Skończyłam właśnie lekcje fizyki, nie cierpiałam jej, po mimo tego, że na koniec roku wychodzi mi piątka.
Szłam przez korytarz w drodze na lunch, gdy weszłam od razu zrzucił mi się w oczy mój ulubiony stolik, był zajęty, na szczęście przez Chloe, moją najlepszą przyjaciółke. Szybkim krokiem podeszłam do dziewczyny i się z nią przywitałam.
- Hejka -powiedziała Chloe.
- Hejka - odwzajemniłam uśmiech i usiadłam do stolika.
- Jak udało ci się dostać do mojego ulubionego miejsca? Ostatnio cały czas widywałam w nim Nancy.
- Wyszłam dwie minuty przed dzwonkiem gdy nauczyciel nie patrzył - zaśmiała się dziewczyna.
Nie zdziwiło mnie to, Chloe często odwalała różne rzeczy, była sprytna, potrafiła uciec z lekcji tak, że nauczyciel się o tym nie dowiedział, a najlepsze jest w tym to że Clo miała dobre oceny. Nie wiem jak to robiła.
- Jak minął ci weekend? - zapytałam.
- Dobrze, pojechaliśmy nad jeziorko, było fajnie, bawiłam się z Lucasem, oh nie dawał mi spokoju. A u ciebie jak?
- W sumie siedziałam w domu. Przeczytałam z nudów dwie książki. - - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Mama do mnie napisała, że w domu musi ze mną poważnie porozmawiać - pokazałam Clo telefon z wiadomością od mamy.
- Nic nie przeskrobałaś, prawda? - Dziewczyna uśmiechnęła się drwiąco.
- Chloe wiesz jaka jestem, nie pakuje się w kłopoty tak jak ty.
- Przestań, ja nie pakuje się w kłopoty, ja ułatwiam sobie życie w tej budzie.
Poza tym widziałaś żebym kiedy kolwiek była u detektora? - zapytała.
- W sumie to raz cię widziałam jak uciekłaś z wszystkich lekcji i szukała cię policja, haha wtedy to miałaś przypał! - smialysmy się razem.
- To był jednorazowy wypadek, poza tym dawno, teraz mam wprawę - powiedziała z dumą.
Plotkowalismy jeszcze chwilę i jadłyśmy, obgadywałysmy Nancy i jej koleżanki, obie jej nie nawidzilysmy.
Zadzwonił dzwonek świadczący o końcu przerwy na lunch.***
Wysiadłam z auta i skierowałam się w stronę swojego pokoju. Rozpakowałam się i sięgnęłam po trzecia część książki którą przeczytałam tego weekendu. Czytałam do puki ktoś nie zapukała do drzwi, to byli moji rodzice. No tak przecież mama miała mi powiedzieć coś ważnego. Rodzice weszli do pokoju a ja odłożyłam książkę na komodę nocną. Teraz cała nasza trójka znajdowała się na mojim łóżku, na szczęście było duże, więc wszyscy mieliśmy dużo swobody.
- Amber musimy ci coś z tatą powiedzieć - moja mama powiedziała to poważnym tonem. Szczerze mówiąc rozważałam chwilę opcje Clo, może serio coś przeskrobałam.
- Nie chcieliśmy mówić ci za wcześnie, więc jesteśmy tu teraz - głos zabrał mój tata.
- Więc, za 8 miesięcy zostaniesz siostra.
- powiedziała moja mama z uśmiechem na twarzy.
O nie, jak to, ja kochałam być jedynaczką, nie cierpiłam małych dzieci.
- Co proszę, to jakiś żart prawda!? - zapytałam rozzłoszczona.
- Amber, nie cieszysz się? - zapytał tata.
- Jak mam się cieszyć skoro w naszym domu będzie małe dziecko, które będzie ryczało całymi dniami i nocami!? - krzyknęłam.
- Amber! - powiedział mój tata rozzłoszczony, w sumie to za 8 miesięcy nie miał być już tylko mój.
- Nie chce mieć żadnego rodzeństwa! - byłam tak rozzłoszczona, myślałam że zaraz wszystko rozwalę. Nie wiem czemu aż tak mnie to wkurzyło, może dla tego że moji rodzice postawili mnie przed faktem dokonanym? To nie jest coś o czym możemy porozmawiać, tego się nie da odwrócić.
- Amber uspokuj się.
Nie posłuchałam. Wybiegłam z domu, ubrałam klapki, a następnie otworzyłam drzwi prowadzące do naszego ogrodu. Miałam tam swoje miejsce, takie w którym nikt mnie nie znajdzie. Kiedyś podczas zabawy w chowanego z kuzynką je znalazłam. Wygrałam nikt do tej pory nie wie o mojej kryjówce, zawsze gdy czułam się przygnębiona to tu przychodzilam.
Siedziałam tam dobrą godzinę, jak nie dłużej, moji rodzice mnie nie szukali, a jak szukali to nie znaleźli. Wruciłam do domu i szybko popędziłam do pokoju. Po drodze widziałam moich rodziców w salonie, siedzieli razem na kanapie i prawdopodobnie coś oglądali. Nie zauwarzyli mnie więc szybko uciekłam do pokoju. Podczas pobytu w mojej kryjówce dużo myślałam o tym co przekazali mi rodzice. Może posiadanie rodzeństwa nie jest takie złe? Może złapie z nią/nim super kontakt? Niewiem, nie chciałam o tym dużo myśleć, miałam jeszcze 8 miesięcy na bycie jedynaczką. Chociaż tyle, myślałam. Popatrzyłam na godzinę w telefonie była 20 musiałam zejść na kolację, moji rodzice zawsze do mnie dzwonią, że pora coś zjeść, ale teraz było inaczej, nikt nie zadzwonił ani nie napisał, może byli na mnie obrażeni? W sumie to nie dziwię im się, oni przekazali mi informacje o swoim nowym dziecku, a ja zareagowałam tak okropnie. Pewnie jest im przykro. Po mimo tego nie chciałam teraz przebywać z rodzicami, zwłaszcza po mojim wybuchu, było mi wstyd, ale głodować też nie mogłam, zdecydowałam się zejść do salonu. Całe szczęście nie zastałam tam rodziców, a gotową kolację, pewnie Amelia je dla mnie uszykowała. Wzięłam talerz i wskoczyłam na kanapę, włączyłam swój ulubiony serial i zjadłam. Po kolacji poszłam się umyć i przyszykować do spania. Miałam dość po tym dniu pełnym wrażeń, ale niestety był dopiero poniedziałek, jeszcze cały tydzień przede mną. Położyłam się na łóżku, chwilę rozmyślałam po czym zasnęłam.
CZYTASZ
You're my sunflower
Teen FictionHej mam na imię Amber. Amber Torson. Dorastałam normalnie w Now York'u do momentu w którym przestałam być jedynaczką z nadopiekuńczym i w cholerę bogatymi rodzicami. Moja mama zaszła w ciążę, a po narodzinach mojej młodszej siostry zaczęłam podejrz...