał za krzakami obserwując całą akcję z resztą dzieciaków za nim. Tord próbował w jakikolwiek sposób uniknąć problemów z organizatorem natychmiastowo przepraszając i tłumacząc swoje zachowanie udając skruchę. Na szczęście do niczego złego nie doszło, dalej żyję, jest dobrze. Po tej sytuacji gra została odwołana bo "wredne bachory nie potrafią się zachować". W sumie to się nawet nie dziwię.

Obóz [TordTom//TomTord] {zawieszone}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz