✯ | Prolog

10 0 0
                                    

Brązowa kotka opuściła głowę i wbiła wzrok w swoje łapy. Wyglądała na zdruzgotaną tym, co stało się z jej klanem. Miało być... tak pięknie, tak dobrze. Jej klan miał być u szczytu świetności, ale cały jej wysiłek poszedł na marne. Nic nie zostało po tym, jak wyglądał wcześniej. Ziemia była sucha, rośliny zwęglone a zwierzyna albo wymarła, albo uciekła. Próżno było szukać tutaj czegokolwiek żywego. Minęła tylko jedna noc, a ziemia, na której dotąd żyli jej wszyscy przodkowie zmieniła się nie do poznania. Ogień jest przerażający. Tamtego feralnego dnia straciło życie również wiele jej przyjaciół. Matki z młodymi, świetni wojownicy, szanowani starsi - płomień ich nie oszczędził. Niezwykle ciężko było słuchać ich krzyków, gdy powoli odchodzili do Klanu Gwiazdy. Kotka smutno podreptała tam, gdzie niegdyś znajdował się jej dom, jej legowisko, jej wspomnienia. Zastanawiała się tylko, czemu na jej klan spadła taka klęska. Czemu za jej panowania musiało coś takiego się zdarzyć. Zaszyła się w miejscu, gdzie niegdyś spędzała najwięcej czasu. Po pożarze nic z niego nie zostało.
- Kunowa Gwiazdo... tak mi przykro - miauknął cicho rudy, pręgowany kocur, po czym usiadł przy swojej przywódczyni. - nie będę udawał, jest gorzej, niż myślałem.
Rudy kocur otulił swym ogonem Kunową Gwiazdę i położył po sobie uszy. Reszta klanu właśnie przybyła do niegdyś tętniącego życiem obozu. Wszędzie było tylko słychać krzyki i smutne zawodzenie, gdy koty dowiadywały się o śmierci najbliższych. Karmicielki starały się zasłonić młodym widok na wszystkie zwęglone ciała, lecz było to o wiele za trudne.
- Pustułkowe Serce! - wrzasnął młody, cętkowany kocur.
- Cisowy Wzroku! Łososiowy Ogonie! - wtórowały mu inne koty.
Nagle wśród ich wszystkich pojawił się biało-szary, pręgowany kocur. Był niewielki w porównaniu do innych i nie wyglądał na silnego wojownika, mimo tego wszyscy ustępowali mu miejsce, gdy przechodził powoli przez polanę, na której leżał obóz. Oczy miał otwarte szeroko od strachu, futro zmierzwione i splątane, a koniec ogona ubrudzony pyłem. Powiedzenie, że wyglądał żałośnie za mało zobrazowywałoby to, jak było na prawdę. Kocur usiadł obok swojej przywódczyni, łapami przebierając w suchej ziemi.
- Dlaczego Klan Gwiazdy sprowadził na nas coś takiego - wycedził przez zęby po dłuższej chwili.
- Nie mam pojęcia, Czosnkowy Świście - odpowiedziała mu cicho Kunowa Gwiazda, nadal wpatrzona w swoje zniszczone legowisko.
Koty za nimi najwyraźniej podsłuchały rozmowę, ponieważ chwilę po wypowiedzeniu słów o Klanie Gwiazdy wszystkie zaczęły dyskutować między sobą o tym, dlaczego mógł w ogóle się tego dopuścić. Niektórzy wykłócali się, że to przez jednego z wojowników, który umarł w tym pożarze, niektórzy osądzali Kunową Gwiazdę, jeszcze inni woleli zrzucić winę na każdego członka klanu i uznać, że cały zawinił. Jednak w końcu zgodzili się, że najważniejsze w tej chwili będzie odbudowanie obozu i znalezienie jak najwięcej jedzenia, aby klan mógł przetrwać. Przeniesienie się nie wchodziło w grę, większość wojowników było wyczerpanych, po prostu mogli by nie przeżyć długiej wędrówki w poszukiwaniu nowego terytorium. Koty nie chciały też dołączać do innego klanu, wiedziały, że nie będą chcieli przyjąć dodatkowych pysków do wykarmienia.

Kłamstwo Czosnkowego ŚwistuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz