always

288 24 11
                                    

Nie mogłem patrzeć, kiedy widziałem Chloe tak przygnębioną.

Szedłem w stronę dziewczyny, która siedziała na pomoście, wpatrując się w lodowatą taflę wody. Dodatkowo z nieba spadały strużki deszczu.

Chloe wyglądała na smutną. Tępo wpatrywała się w ocean i zdawała się rozważać coś. Tylko co? Jakie problemy ma moja księżniczka? Chciałem za wszelką cenę dowiedzieć się, co ją dręczyło, by opowiedziała mi o wszystkich problemach. Niestety wiedziałem, iż tak się nie stanie, ponieważ to jest niemożliwe.

Chloe była dziewczyną, z którą codziennie powtarzałem słowo zawsze.

Przeszukałem wszystkie kieszenie, lecz nie znalazłem upragnionego telefonu. Przypomniałem sobie, że wpadł do wody i nie udało mi się go już znaleźć. Westchnąłem głośno licząc, że dziewczyna odwróci się w moją stronę i uśmiechnie się, następnie rzuci mi się w ramiona i zapomni o całym smutku. Dlaczego musiało być to takie trudne? Jeden dotyk rozwiązałby wszystko. Poza patrzeniem na moją miłość nie mogłem zrobić nic. To łamało mi serce.

Oparłem się o jedną z belek i po prostu wpatrywałem się w nią smutnymi oczami. Nie zauważyła mnie. Jej wzrok nadal utkwiony był w jednym i tym samym punkcie. Nawet nie przejęła się tym, że gdzieś w oddali rozbrzmiał dźwięk syren policyjnych, a zawsze próbowała znaleźć źródło, z którego ten dźwięk dochodzi. Czy tak bardzo ją zraniłem? Niby minął już rok, od kiedy nie jesteśmy razem, ale dziewczyna mogła dalej rozpamiętywać to, co zrobiłem i to nie było pozytywne.

Chloe była niziutką, drobną brunetką. Swoje długie, brązowe włosy związała w koński ogon na czubku głowy, a na twarzy dostrzec można było czarne smugi po rozmazanym tuszu do rzęs. Ciasno zapięła kurtkę przeciwdeszczową, ale wiatr zwiał jej kaptur z głowy i nie starała się założyć go z powrotem. Dygotała z zimna, lecz wydawać by się mogło, że nie przejmowała się tym. Tak bardzo pragnąłem przytulić ją i powiedzieć, by nie rozpamiętywała tamtych dni.

Brunetka wyciągnęła coś z kieszeni, co okazało się naszyjnikiem. Moim naszyjnikiem. Oddałem jej ten łańcuszek kilka dni po tym, jak ostatecznie się rozstaliśmy. Powiedziałem, by nigdy nie ściągała go z szyi i wspominała mnie, jednak nie w złym stopniu. Fakt, nosiła go, ale dziś rano ściągnęła go i schowała do kurtki.

Chwilę przyglądała się mu, następnie pocałowała chłodne srebro, zamachnęła się, a łańcuszek poleciał i wpadł do wody z cichym pluskiem. Bolało mnie to, ponieważ obiecała mi, iż nigdy się z nim nie rozstanie. To były zwykłe słowa rzucane na wiatr. Nic nie znaczące. Nic nie warte. Po co ja jej wierzyłem?

Ale wciąż ją kochałem.

Postanowiłem kolejny już raz odezwać się do niej. Nabrałem ze świstem powietrza w płuca i zapytałem:

- Czy nadal mnie kochasz?

Nie odpowiedziała mi, ale wiedziałem, jaka jest odpowiedź - Chloe nadal coś do mnie czuła. I choć po naszym rozstaniu znalazła sobie innego chłopaka, ona nadal żyła w przekonaniu, że kiedyś wrócę do niej i na nowo będziemy szczęśliwi. Ja też tego chciałem. To moje jedyne marzenie, jakie mógłbym spełnić. Inne się nie liczą. Miałem wiele planów na przyszłość, które chciałem zrealizować z moimi braćmi i przyjaciółmi. A tamten dzień wszystko zmienił. Od tamtej chwili liczyła się tylko Chloe.

Zachowałem się arogancko, zostawiając ją samą, aczkolwiek nie mogłem zostać. Każdy krok sprawiał mi ból i czułem, że dłużej tutaj nie wytrzymam. Musiałem więc odejść. Czy ulżyło mi? Po części. Odczuwałem jedynie ból utraty bliskich mi osób, w tym dziewczyny, która w tamtej chwili siedziała zapłakana i nie mogła powstrzymać spływających po jej policzkach łez. Mimowolnie zacisnąłem materiał w okolicach serca. Nie bolało mnie fizycznie, ale psychicznie. Zraniliśmy siebie jeszcze bardziej.

always; j.brooks & a.irwin (one shot)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz