Rozdział 1

1 0 0
                                    

Aria

Niedziela minęła standardowo w łóżku na zmianę ze sprzątaniem. Trzeba było nadrobić tygodniowe zaległości choć odkurzacz i tak musiał chodzić codziennie bo inaczej sama bym była cała w sierści.

Za to w poniedziałek wielki powrót do biurowej rzeczywistości. Po drodze do pracy kawa i o dziwo nie było mojego ulubionego baristy, a już chciałam dzisiaj zapytać go o numer telefonu.

Przy swoim biurku byłam jak zawsze przed czasem i powoli układałam listę klientów, do których powinnam zadzwonić.

-Hej Ari!- o meblościankę oparła się moja przyjaciółka „z biurka obok"- I jak, zagadałaś go?

-Nie... Dzisiaj chyba miał wolne- westchnęłam- może po prostu nie jest nam dane się umówić.

Mia zaśmiała się i podała mi czekoladowego batonika na pocieszenie.

-A słyszałaś- ściszyła głos- Dzisiaj ma dołączyć jakiś nowy kierownik. Podobno kiedyś tu pracował, ale przenieśli go, aby rozbujał oddział w innym mieście i ściągnęli go z powrotem.

-Czy mam rozumieć, że u nas jest teraz źle?- na moje pytanie Mia wzruszyła ramionami- A co z Karolem?

-Wrócił na swoje poprzednie stanowisko na magazyn i to z dwa tygodnie temu. Nie zauważyłaś?

Poczułam ogromną ulgę. Tak bardzo starałam się go unikać, że myślałam iż wychodzi mi to doskonale, a tak naprawdę to nie było go na naszym piętrze.

-Cóż... Zmiana pewnie mu się przyda.

-Emi za to chodzi przerażona. W końcu jest sekretarką kierownika. Za wiele do tej pory nie robiła.

-I mówisz, że ten sądny dzień jest dzisiaj?

Mia pokiwała energicznie głową.


Vuko

Obejrzałem się z każdej strony przed lustrem u krawca. Oficjalne ubrania były bardzo niekomfortowe i utrudniające ruchy. Nic dziwnego, że szlachecka śmietanka plus władcy musieli mieć straż u boku. W tym czymś w żaden sposób nie da się obronić! Jednak przed rodziną królewską nie mogłem pokazać się w moim codziennym stroju, który wymagał wyprania. Gdzieniegdzie były plamy, których nie mogłem się pozbyć, a to oznaczało wizytę u zielarki.

Poprawiłem kołnierz kremowej koszuli i dłońmi bardziej naciągnąłem brązowy frak. Czekałem jeszcze, aż krawiec przyniesie mi białe spodnie. Chociaż jakby tak pójść w samych kalesonach i oficerkach? Na pewno zostałoby to zapamiętane.

-Ostatnia para- odezwał się za mną mężczyzna- Wygląda Pan naprawdę dobrze, choć fakt, frak mógłby być trochę większy. Niestety przez noc nie dam rady nic z tym zrobić.

-Nic nie szkodzi. To tylko jeden wieczór, wytrzymam- puściłem mu oczko i założyłem spodnie- Biorę wszystko- powiedziałem od razu.

-Bardzo mnie to cieszy oraz dziękuję- mężczyzna skłonił się delikatnie- Mój syn zaraz skończy czyścić buty. Proszę wszystko zdjąć, zapakuję.

Poszło nad wyraz szybko. Po zdjęciu koszuli, mój wzrok zatrzymał się na medalionie. Okrągłym, srebrnym z wypukłym śpiącym licem zwiniętym w kłębek. Medalion Białego Lisa... Vuko, Wojownik Boga...

Krawiec wrócił z papierowym zawiniątkiem oraz pięknie wyczyszczonymi butami. Szybko dokończyłem się ubierać i spojrzałem na zegarek, który mężczyzna trzymał w dłoni. Za oknem powoli robiło się ciemno, zapewne zaraz zamykają zakład.

-Która godzina?- zapytałem lekko marszcząc brwi.

-Prawie osiemnasta. w dobrym towarzystwie czas bardzo szybko leci- zaśmiał się.

-Tak, to prawda.... Zaraz! Osiemnasta?! O kurwa... - prawie się wywaliłem zakładając drugi but- Czy mogę to wszystko zabrać rano?- wyciągnąłem z sakiewki więcej niż krawiec wcześniej mi powiedział- Przyjdę z samego rana!

Widziałem, że napiwek bardzo go ucieszył. Tym bardziej przystał na moją propozycję i życzył udanego wieczoru.

Wypadłem z budynku i ruszyłem w stronę lasu za miastem.


Aria

Na sali robiło się coraz głośniej i coraz mniej osób zajmowało się tym czym powinno. Musiałam zasłonić jedno ucho, aby móc zrozumieć co mówi do mnie osoba po drugiej stronie słuchawki.

-Dobrze... Postaramy się to wysłać najszybciej jak to tylko możliwe. Już idę do magazynu. Jeszcze raz przepraszamy.

I znów musiałam świecić oczami za Karola. Miałam nadzieję, że nowy kierownik faktycznie zrobi porządki.

Zabrałam kartę zamówienia, które zostało złożone oraz skan od klientki z towarem, którego nie dostała.

-Gdzie idziesz?- Mia od razu zareagowała widząc, że wstaję.

-Jeśli zaraz nie zrobimy korekty to stracimy ważnego klienta, a to nie byłby dobry początek współpracy z nowym kierownikiem. A ona tylko czeka, z palcem przy klawiaturze żeby wysłać bardzo soczystą skargę.

Nie czekając na to jak odpowie, ruszyłam szybkim krokiem do wyjścia z sali, a następnie skręciłam w lewo, gdzie na końcu korytarza była winda. Już ja im pokaże, że lepiej aby przyłożyli się do swojej pracy, a nie tylko bawili się w wyścigi wózkami widłowymi. To nie oni muszą użerać się z ludźmi przez telefon, a cała wina za źle skompletowane zamówienie zawsze spada na nas.

Wcisnęłam przycisk -1. Miałam do pokonania kilka pięter, zatem czas na ćwiczenia oddechowe i ochłonięcie.

"Aria, bądź mądrzejsza. Nie daj się im sprowokować..."- powtarzałam sobie w myślach.

Winda nagle się zatrzymała, zadzwoniła, a drzwi się rozsunęły. Odruchowo wyszłam mijając wysokiego mężczyznę. Zatrzymałam się jednak widząc przed sobą ogromny hol oraz recepcję. To był parter... Nie magazyn...

-Czyżby nie to piętro?- usłyszałam za sobą.

Odwróciłam się i lekko zarumieniona wróciłam do windy. Dopiero teraz się mu przyjrzałam. Dżinsy, biała koszula, brązowa marynarka, brązowe włosy, kilkudniowy zarost i... Przez chwilę mi się wydawało, że jego oczy były bordowe, jednak kiedy mrugnęłam okazało się, że są również brązowe. To pewnie gra światła... Albo mam już zwidy.

Winda ponownie ruszyła w dół. Kiedy wyszłam, obejrzałam się jeszcze na chwilę. Mężczyzna wcisnął 3 piętro i uśmiechnął się do mnie delikatnie.

Jechał do nas...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 02, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Mavelle - Dwa światyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz