Rozdział 2

241 22 0
                                    

Pov Harry

Nie sądziłem, że posiadanie krwi na rękach, może być takim wspaniałym uczuciem. To, jak widać ich strach w oczach; to jak błagają o litość i darowanie im życia; to jak krzyczą z bólu, kiedy robiłem każde, nowe nacięcie na ciałach ofiar. Uwielbiałem to, jaki strach widziałem, kiedy unosiłem nóż w górę, a potem wbijałem go prosto w serce.

Ja miałem klasyczny schemat. Zero zabaw z ofiarami. Przychodziłem, robiłem to, co do mnie należało i wychodziłem. Jednak tamten drugi. Bawił się w pieprzonego piromana, niszczył doszczętnie wszystko. Nawet jeśli zostawiłby jakieś ślady - ogień pochłonąłby wszystko. Wątpiłem w to, że zostawiłby po sobie jakiekolwiek ślady. Nie został złapany od przeszło pięciu lat, był postrachem całych Stanów, a mnie uważano za marną podróbkę lub wspólnika seryjnego zabójcy.

Chciałem go znaleźć. Musiałem go znaleźć. Takie miałem zadanie. Nie mogłem go zabić, miałem od górnie narzucone nowe zlecenie, które wymagało współpracy. Wiadomo - tamten był bardziej doświadczony i wiedział wszystko lepiej niż ja.

— Harry.

Podniosłem głowę i spojrzałem na Liam. Przewróciłem oczami, bo znowu trzymał tablet, na którym pewnie był kolejny artykuł o zabójcy. Ścisnąłem mocniej rączkę noża i potem wbiłem go w książę, która leżała obok.

— Kurwa, stary! Czytałem ją!

— Już nie — burknąłem pod nosem. — Masz coś konkretnego?

— Cóż... Miejscówka, w której ostatni raz ten ktoś popełnił zbrodnię, miała kamery. Zapis z nich został usunięty, ale pogrzebałem trochę i mam takie krótkie klipy... Widać sylwetkę.

Podał mi urządzenie i kliknął play. Tak, widać sylwetkę, nic konkretnego. Ta osoba poruszała się naprawdę z gracją, której mogłyby pozazdrościć nawet baletnice. Każdy ruch był przemyślany aż nie zobaczyłem kawałka twarzy z bliska. Zbliżył się zbyt bardzo do kamery.

— To facet — powiedziałem.

— Po sylwetce myślałem, że to kobieta...

— Spójrz na oczy i twarz. To facet. Ma jasne włosy. Widzisz? Wystaje spod czapki...

Kiwnął głową i przyznał mi rację. Oczywiście, że to był facet! Przyjrzałem się jeszcze raz. Nie był charakterystyczny. Miał długi rękaw, długie spodnie, prawdopodobnie wysokie buty, rękawiczki, czapkę, maskę na twarzy, która zasłaniała mu prawie wszystko oprócz oczu. Jego twarz była widoczna tylko w trzech centymetrach.

— Jak chcesz go znaleźć? — zapytał Liam.

— Sam mnie znajdzie albo wpadniemy na siebie — powiedziałem i wzruszyłem ramionami. — Prędzej czy później się znajdziemy.

— Co tam chłopaki?

Spojrzałem za siebie i zobaczyłem Shwan. Podszedł do nas i spojrzał na urządzenie. Przechylił głowę w prawo i wziął tablet do ręki.

— Można go poszukać po oczach, ale to zajmie wieki. Jest wielu facetów o takich oczach — powiedział. — Sylwetka też nic nie daje. Miasto jest duże, nie można po nim jeździć i oglądać okolicę.

— To wiemy.

— Harry. Wasze ofiary się pokrywają, prawda? — zapytał Liam. — Można skreślić te, które już nie żyją i po prostu obserwować te domy. Do którejś z ofiar będzie musiał przyjść. Wtedy go złapiesz i...

— Nie chcę go łapać. Chcę z nim współpracować i dowiedzieć się o nim paru rzeczy. Nie mogę go zlikwidować. Miałem przedstawione warunki jasno. Zero mordowania jego najlepszego zabójcy, dzięki któremu ma pieniądze. Wiesz, ile żonki, które zostały zdradzone zapłacą, aby ktoś zrobił krzywdę niewiernemu mężowi? Ostatnia ofiara tego faceta gwałciła niewinne kobiety i mężczyzn. Nie chcę wiedzieć, co mu zrobił.

Fire and corruption (larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz