Mrok znajdujący się w klubie rozpraszały jedynie delikatne fioletowo-różowe neony. Ilość szklanych naczyń, butelek oraz metalowych rurek odbijających światła nadawała wnętrzu tajemniczego klimatu. Wielu gościom dawało to wrażenie, jakby ich małe sekrety były tutaj bezpieczne. Jedno z miejsc przed sceną, najbardziej ukryte w cieniu, zajmował siwowłosy mężczyzna znany jako Erwin Knuckles. Przychodził tu od całkiem niedawna i zawsze zajmował ten sam stolik z butelką drogiego whisky i niską masywną szklanką wypełnioną dwiema kostkami lodu.
Pierwszy raz pojawił się w klubie wraz z grupą przyjaciół. Jednak za każdym kolejnym razem zjawiał się coraz później z mniejszą ilością towarzyszy. Aż w końcu zaczął przychodzić codziennie, przekraczając próg Vanilla Unicorn równo o północy i zostając w nim, aż do zamknięcia.
Zaczynał zawsze od zamówienia alkoholu, zostawiając na barze równą kwotę gotówki wraz z napiwkiem dla barmana. Dopiero otrzymując butelkę bursztynowego napoju mógł spokojnie skierować się do swojego ulubionego miejsca. Rozsiadając się wygodnie w fotelu wyłączał swój telefon, aby nikt nie przeszkadzał mu w chwili odpoczynku. Tutaj nikogo nie obchodziło co robi oraz nie interesowała jego obecność.
Erwin tak naprawdę sam nie był w stanie powiedzieć czemu tu przychodził. Od dnia rozwodu alkohol oraz obserwowanie półnagich, wirujących tancerek dawało mu dziwne ukojenie. Chociaż wcale nie przykładał większej uwagi do tego, co działo się na scenie. Był to dla niego czas na zebranie galopujących przez cały dzień myśli, które z każdą godziną się nawarstwiały. Jednak przy ekipie Erwin musiał udawać, że nic w jego życiu się nie zmieniło. Mimo że zmieniło się naprawdę wiele.
Nie mógł pokazać przyjaciołom, jak bardzo boli go fakt rozwiązania ustawionego małżeństwa. Sam nie rozumiał skąd to uczucie się w nim wzięło, ale moment w którym zgrabnym pismem zostawiał po sobie ślad na papierze urzędowym stworzył w jego sercu dziwną ranę, z której codziennie coraz mocniej sączył się ból. Przez ostatnie dwa lata łączyła go oraz Gregory'ego dość specyficzna relacja. Z jednej strony nienawidzili się, ale z drugiej uwielbiali spędzać ze sobą czas. Mimo że Erwin irytował się na samą myśl kolejnego przesłuchania z ramienia sierżanta Montanhy, to zawsze były one dla niego ekscytujące. Tylko ten jeden funkcjonariusz widział w nim jeszcze odrobinę człowieczeństwa. Inni traktowali go niczym śmiecia, dla którego nie ma już ratunku, a Gregory potrafił wyciągnąć do niego pomocną dłoń.
Każde kolejne ich prywatne spotkanie sprawiało, że zbliżali się do siebie. Erwin czuł, że może zaufać Montnahie, dlatego mówił mu o większości swoich przewinień. Również dlatego jego wybór na małżonka w operacji biznesowej padł właśnie na funkcjonariusza. Wiedział, że Gregory nie jest do końca święty więc bez problemu zgodzi się na przekręt finansowy, ale również zdawał sobie sprawę, że dla departamentu sprawiedliwości będzie on najbardziej wiarygodnym partnerem, ponieważ większość miasta już od dawna uważała ich za parę. Jednak to nie były wszystkie powody, dlaczego Erwin zdecydował się na zawarcie umowy wraz z Montanhą. Mężczyzna wielokrotnie czuł dziwną potrzebę bliskości zwłaszcza, gdy widział funkcjonariusza. Za każdym razem toczył w swoim wnętrzu wojnę, aby zdusić to uczucie i w większości przypadków udawało mu się. W większości, ponieważ Erwin nie był w stanie zliczyć ilości bezsennych nocy, gdy nagłe myśli o Gregory'm nie dawały mu spokoju. Dopiero stojąc przed ołtarzem Erwin zaczął zastanawiać się czy przez ostatnie dwa lata nie mylił się, co do uczuć którymi darzył Gregory'ego. Może tak naprawdę nie potrzebował tych wszystkich walk z samym sobą, a bardziej akceptacji tego jak się czuł? Wtedy jednak wszystko działo się zbyt szybko, aby w jakikolwiek sposób zareagować. Erwin po prostu oddał się w całości ceremonii, aż do pocałunku.
CZYTASZ
VANILLA || Montanha x Erwin
Fanfiction[...] Zaczynał zawsze od zamówienia alkoholu, zostawiając na barze równą kwotę gotówki wraz z napiwkiem dla barmana. Dopiero otrzymując butelkę bursztynowego napoju mógł spokojnie skierować się do swojego ulubionego miejsca. Rozsiadając się wygodnie...