Ledwo co wstałam, a usłyszałam jak drzwi do mojego pokoju się otwierają.
Popatrzyłam się w ich stronę.
Tata.- Córciu pora wstawać.
Odpowiedziałam tylko krótkim "mhm", na co westchnął.
- Spóźnisz się do szkoły. Kolejny raz.
- Zaraz wstanę. - wciąż zaspana wygramoliłam się z łóżka.
- Ja muszę już lecieć. Jedź ostrożnie. - poprosił, po czym wyszedł z pokoju.
Chwilę później usłyszałam trzaśnięcie drzwiami wejściowymi.
Ogarnęłam się w miarę szybko. Wzięłam potrzebne rzeczy oraz kluczyki do mojego czarno białego motoru.
Jechałam z 10 minut czując, że znowu się spóźnię. Cóż, co poradzić?
Zeszłam z motoru na parkingu szkoły oraz szybkim krokiem udałam się w jej kierunku.
Weszłam do sali od matematyki słysząc rozdrażniony głos matematyczki.
- Nie powinnaś się spóźniać. Marsz do ławki.
- A pani niepowinna się na mnie wydzierać - odpowiedziałam że spokojem podchodząc do ławki, którą dzielę z koleżanką.
Nauczycielka wznowiła prowadzenie lekcji, a ja w tym czasie popatrzyłam na godzinę. 8:12. Nie jest tak źle.
- Znowu zaspałaś.?- westchnęła Emily.
Nie odpowiedziałam.
Po skończonej lekcji wszyscy wybiegli z hukiem z sali. W tym ja i Emily.
- Czemu ty się ciągle spóźniasz? Za niedługo to nauczyciele nie będą wyrabiać że spóźnieniami. - westchnęłam.
Przemierzając korytarz z Emily zauważyłam tego Nathana.
Nathan i ja mieszkamy na przeciwko siebie, choć nienawidzimy się. Ten dupek jest strasznym idiotą. Zrobił piekło z mojego życia, jak i z życia mojej siostry.
- Emily.. Zawrócimy? - zapytałam z nadzieją.
- No chodź, bo będziemy musiały robić kółko.
- Eh. - westchnęłam.
- A kogo moje oczy widzą? Panna Roksana White we własnej osobie. - zatrzymałam się słysząc głos Nathana.
- Ooo. Pan dupek we własnej osobie. Przykro mi - zrobiłam smutną minę - ale nie mam czasu na takiego debila, którym jesteś ty. - chciałam iść, ale niespodziewanie zatrzymał mnie uścisk jego dłoni na moim łokciu.
- Nie pozwalaj sobie. - wysyczał.
- Ah Tak? Bo co? Już zrujnowałeś moje życie. Odwal się.
- Dobrze wiedzieć - na jego twarzy pojawił się lekko widoczny uśmiech.
Znam się z nim od kilku lat. Jego mama od zawsze była dla mnie dobra. Traktowałam ją jak własną matkę, do której mogłam zawsze wygadać. Jednak gdy Nathan dorastał, zakolegował się z typami, którzy nastawili go przeciwko mnie. Stworzył mi z życia istny koszmar, z którego nie mogę się uwolnić. Od tamtej pory żadko przychodzę do jego matki.
- Nie pogarszaj swojej sytuacji. Zejdź mi z drogi. - powiedziałam nadal spokojna.
- Nie.
Wokół nas już zebrało się parę osób, którzy z zaciekawieniem patrzyli na całą sytuację.
- Jak tam twoja matka? A no tak. Zapomniałem. Umarła, bo nie chciała widzieć pomyłki, którą urodziła.
W tym momencie przegiął.
- Jak tam te twoje nowe panienki? Spisują się w łóżku? - nadal zachowałam spokój.
- Roksa, spokojnie - Emily próbowała mnie odciągnąć, lecz nie dawałam za wygraną. O nie. Przesadził i musi się o tym dowiedzieć.
Zamachnęłam się ręką, uderzając prosto na jego polik.
- Roksa musimy spadać. Nauczyciele zaraz przyjadą - Emily odciągnęła mnie.
- Idziesz zapalić? - zapytałam.
- Palić nie, ale mogę dotrzymać ci towarzystwa.
- Dobrze.
Skierowałyśmy się w stronę wyjścia do szkoły, po czym przystanęłyśmy koło boiska.
Wyjęłam paczkę papierosów oraz zapalniczkę i podpaliłam jednego papierosa.
- Nie powinnaś palić - popatrzyłam na Emily.
- Eh. Dziewczyno, ty też nie jesteś taka święta.
- Może i nie, ale napewno zaczynam palić gdy się wkurzę. - powiedziała.
- Wolała byś abym się wyrzywala na tobie?
Nie odpowiedziała.
- No właśnie.
Chwilę potem usłyszałyśmy dzwonek na lekcje.
- A w dupie - skomentowałam.
- Nie idziesz?
- Nie chcę wracać do tej patologii. - zgasiłam peta. - ale niestety muszę.
Poszłyśmy do sali od Angielskiego, gdzie lekcja zaczęła się 10 minut temu.
- Znowu spóźnialskie. Zajmijcie wolną ławkę.
W milczeniu usiadłyśmy na ostatniej ławce.
Lekcje minęły dość szybko, a po nich odrazu wyszłam ze szkoły mając w nadzieji nie spotkać tego kretyna.
Jednak moja nadzieja okazała się zbędna, ponieważ koło mojego motoru ujrzałam Nathana.
- Co chcesz? Życie mi zniszczyłeś, to może chcesz i mój środek transportu zniszczyć?
- Z tym uderzeniem przesadziłaś suko. - powiedział gniewnie.
- Fajnie. Ty z tym docinkiem też. Skończyłeś?
- Nie. - westchnęłam.
- Ja już skończyłam więc żegnam.
Założyłam kask oraz weszłam na motor. Z rykiem silnika odjechałam.
CZYTASZ
Życie, Nie Sen
ActionWzięłam potrzebne rzeczy, po czym zamknęłam szafkę. Miałam już iść, ale oczywiście taki jeden idiota mi zagroził drogę. - Przepuść mnie debilu. Nie mam czasu na ciebie. - próbowałam go wyminąć, jednak z marnym skutkiem - Nie mała. Nie masz prawa si...