Rozdział 1

5 0 0
                                    

Ledwo co wstałam, a usłyszałam jak drzwi do mojego pokoju się otwierają.
Popatrzyłam się w ich stronę.
Tata.

- Córciu pora wstawać.

Odpowiedziałam tylko krótkim "mhm", na co westchnął.

- Spóźnisz się do szkoły. Kolejny raz.

- Zaraz wstanę. - wciąż zaspana wygramoliłam się z łóżka.

- Ja muszę już lecieć. Jedź ostrożnie. - poprosił, po czym wyszedł z pokoju.

Chwilę później usłyszałam trzaśnięcie drzwiami wejściowymi.

Ogarnęłam się w miarę szybko. Wzięłam potrzebne rzeczy oraz kluczyki do mojego czarno białego motoru.

Jechałam z 10 minut czując, że znowu się spóźnię. Cóż, co poradzić?

Zeszłam z motoru na parkingu szkoły oraz szybkim krokiem udałam się w jej kierunku.

Weszłam do sali od matematyki słysząc rozdrażniony głos matematyczki.

- Nie powinnaś się spóźniać. Marsz do ławki.

- A pani niepowinna się na mnie wydzierać - odpowiedziałam że spokojem podchodząc do ławki, którą dzielę z koleżanką.

Nauczycielka wznowiła prowadzenie lekcji, a ja w tym czasie popatrzyłam na godzinę. 8:12. Nie jest tak źle.

- Znowu zaspałaś.?- westchnęła Emily.

Nie odpowiedziałam.

Po skończonej lekcji wszyscy wybiegli z hukiem z sali. W tym ja i Emily.

- Czemu ty się ciągle spóźniasz? Za niedługo to nauczyciele nie będą wyrabiać że spóźnieniami. - westchnęłam.

Przemierzając korytarz z Emily zauważyłam tego Nathana.

Nathan i ja mieszkamy na przeciwko siebie, choć nienawidzimy się. Ten dupek jest strasznym idiotą. Zrobił piekło z mojego życia, jak i z życia mojej siostry.

- Emily.. Zawrócimy? - zapytałam z nadzieją.

- No chodź, bo będziemy musiały robić kółko.

- Eh. - westchnęłam.

- A kogo moje oczy widzą? Panna Roksana White we własnej osobie. - zatrzymałam się słysząc głos Nathana.

- Ooo. Pan dupek we własnej osobie. Przykro mi - zrobiłam smutną minę - ale nie mam czasu na takiego debila, którym jesteś ty. - chciałam iść, ale niespodziewanie zatrzymał mnie uścisk jego dłoni na moim łokciu.

- Nie pozwalaj sobie. - wysyczał.

- Ah Tak? Bo co? Już zrujnowałeś moje życie. Odwal się.

- Dobrze wiedzieć - na jego twarzy pojawił się lekko widoczny uśmiech.

Znam się z nim od kilku lat. Jego mama od zawsze była dla mnie dobra. Traktowałam ją jak własną matkę, do której mogłam zawsze wygadać. Jednak gdy Nathan dorastał, zakolegował się z typami, którzy nastawili go przeciwko mnie. Stworzył mi z życia istny koszmar, z którego nie mogę się uwolnić. Od tamtej pory żadko przychodzę do jego matki.

- Nie pogarszaj swojej sytuacji. Zejdź mi z drogi. - powiedziałam nadal spokojna.

- Nie.

Wokół nas już zebrało się parę osób, którzy z zaciekawieniem patrzyli na całą sytuację.

- Jak tam twoja matka? A no tak. Zapomniałem. Umarła, bo nie chciała widzieć pomyłki, którą urodziła.

W tym momencie przegiął.

- Jak tam te twoje nowe panienki? Spisują się w łóżku? - nadal zachowałam spokój.

- Roksa, spokojnie - Emily próbowała mnie odciągnąć, lecz nie dawałam za wygraną. O nie. Przesadził i musi się o tym dowiedzieć.

Zamachnęłam się ręką, uderzając prosto na jego polik.

- Roksa musimy spadać. Nauczyciele zaraz przyjadą - Emily odciągnęła mnie.

- Idziesz zapalić? - zapytałam.

- Palić nie, ale mogę dotrzymać ci towarzystwa.

- Dobrze.

Skierowałyśmy się w stronę wyjścia do szkoły, po czym przystanęłyśmy koło boiska.

Wyjęłam paczkę papierosów oraz zapalniczkę i podpaliłam jednego papierosa.

- Nie powinnaś palić - popatrzyłam na Emily.

- Eh. Dziewczyno, ty też nie jesteś taka święta.

- Może i nie, ale napewno zaczynam palić gdy się wkurzę. - powiedziała.

- Wolała byś abym się wyrzywala na tobie?

Nie odpowiedziała.

- No właśnie.

Chwilę potem usłyszałyśmy dzwonek na lekcje.

- A w dupie - skomentowałam.

- Nie idziesz?

- Nie chcę wracać do tej patologii. - zgasiłam peta. - ale niestety muszę.

Poszłyśmy do sali od Angielskiego, gdzie lekcja zaczęła się 10 minut temu.

- Znowu spóźnialskie. Zajmijcie wolną ławkę.

W milczeniu usiadłyśmy na ostatniej ławce.

Lekcje minęły dość szybko, a po nich odrazu wyszłam ze szkoły mając w nadzieji nie spotkać tego kretyna.

Jednak moja nadzieja okazała się zbędna, ponieważ koło mojego motoru ujrzałam Nathana.

- Co chcesz? Życie mi zniszczyłeś, to może chcesz i mój środek transportu zniszczyć?

- Z tym uderzeniem przesadziłaś suko. - powiedział gniewnie.

- Fajnie. Ty z tym docinkiem też. Skończyłeś?

- Nie. - westchnęłam.

- Ja już skończyłam więc żegnam.

Założyłam kask oraz weszłam na motor. Z rykiem silnika odjechałam.



Życie, Nie SenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz