Nicollo był rozdarty miedzy Kylie a Josepha. Oboje pałali do siebie ogromną nienawiścią. Patrzyli na siebie ze wzgardą wymalowaną na twarzach. Każda ich rozmowa opierała się na docinkach i wbijaniu szpilek. Carbo nie umiał pogodzić Josepha i swojej kobiety, chodź próbował wiele razy. Kochał ją, szczerze i z całego serca. No właśnie kochał, bo to już przeszłość. Nie czuje więcej tego samego co ona czuje do niego. Zawsze była w niego zapatrzona. Zbudowali piękną relację, której możnaby tylko pozazdrościć.. ale teraz? Teraz to wszystko legło w gruzach. Jego uczucia wygasły, a jego przyjaciel był niczym kubeł zimnej wody po goracym prysznicu. Nie wiedział jak opisać to uczucie, które zaczęło tlić się w jego sercu w stronę Gebbelsa. Jeszcze dwa dni temu jak mantrę powtarzał sobie, że jedyne co do niego czuje, to nienawiść, ale wydarzenia z wczorajszego popołudnia uświadomiły gob w jak wielkim błędzie był. Na nic już zdają się słowa powtarzane w głowie przez ostatni miesiąc, za każdym razem kiedy go widział. Mieszkanie na jakiś czas u przyjaciela było mu w jakimś stopniu na rękę. Nie musiał okłamywać Kylie, że wszystko jest w porządku. Jednocześnie nie mógł zebrać się na odwagę i oznajmić jej, że to koniec. Nie miał sumienia, aby złamać jej serce. W koncu to nie była jej wina. Ani nikogo innego. Uczucie względem jakiejś osoby czasem zwyczajnie się wypala. Nie sądził jednak, że pojawi się tak szybko do innej. I to w dodatku jego przyjaciela...
W przeciwieństwie do niego, Silny wiedział czego chciał. Chciał jego.
Carobnara obudził się około godziny 11³⁰ w łóżku Josepha, ktorego nie było obok. Mimo, że łoże było dwuosobowe, mężczyzna nie spał z nim. Białowłosy zastał go śpiącego w salonie, na kanapie. Kosmyki ciemnych włosów bezwładnie opadały na jego twarz. Były roztrzepane. Nie spał nawet na poduszce, ani pod kocem. Głowę miał położoną na zaciśniętej pięści. Nie chciał go obudzić szukając w szafie koca, lub zabierając drugą poduszkę z łóżka, czy też kołdrę. Spał błogim smem delikatnie się uśmiechając. Ten widok sprawił, że serce Carbonary zmiękło. Udał się do kuchni, gdzie przygotował śniadanie. Gotował dobrze, a nawet bardzo dobrze. Lata spedzone u Spadino na kuchni, jednak do czegoś mu się przydały. Na sniadanie zrobił pancake'i polane syropem klonowym, ktory znalazł w jednej z szafek i ozdobione były bitą śmietaną. Na talerz dał rowniesz malutką kosteczkę masła do roztopienis gdyby przyjaciel miał na to ochotę. Przeszedł do salonu i umieścił posiłek na szklanym stole. Do szklanek nalał soku pomarańczowego, który znalazł w lodówce i również zaniósł je na stół. Kiedy podszedł do Josepha, okazało się, że ten już nie śpi. Obserwował go podczas gdy ten zwinnymi ruchami kładł posiłki i kubki na stole, niczym najlepsi kelnrzy drogich restauracji.
- Wstawaj, zrobiłem śniadanie - powiedział po czym się uśmiechnął. Brunet spojrzał na niego wciąż zaspanym spojrzeniem i odwzajemnił uśmiech. Przeciągnął się po czym podniósł z kanapy.
- Miło z twojej strony, Nicoś - rzekł do niego zdrobniale i wstał. Poszedł jeszcze do łazienki by przemyć twarz zimną wodą i troszkę się obudzić. Przy okazji przez przypadek zmoczył też końcówki swoich włosów. Wrócił do Nicollo z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Zajął miejsce naprzeciwko niego. Białowłosy przed zjedzeniem pierwszego gryza rzucił do niego krotkim "smscznego" po czym oboje zabrali się do jedzenia.
***
Dzień minął spokojnie. Przynajmniej Josephowi, bo swojego przyjaciela nie widział odkąd ten wyszedł z jego domu. Zakszot miał dziś spotkanie z kartelem. Ważnym było, aby pojawili się wszyscy. Jendak jego nie było. Prawa reka szefa nie stawiła się na spotkaniu. Erwin był niezadowolony.. to mało powiedziane - był wściekły.
- Znowu jak coś trzeba to go nie ma! - warknął złotooki że słyszalną złością w głosie - Pewnie znowu sobie zaćpał i zapomniał o istniejacym wokoło świecie! Idiota! - wywrzeszczał, próbując jeszcze dodzwonić się do brata.
CZYTASZ
𝐙𝐈𝐌𝐍𝐄 𝐒𝐄𝐑𝐂𝐄 [𝐂𝐀𝐑𝐁𝐎𝐍𝐀𝐑𝐀 𝐗 𝐒𝐈𝐋𝐍𝐘]
FanfictionNicollo nigdy by nie pomyślał, że jest w stanie poczuć coś do innego mężczyzny. Jednak w jego życiu pojawił się Joseph, który postanowił to zmienić.