Obiekt GX3

16 3 0
                                    

Nie wiedziała ile czasu minęło. Straciła to poczucie po tygodniu od ostatnich przenosin. Żyła jak zwierze w klatce, ludzi widziała tylko przez szybę swojej celi bądź na „treningu" który polegał na zabijaniu ludzi, których wypchali jej do klatki. Gdy pierwszy raz sprzeciwiła się im, miała dwanaście lat. Chcieli aby była bezlitosna, zamykali z nią Kobiety, Mężczyzn, Ciężarne, Dzieci, Starców czy zwierzęta. Przy pierwszej ciężarnej kobiecie sprzeciwiła się co poskutkowało tygodniowym brakiem jedzenia, wody oraz cogodzinne elektrowstrząsy przez metalową obroże na jej szyi.

Nie wiedziała w jakim odstępie czasu przewożono ją z jednej bazy do drugiej. To głównie podczas tego przetransportowania dowiadywała się informacji które pozwalały jej nakreślić sytuacje w której trwała od lat. Wiedziała że jej porywacze działali w Hydrze, mama z resztą ostrzegała ją, że mogą ich szukać. Wiedziała też o ludziach nazywanych Avengersami, często rozmawiali o swoich obawach przed odkryciem przez nich. Musieli być kimś w rodzaju „tych dobrych".

— Obiekt GX3 przygotuj się do transportu — po celi rozniósł się dźwięk z głośników umieszczonych w roku sali. Dziewczyna zerwała się z betonowej podłogi odgarniając włosy z twarzy. Ubrana była w poplamiony i przedarty już dres. Wymieniali jej go co kilka tygodni. Wiedziała co ma robić, przechodziła przez to samo za każdym razem gdy ktoś zapewne zbliżał się do odkrycia ich bazy.
Oparła się o ścianę z rekami wyciągniętymi powyżej głowy. Usłyszała trzask automatycznych drzwi które rozsunęły się tuż za nią. Ruszyła wolnym krokiem w stronę korytarza a następnie drzwi które zapewne prowadziły do czarnego, pancernego samochodu którym zazwyczaj ją przewozili. Zadbali żeby przejście z budynku do pojazdu było tak szczelne ze ledwo dało się w nim oddychać.

Gdy była już w szczelnie zamkniętym pojeździe usiadła na ziemi opierając głowę o metalową ścianę.

Ciekawe gdzie tym razem mnie wywiozą.
Zapytała sama siebie chodź bardzo dobrze wiedziała, że i tak nigdy się nie dowie gdzie jest.

— Kapitan i reszta siedzą nam na ogonie. Widocznie Barnes pamięta lokalizację naszych baz, szturmują je jedno po drugim. — usłyszała z kabiny kierowcy. Ktoś ma na nich oko, to znaczyło ze są szanse aby ktoś ją uwolnił. Jednak czy tego chciała? Była niebezpieczeństwem, powinna być trzymana jak najdalej od ludzi. Nie panowała nad sobą, nad emocjami. Gdy pierwszy raz wpadła w szał miała rok, wtedy nieświadomie zabiła narzeczonego matki. Potem już tylko uciekały, tyle pamietała ze swojego  życia. Ból i smierć towarzyszyła jej do dziś.

— Wakanda im pomaga, dlatego przenoszą nas najdalej — odparł drugi głos na co dziewczyna się skrzywiła. Wakanda? Dość często słyszała o tym miejscu podsłuchując rozmowy. Nie miała jednak pojęcia czym oraz gdzie była.

— Co to do cholery?! — usłyszała wrzask a chwile po tym poczuła szarpnięcie uderzając ciałem o dach pojazdu. Wciągnęła gwałtownie powietrze słysząc wystrzały broni. Nie, nie, nie! Nie mogli jej uwolnić, to by był koniec. Byłaby wolna a wraz z nią jej przekleństwo i zagrożenie dla ludzi.

— Sam, zajmij się tym działkiem! — wrzasnął ktoś a następnie odgłos strzałów w równomiernym tępie, ucichł. Minęło dobre dziesięć minut zanim cały gwar całkowicie ucichł. Siedziała w tym czasie pod ściana skulona i modliła się aby jej „wybawcy" nie zauważyli że jest tam auto transportowe. To była złudna nadzieja.

Trzask zamków a następnie oślepiające światło uderzyło w jej oczy. Uniosła dłoń zasłaniając słońce.
— Steve...chyba znalazłem — powiedział czarnoskóry mężczyzna ubrany w kostium z goglami na twarzy. Nie ruszyła się, nie wiedziała czy chcą jej zarobić krzywdę i mogłaby wtedy po prostu go zabić, w końcu robiła to tyle razy, ale miała dość śmierci.

— Nazywali cie obiektem GX3 — powiedziała blondwłosa kobieta stając obok mężczyzny z urządzeniem przypominającym tablet. Spojrzała na nią i wróciła do grzebania w przedmiocie — Obiekt włada śmiercionośnymi zdolnościami, w razie problemów strzelać bez rozkazu — przeczytała na co dziewczyna odwróciła wzrok. Czarnoskóry zrobił krok w jej strony na co ta pokazała mu dłonią aby się zatrzymał.

— Uwolniliście mnie, dziękuje. — wstała stając naprzeciw nich — Ale poradzę sobie sama, uciekajcie stąd. — powiedziała i poczuła jak jej gardło boli ją od rzadkiego używania strun głosowych.

— Nie wypuścimy broni Hydry, zwłaszcza ze nie wiemy co znaczy „włada śmiercionośnymi zdolnościami" — parsknęła kobieta. Czarnowłosa zmarszczyła brwi widząc trzecią osobę. Wyglądał jak żołnierz. Jego blond włosy były w nieładzie a brodę ozdabiał kilkudniowy zarost. Jego strój zdobiła gwiazda na piersi oraz biało czerwone paski na brzuchu.

— Jesteśmy tu po to żeby ci pomóc, zapewne podali ci serum super-żołnierza. Mamy doświadczenie w tych sprawach. Uwolnimy cie od tego — blondyn podszedł jeszcze bliżej niż drugi mężczyzna. Dziewczyna zaśmiała się cicho na co oni spojrzeli na nią niezrozumiale.

— Nie jestem Super-żołnierzem. — pokiwała głową śmiejąc się cicho. — W przeciwieństwie do innych, nie jestem dziełem Hydry. Porwali mnie raczej, żeby mnie wykorzystać a nie udoskonalić — westchnęła. Czy oni naprawdę nie mieli więcej informacji? Widocznie Hydra zadbała o to aby jej istnienie było ścisłe tajne. Bardziej tajne niż serum.

— Czymkolwiek jesteś, albo pójdziesz z nami, albo oni cie znajda prędzej czy później — kobieta rzuciła jej elektroniczny dysk który wiedziała ze służy do zdjęcia obroży z jej szyi. Chwyciła go i wsunęła w wejście do obroży która po sekundzie opadła na ziemie uwalniając ją.

Nie czekali na nią, po prostu wyszli rozglądając się do okola. Ta ruszyła powoli do wyjścia. Czy czuła się zagrożona? Nie bardziej niż całe swoje życie, wiedziała ze jest wolna wiec może się och pozbyć w ułamku sekundy. Zastanowiła się chwile zanim zrobiła pierwszy krok stawiając bosą stopę na asfalcie. Rozglądnęła się do okola. Byli na pustej drodze pod środku pustyni. Żadnych ludzi, żadnych żywych istot. Dobrze to przemyśleli.

Obróciła się wokół swojej osi i zdziwiła się widząca dziesiątki martwych ciał swoich oprawców oraz w połowie rozwalone pojazdy które zapewne jechały w konwoju transportującym ją. Była zbyt rozkojarzona aby zauważyć skradająca się od boku agenta hydry który widocznie miał zabić ją trzymającym w dłoni nożem. Ogarnęła to w porę kładąc dłoń na jego twarzy. Mężczyzna po prostu wrzasnął i zaczął robić się przezroczysty, coraz bardziej po czym zniknął całkowicie.

— Co ty z nim zrobiłaś?! — wrzasnął czarnoskóry. Odwróciła wzrok w jego stronę. Stał z towarzyszami a na ich twarzach pojawiło się przerażenie. Właściwie to na dwójce bo blondyn miał minę wyrażającą skupienie.

To był właśnie dar przewijania. Mogła cofnąć istotę do poprzedniego stanu, cofnąć operacje, cofnąć gojenie rany, cofnąć ją do stanu w którym nie istniała.

Freyja || Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz