Chat 5 part 5

1.2K 21 1
                                    

Poszłam na dół otworzyć, pewna, że to święta trójca wróciła do domu. Nawet nie wiecie jak wielkie było moje zdziwienie, gdy otworzyłam drzwi i zobaczyłam za nimi Adriena.
- Witaj, Hailie Monet - skinął na mnie głową. Byłam tak zdziwiona że nie mogłam się ruszyć - wpuścisz mnie do środka?
- Tt..ta..tak - wydukałam i otworzyłam mu drzwi. Wszedł do środka i zaczął się rozglądać - co ty tu robisz? - zapytałam.
- Mam do omówienia kilka spraw z Twoim najstarszym bratem - powiedział - zechcesz mnie zaprowadzić do jego biura?
- Yhym - mruknęłam onieśmielona i ruszyłam do gabinetu Vince'a - masz gościa - powiedziałam i wróciłam do salonu. Nie mogłam uwierzyć, że jeszcze 10min temu to ja siedziałam z Vincentem w jego gabinecie, a teraz siedzi tam Adrien. Przerwał nam bardzo ważną rozmowę i byłam na niego zła, bo dobrze wiedziałam, że trudno nam będzie do tego wrócić.
    Siedziałam w salonie i odliczałam sekundy do przyjścia świętej trójcy. Bardzo się bałam tego spotkania. Wiedziałam, że będą cholernie wściekli. Dobrze, że Will wyjechał w delegacje. Może przynajmniej jego uda mi się nie rozczarować. Po 10min bliźniacy i Dylan wreszcie weszli do domu. Od razu napłynęły mi do oczu łzy. Boże co oni sobie o mnie pomyślą?
- Hej dziewczynko - powiedział łagodnie Shane. Zdziwiłam się na jego miły ton.
- Co tam? - zapytał Dylan. Okej, coś zdecydowanie jest nie tak.
- Dob.. - zaczęłam, ale potem mój wzrok padł na Tony'ego. Miał rękę w gipsie i twarz bardzo bardzo poobijaną - Boże co Ci się stało?! - krzyknęłam.
- A jak myślisz? - powiedział oschle Tony, ale widząc łzy w moich oczach złagodniał - Ej, spokojnie, nic mi nie jest.
- Jak nic Ci nie jest?! Masz złamaną rękę do cholery! A to wszystko moja wina! - krzyknęłam i zaczęłam krztusić się łzami.
- Ej, Hailie, spokojnie - powiedział Dylan i podszedł do mnie. Objął mnie ramieniem i powiedział - Hailie, Tony'emu niec nie będzie, nie martw się. Musisz się uspokoić. Oddychaj no dawaj wdech i wydech, wdech i wydech - Zaczęłam miarowo oddychać - no dobrze, brawo Dziewczynko - powiedział Dylan i mnie przytulił. W tym zamieszaniu zapomniałam, że piętro wyżej siedział Adrien. I na pewno słyszał moje wrzaski. Jakby czytał mi w myślach,  właśnie pojawił się na schodach. Na widok mnie w ramionach Dylana uniósł brwi ze zdziwienia. Za nim stał Vincent. Gdy nas zobaczył, oznajmił:
- Adrien wychodzi. Zaraz porozmawiamy. Odprowadził Adriena do drzwi.
- Dziękuję, Vincencie. Odezwę się jeszcze. Do widzenia Hailie Monet - powiedział i wyszedł.

Rodzina monet - chat, talks, fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz