𝓙𝓾𝓼𝓽 𝓭𝓸 𝓲𝓽

26 4 0
                                    

Dźwięk wystrzałów, krzyki koreańskich szych, ten boski zapach świeżej krwi i potu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dźwięk wystrzałów, krzyki koreańskich szych, ten boski zapach świeżej krwi i potu. Ból wymazany na ich twarzach, oraz te potargane ubrania, zdobione kamieniami szlachetnymi, były powodem do lepszych nastroi całej grupki Allers, która właśnie wykonywała pierwsze strzały. Nie byli najwięksi w Korei, nie mieli dużej popularności, ale nie można było im odebrać wręcz szaleńczej brutalności, którą obdarzali tych, którzy tylko zaleźli im za skórę. Przede wszystkim ich szefowi, który nie był najgorszym człowiekiem na świecie. Pozwalał im za samowolkę. Mieli wykonać swoje zadanie, nie dając się schwytać, bądź zabić, a dalsze szczegóły go nie interesowały. W jaki sposób było to robione, nie interesowało mężczyzny.

Krew poplamiła beżowe ściany z bogato zdobionymi detalami. Żyrandole już dawno nie znajdywały się na swoim pierwotnym miejscu. Pod nimi leżały zmiażdżone ciała, tworzące strumyk gęstej krwi. Parkiet z paneli w kolorze kości słoniowej, w tym momencie wyglądał, jak czerwony dywan na gali rozdania Oscarów.

Głos pocisków z broni palnej, mieszał się z krzykami pięknych kobiet, które znalazły się w tym miejscu tylko przez trzymanie ust na kłudkę, oraz związanie z odpowiednimi osobami.

One też poniosą karę, każdy kto znalazł się w tym miejscu.

Po strzale w głowę, oraz drugim dla pewności, opadały na ziemię, jak zwykłe, obrzydliwe robaki. Bo takie właśnie były, wszyscy tacy byli. Tutaj leżąc na ziemi, już nikt nie mógł pochwalić się pełnym portfelem, nieruchomościami, kochankami. Musieli zapłacić, za wyrządzone krzywdy dzieciom, które w haniebny sposób sprzedawali na czarnym rynku. Wszystkie drogocenne tu przedmioty były zakupione właśnie przez handel dziećmi, a to było nad wyraz obrzydliwe. Nikt więc się nie hamował, takie zachowanie musi zostać z tępione w najbrutalniejszy sposób.

Byli piękni. Bo mokre plamy, które w tym momencie tworzyły czerwoną wykładzinę, były piękne, idealnie dopasowały się w jej gusta.

Kochała pusty wzrok złych ludzi, którzy nagle stawali się tak pokorni, błagając o litość, póbujący się bronić. Ludzi, którzy przez wiele lat odbierali życia, dla własnych potrzeb, teraz stają przed sądem ostatecznym i przegrywają własne życie.

Y/N była szalona. Nie można mylić z pozytywną stroną tego słowa. Jej sadystyczna strona w takich momentach nie pozwała jej racjonalnie myśleć, ona i tak już dawno była martwa. Nie tak, jak ci, po których twardo deptała, była martwa w trochę inny sposób. Dla tego świata, była najgorszym rodzajem trupa, niczym zombie. Nie odczuwała emocji, pragnęła jedynie rozlewu rubinowej cieszy, ten widok dla niej był kojący.

— Będę cię osłaniała.

Ominęła szybkim krokiem Jeongguka,  nie dając mu nawet chwili na odpowiedź. Mężczyzna nienawidził, gdy młodsza od niego dziewczyna swoim drobnym ciałem obiecała mu ochronę. Nie trzeba wiele do nieszczęścia, które może wydarzyć się w takim momencie. Prawda była jednak taka, że Jeon nigdy nie mógł czuć się choć trochę zagrożony, gdy miał ją przed sobą. Tworzyli idealny duet, mimo nienawiści. Byli rywalami, bo tylko przed sobą musieli udowadniać, kto jest lepszy. Oboje nie mogli odpuścić, uważali się za mistrzów, poniżając tą drugą osobę. Skakali sobie do gardeł i to dosłownie. Nie dawali sobą dominować na misjach, ale i tak, to Y/N mówiła ostatnie słowo i podejmowała decyzję, a starszy musiał się jedynie dostosować. Takie były odgórne rozkazy, nie zamierzał zostać dywanikiem dla swojego szefa. Dlatego właśnie dawał sobą pomiatać małej smarkuli, dla zwykłego bezpieczeństwa.

MADNESS | Jeon Jeongguk× readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz