Rozdział 1

14 0 0
                                    

Dzień jak co dzień, wstałam rano z roztrzepanym włosami i zmęczonymi oczami. Poszłam do łazienki ogarnąć ten artystyczny nieład, ubrałam się w mundurek i zeszłam po schodach naszej wielkiej willi. W drodze do salonu spotkałam naszego pieska Layle była rasy Golden retriever o ślicznej złotawej sierści, przywitałam się z nią i weszłam do salonu na śniadanie.
Czekała na mnie już z przygotowanymi pysznymi pancake nasza gosposia Amelia razem z moimi rodzicami.
Moja mama Julia Torson oraz Tata Roy Torson.
Mama zaraz po codziennym buziaczku w czoło dla mnie i mojego taty wyjechała do pracy, a ja wspólnie z moim tatą jadłam sniadanie dopóki nie zadzwonił do niego telefon służbowy.
- David, cześć, tak przy telefonie - spokojnym głosem powiedział mój tata do osoby po drugiej stronie telefonu.
David, ten cholerny David Herson, o lordzie jak ja go nie cierpię. Jest to współ pracownik mojego taty, pracują
razem w tych swoich tajemniczych interesach.
- Dobrze, załatwię to, ale teraz nie mogę rozmawiać, zadzwonię później, muszę zawieść Amber do szkoły - moj tata powiedział rozmówcy po czym rozłączył się i schował telefon do swojej torby, która zawiesił na ramieniu.
Nie chciałam pytać o co chodzi nie lubiłam mieszać się w czyjeś interesy, poza tym nie jeśli rozmówca mojego taty był David.
- No już słońce, spakuj drugie śniadanie i czekaj na mnie w garażu, muszę pójsc po coś do biura - skończył zdanie odwrócił się i skierował się po schodasz w stronę swojego biura. Nawet nie zdążyłam mu odpowiedzieć "Dobrze". Posłusznie poszłam do garażu w którym czekało na nas już lśniące czarne auto mojego taty, zanim się obejrzałam już stał za mną.
- No wskakuj -wypowiedzial rozkazująco.
Wsiadłam do auta, gdy tylko wyjechaliśmy przed bramę mój tata włączył radio i ustawił głośność na ful, akurat leciała piosenka którą lubiłam, śpiewaliśmy na całe gardło i śmialiśmy się. W pewnym momencie piosenki pojawiło się słowo "fuck" które zaśpiewałam razem z resztą piosenki.
- Ej Amber jak ty się wyrażasz co?
- Tato przecież mam 15 lat, a właściwie za miesiąc 16 - wypowiedziałam to z uśmiechem na twarzy.
Mój tata jedynie odesłał mi uśmiech i dalszą drogę do szkoły po prostu plotkowalismy o zakończeniu roku, w końcu była już prawie połowa czerwca, więc rok szkolny dobiegał końca.
- Pa słoneczko, miłego dnia.
- Papa tato.
Wysiadłam z samochodu i kierując się do bramy akademii, pomachalismy sobie z tatą na odchodne.
Podeszłam do wielkich drzwi wejściowych, nie mogłam ich otworzyć, chwilę się z nimi siłowałam dopóki mój najlepszy przyjaciel nie podszedł od tyłu i nie pchnął ich do przodu, zabawne nie pomyślałam o tym, zamiast tego ciągnęłam drzwi do siebie, a na drzwiach tuż nad moją głową wisiał napis "pchać". Matko jaka siara pewnie wszyscy się na mnie wtedy patrzyli. Nie wiem co sobie myślałam że pociągnęłam drzwi, przecież praktycznie codziennie jak pojawiałam się w szkole nie miałam z tym problemu.
Jason jedynie uśmiechnął się i weszliśmy wspólnie do akedwmii, dopiero tam zawarliśmy przyjacielski uścisk.
- Cześć okruszku - powiedział chłopak miło się uśmiechając.
To było słodkie zawsze tak do mnie mówił.
- Hej jak minął weekend? - zapytałam.
- Zdążyłem się stęsknić.
- Ja też, to zabawne, że tak bardzo cię lubię - uśmiechnęłam się.
- Nie widzę w tym nic śmiesznego - zadrwił ze mnie chłopak.
- Przepraszam ale przed dzwonkiem chciałam pójść jeszcze do toalety.
- Spoko, pójdę już pod klasę - odpowiedział po czym oboje uścisnęliśmy się i odwszlismy w swoje strony. Czasem jest mi przykro, że jest o jedną klasę wyżej.
Szłam w kierunku łazienki, z daleka korytarza widziałam Nancy która wkroczyła tam swoim pospiesznym krokiem, oh ta wredna jędza musiała tam wejść jak ja jej nie cierpię.
Nienawidzimy się od kąd pamiętam, zastanawiałam się czy nie wybrać innej łazienki, ale do dzwonka zostało mało czasu a ja nie chciałam się spóźnić na pierwszą lekcję, zwłaszcza, że po mimo mojej niechęci chodzenia do szkoły miałam dobrą reputację u nauczycieli.
Weszłam więc do toalety i szybko zajęłam wolna kabinę, na szczęście nie było nigdzie w pobliżu Nancy, przynajmniej wtedy tak myślałam, miałam na sobie mundurek, ale było mi gorąco, więc chciałam się przebrać  w naszą szkolna sukienkę.
Zwykły mundurek składa się z spódnicy do kolan, białej koszuli i zielonej marynarki.
Sukienkę miałam w plecaku, przygotowałam się na to, że może mi być gorąco, musiałam cały mundurek z siebie zdjąć, a by założyć sukienkę jedyne co mi zostało to buty i nasze szkolne obowiązkowe podkolanówki, przebrałam się i poszłam na lekcje.

You're my sunflowerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz