Zaczęło się od ogromnej podstawówki w stolicy. Ponad dwa tysiące dzieci. Słyszałem kiedyś opowieści, że jeden z nauczycieli skończył w psychiatryku. Nie zdziwiłbym się, gdyby to była prawda. Pośród większości Polaków, było tam wiele ludzi zza granicy. Czy to imigranci, czy to Polacy, którzy urodzili się poza Polską. W każdym razie, w tak ogromnej szkole zróżnicowanie narodowe było niezłe. Tak, jak w moim zespole.
Na przykład taki Mleczak. Był połowicznie Francuzem, przeprowadził się do Warszawy w wieku 3 lat, kiedy zmarł jego ojciec. Już w tym wieku gęba mu się nie zamykała. Nauczył się mówić po polsku tak samo szybko, jak w swoim pierwszym roku życia po francusku. Zyskał przezwisko dzięki swojemu uzębieniu. Między każdym zębem miał milimetrowy odstęp, przez co wyglądały jak mleczaki. Swojego czasu był za to porządnie wyśmiewany, ale sam te swoje zęby uwielbiał. Kiedy matka chciała zaciągnąć go do dentysty i założyć aparat, to wyrwał jej się w połowie drogi i przez dwa dni nie wracał do domu. W końcu odpuściła. Chodził z szerokim uśmiechem na twarzy, patrząc na wszystkich z góry, i błyskał tymi zębami jak perłami, bialutkimi na tle ciemnej skóry. W zasadzie, dodawały mu uroku. Chociaż, cholera, nie ma się co dziwić – pomijając fakt, że dredy zakrywały mu górną połowę twarzy, chłopak był naprawdę ładny. Przynajmniej według jego dziewczyn. Gdy zaczęliśmy wydawać pierwsze single, głos miał już tak zniszczony przez palenie trawki, że nie umiał wyciągnąć nuty dłuższej, niż dwie sekundy. Ale jak już zaczynał śpiewać, to brzmiało to tak niezwykle, że aż idealnie.
Albo Janek. To był dopiero gość. Był Czechem i tak naprawdę miał na imię Lukas, a na perkusji potrafił zagrać, trzymając pałeczki między palcami u stóp. Raz, po niemałej dawce zioła, wystukał całą piosenkę Mleczakowi na pośladkach, kiedy ten spał. Oprócz perkusji lubił przyprawiać nasze piosenki szczyptą beatboxu. Nazywaliśmy go Janek po jego ojcu, bo wyglądali jak dwie krople wody. Tyle, że Janek był rudy, a ojciec zgolił głowę.
Mleczak i Janek poznali się w trzeciej klasie na kółku szachistów, kiedy to obydwoje przez pomyłkę zostali tam przydzieleni zamiast do kółka muzycznego, i od tej pory byli jak bracia.
Big był kompletnym przeciwieństwem tej dwójki. Kiedy oni śmiali się wniebogłosy, zarzucając żart za żartem, Big siedział cicho i mierzył wszystkich wzrokiem. Mimo tego, że wyglądał, jakby miał zaraz kogoś skrzywdzić, to nie zrobiłby tego nawet musze. Był cholernie miły dla osób, które lubił. Mieliśmy go za basistę i serce zespołu. Pseudonim swój zyskał przez ironiczne żarty, będąc tak nazywanym przez swój niski wzrost. Jednak z czasem nabrało to większego sensu, bo Big przypakował tak, że kiedy wystroił się w starą koszulę na zakończenie roku szkolnego w drugiej klasie liceum, to jeden z guzików nie wytrzymał i wystrzelił Jankowi w potylicę. Miał lekkie trudności z językiem polskim, ponieważ przeprowadził się z Kazachstanu, kiedy miał 14 lat. Dlatego dołączył do naszej paczki, jak już się wszyscy znali. Poznaliśmy go z Heliosem, kiedy we trójkę trafiliśmy do kozy za uciekanie z lekcji.
No właśnie. Helios. Twarz Baroku, w Internecie słynął jako Barokowy Chłopiec. Dwumetrowy, chudy jak tyczka, z czarnymi lokami, okalającymi twarz, chłopiec, był moim najlepszym przyjacielem. Był też powodem jednego wielkiego zamieszania w mojej głowie, ale o tym później. Główny wokalista, śpiewał tylko po angielsku, który miał doszlifowany do perfekcji, ponieważ urodził się w Wielkiej Brytanii i wychowywał się tam do dziesiątego roku życia. Helios żył chwilą, robił, co tylko chciał, nie patrząc na konsekwencje. Nawet po tym, jak Barok zyskał światową sławę, nie obawiał się skandalu i bawił się w najlepsze. Świadomy swojej popularności śród dziewczyn, chętnie z tego korzystał. Z chłopakami też nie raz się zabawiał. Szczerze, czasem denerwowało mnie jego podejście, ale mimo wszystko człowiekiem dla mnie. Tak po prostu miał.
Dlaczego akurat „Barok"? Wiąże się z tym konkretna historia.
Gdy dopiero poznaliśmy się z Bigiem, akurat zbliżały się jego piętnaste urodziny. Nie mam pojęcia skąd, ale Janek przywlókł zakurzoną litrową butelkę czystej, i, bardzo rozsądnie na nasz jakże dojrzały ówczesny wiek, postanowiliśmy świętować. Ojciec Janka serdecznie udzielał nam wtedy swojego starego garażu do rozwijania naszych młodych wówczas talentów. Późnym wieczorem przyjechaliśmy tam rowerami, Janek wyciągnął kieliszki z komody i zaczął rozlewać. Już po drugiej kolejce, będąc półtorametrowymi (z wyjątkiem Heliosa) szczypiorami, było nam bardzo wesoło. Mleczak wyciągnął z paczki ojca Janka trzy skręcane papierosy, wsadzając je między zęby i odpalając wszystkie na raz. Nawet światło zapalniczki rozjaśniało garaż, w którym nie było prądu. Helios ściągnął z szafy jakiś fikuśny świecznik, który choć trochę rozjaśnił pomieszczenie. Gdy po kilku kolejkach zalewaliśmy się śmiechem, ciągając po trochę papierosy pana Jana, powiedziałem głośno, przekrzykując śmiech chłopaków:
- Ej, bo Big leży!
Wtedy dopiero zrobiło się zamieszanie. Wszyscy rzucili się ratować Biga, który drzemał sobie, leżąc na ławce. Mleczak przykładał ucho do ust chrapiącego, sprawdzając, czy oddycha, Janek klepał go po twarzy, krzycząc, żeby wstawał, a Helios stał obok i składał się ze śmiechu. Wtedy właśnie wszedł ojciec Janka.
- Chłopaki, do cholery! Głośniej się nie da? Siedzicie w ciemnościach jak w baroku, won mi do domu!
Stary pan Jan nawet nie wiedział, jaką cegiełkę dołożył do powstania ogromnej sławy zespołu, udzielając takim smarkaczom, jak my, garażu do naszych zabaw. Tam właśnie wyrośliśmy i wykształciliśmy z siebie ludzi. A nazwa zespołu, po takim czasie ćwiczeń w legendarnym barokowym garażu, sama wtaczała się na język.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć! Jeśli jakaś dobra osoba natrafi na ten wstęp i go przeczyta, proszę, dajcie znać, czy kontynuować opowieść. Nie jestem jakimś CEO w pisaniu opowiadań, raczej wolę lirykę (możecie wpaść na tiktoka @lotdrozda ;), ale z całych sił postaram się, żeby to opowiadanie było jak najmniej tandetne.
Miłego dnia;)
CZYTASZ
Barok
RomanceOpowieść o miłości, tłumionej przez presję sławy. Piątka chłopaków o różnych narodowościach, mimo to czujących się rodziną, wspina się po szczeblach muzycznej kariery, po latach ćwiczeń w obskurnym garażu. Co może się stać, gdy dwoje z nich wejdzie...