Jedenasty stycznia. Obudził mnie odgłos dzwoniącego iPhone'owego budzika, dający mi znak, że już pora wstawać. Była równo godzina szósta, a ja musiałam zacząć ogarniać się do szkoły.
Leniwie zwlokłam się z łóżka, a następnie poszłam do łazkienki w celu wzięcia prysznica i zrobienia makijażu. Nie maluję się mocno, tak naprawdę to używam jedynie tuszu do rzęs, oraz rozświetlacza w kąciki oczu (no i może czasem namaluję sobie kreski). Gdy już wykonałam owe czynności, poszłam do szafy i ubrałam pierwsze lepsze baggy jeansy, i czarny top na krótki rękaw. Mało osób miało taki styl ubierania jak ja. Niektórzy go podziwiali, ale znaczna większość go krytykowala.
Równo o siódmej trzydzieści wsiadłam w autobus sto szesnaście i pojechałam do szkoły. Droga do niej zajmuje mi około dwadzieścia minut więc nie jest aż tak źle.
Gdy już wchodziłam do ogromnego budynku mojego liceum zaczepiła mnie moja najlepsza przyjaciółka.
-Siema stara!- rzuciła mi się na szyję blondynka.
-No elo elo.- przytuliłam dziewczynę na powitanie.
-Ja pierdole! Muszę ci coś opowiedzieć!- krzyknęła entuzjastycznie, nadal dotrzymując mi kroku w stronę szatni.- Pamiętasz jak mówiłam ci o tym, że podoba mi się Krzysiek z naszej klasy, prawda?- zapytała, na co przytaknęłam.- No więc, napisał do mnie!
-Pierdolisz! Serio?- krzyknęłam z niedowierzaniem.
-Tak! Zapytał, czy chcę przyjść do niego na melanż w sobotę.- mówiła podekscytowana.- Ale ty musisz iść tam ze mną.
-Eee no nie wiem czy to dobry pomysł.- odparłam odrazu.
-Natalka, czy to znowu chodzi o Michała?- zapytała, na co ja jedynie jej przytaknęłam.
No właśnie, Michał Matczak. Jedyna osoba w całej szkole, której totalnie nie trawię. W zasadzie to nie wiem czemu aż tak się nie lubimy, ale jest tak jakoś od kiedy pamiętam. Ten brunet poprostu od zawsze mnie irytował wszystkim co tylko zrobił, nawet samą swoją obecnością.
Zuzia wspomniała o nim bo jest to jeden z najlepszych przyjaciół Szczepana, więc raczej logiczne, że na jego imprezie pojawi się również i on.
-No weź, proszę.- błagała mnie, kiedy czekałyśmy już na dzwonek pod salą.- Natka, to moja jedyna sznasa, żeby go poderwać.
-O jezu, no dobra.- dosyć szybko zmiękłam, a Zuzia rzuciła się w moje ramiona i zaczęła mi dziękować.
Chwile później już siedziałyśmy w sali na pierwszej lekcji, czyli na polskim. My jak to my miałyśmy wyjebane w całą lekcję i ciąglę się z czegoś śmiałyśmy.
-Adamska i Nowak!- krzyknęła do nas pani profesor a my momentalnie się wzdrygnęłyśmy.- W tej chwili proszę się przesiąść.- rozkazała kobieta, a ja rozejrzałam się po sali.
-Niestety proszę pani, ale nie ma żadnych wolnych miejsc.- powiedziałam, ze sztucznym smutkiem na twarzy.
Przez mój mocny charakter nigdy nie miałam problemu ze sprzeciwianiem się komuś, a zwłaszcza nauczycielom. Mimo, że miałam za to już bardzo dużo uwag, to mnie to bawiło i nie miałam zamiaru przestawać.
-No to w takim razie Wygański, przesiądź się do Zuzanny.- rozkazała.- A Adamska, zapraszam do Matczaka.
-To żart, prawda?- powiedziałam odrazu.
-Nie, i chyba nie chce dostać pani kolejnej uwagi prawda pani Natalio? Przypominam, że będzie ona skutkowała oceną niedostateczną z zachowania na pierwszy semestr.- uśmiechnęła się szeroko wiedząc, jaką ma nade mną władzę.
CZYTASZ
Bananowe Dzieci | MATA
RomanceUczennica liceum im. Stefana Batorego w Warszawie, Natalka, zacięcie toczy wojnę z nielubianym kolegą z klasy. Oboje znacznie się od siebie różnią, ale czy właśnie to może ich połączyć?