Wyścig

1.5K 107 180
                                    

Właśnie siedziałam w szkolnej stołówce i starałam się nie wybuchnąć. Przez ostatnie kilka godzin wszyscy gadali o mnie i o Victorze, a najgorsi byli moi przyjaciele. Victor od zawsze wzbudzała zainteresowanie wśród ludzi. Był przystojny, rozrywkowy i każda dziewczyna chciała mieć go na wyłączność. W zazdrości zaczynał plotkować.

Nie mogłam spokojnie zjeść drugiego śniadania przez tę dwójkę, której buzie nie chciały się zamknąć. Byłam pewna, że do domu wrócę z ogromnym bólem głowy.

— Możesz odpowiedzieć na moje pytanie? — prychnęła dziewczyna, a ja popatrzyłam na nią zdezorientowana.

— Co?

— Mówiłam! — pisnęła Angel, patrząc na Leo. Już nie ogarniałam, o co się kłócą — Mówiłam ci, że się jej podobało!

— Oni się nie znoszą! Weź, użyj czasem tych szarych komórek debilko — warknął Leo. Zaczęłam się im przyglądać, załamując się. — Po coś je masz w tym durnym łbie.

— Jesteś pieprzonym idiotą! — wydarła się dziewczyna, biorąc do ręki frytkę i rzuciła nią w Leo.

Reszta już działa się szybko. Po naszym stoliku latało każde możliwe jedzenie, bo ci debile nie umieli się normalnie zachowywać. Miałam ochotę schować się pod stołem i nie wychodzić spod niego do końca zajęć. Moja cierpliwość skończyła się w momencie, kiedy jedna z frytek wylądowała na mojej twarzy. Gwałtownie podniosłam się z krzesełka, kładąc ręce na blacie z niemałą siłą. Moi przyjaciele wystraszenie, przestali rzucać w siebie jedzeniem i popatrzyli na mnie. Nachyliłam się w ich stronę i krzyknęłam:

— Zachowujecie się gorzej od zwierząt! — złość z każdą chwilą narastała w moim ciele, przez co przestałam nad sobą panować. — Ten pocałunek był zwykłą grą aktorską i nie miał znaczenia!

— Czyżby? Ciąg dalszy tego był zajebiście cudowny. — nagle za mną pojawił się Victor. Jego głos wydawał się lekko zachrypnięty. W myślach policzyłam do dziesięciu i odwróciłam się w jego stronę.

— Był ciąg dalszy?! — pisnął Leo. Nie dużo mnie dzieliło od wybuchu i przywaleniu komuś. Miałam dość tej całej szopki. Ale skoro Victor chciał się tak bawić, to proszę bardzo. Wiedziałam, że mnie podpuszcza, a ja nie wiedziałam, w którym momencie odpuścić.

— Najwidoczniej jestem tak dobrą aktorką, że nie zwróciłeś uwagi na mój udawany orgazm — uśmiechnęłam się słodko w jego stronę. Twarz Victora zaczęła się czerwienić od złościć, a ja poczułam rosnąca satysfakcję. — Tak szczerze powiedziawszy, nawet nie poczułam, kiedy wszedłeś we mnie. Takiego małego kutasa w życiu nie widziałam. Mierzyłeś go pod mikroskopem?

Jeszcze jedno słowo a ja skończyłabym martwa, a moim oprawcą byłby Victor we własnej osobie. Cóż skłamałabym, mówiąc, że nie podobałoby mi się ta wizja. Zdecydowanie byłam masochistką.
Widziałam, jak zaciska dłonie, które pobladły. Był wściekły, ale nie potrafiłam nic poradzić na mały uśmiech satysfakcji, który wkradł mi się na usta. Prowokowałam go i wcale nie skończyło się to dla mnie dobrze. Chłopak złapał ręką za tył mojej głowy i jednym mocniejszym ruchem sprawił, że podeszłam do niego. Nasze klatki piersiowe zetknęły się ze sobą, a powietrze, które zebrałam w płucach, wyparowało. Nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie.

— Musimy porozmawiać. — wyszeptał i odsunął się. Popatrzyłam na niego zaskoczona, kiedy wyciągnął dłoń w moją stronę. Przełknęłam głośniej ślinę i rozejrzałam się dokoła.

Praktycznie każdy na stołówce patrzył prosto na nas. Podanie mu ręki na oczach tych ludzi spowodowałaby nową lawinę plotek. A tego chyba bym nie chciała. No właśnie chyba. A może właśnie to sprawiło, że podałam mu tę rękę, patrząc prosto w oczy. Może to ta głupia chęć uniesienia się nad wszystkimi sprawiła, że z każdym naszym zbliżeniem schodziłam schodami prosto do piekła. Igrałam z losem i chyba coraz bardziej mi się to podobało. Bo w końcu czym było życie bez ryzyka?

Koszmar Minionej Nocy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz