---------------------------------------------------------
Godzina 12, dzwoni mój budzik. Nie mam ochoty wstawać, jestem strasznie zmęczony pomimo, że spałem jakieś 12 godzin. Bolą mnie oczy od płaczu.
Patrzę na telefon w nadziei na jakieś powiadomienie od Dream'a ale na próżno. Czuję się strasznie. Nie mam ochoty nawet tam iść.
Przeglądam tiktoka a za chwilę jest już 12:47. Szybko zbieram się z łóżka jakbym dostał nagły zastrzyk energii i w pośpiechu ubieram strój koszykarski. Biorę plecak który nadal stoi przed drzwiami od wczorajszego wieczoru.
Jakimś cudem zdąrzyłem na trening. Dzisiaj gramy mecz z chłopakami ze szkoły w Miami. Widzę Dream'a gadającego z Sapnap'em. To jego przyjaciel. Zamiast iść się z nim przywitać idę prosto do szatni.
Jest pusta, wszyscy już są na boisku. Nagle z łazienki wychodzi mój trener.
- O cześć George. Nie jesteś jeszcze na boisku?
- Przed chwilą przyszedłem, już idę.
Zostawiam torbę i idę na boisko. Widzę Dream'a który na mnie patrzy i chce coś powiedzieć ale kiedy zauważa, że go ignoruję powstrzymuje się.
- No dobra chłopacy, dzisiaj dzień meczu, szybka rozgrzewka i gramy.
---------------------------------------------------------
Przez cały trening nie odezwałem się do Dream'a ani słowem. Nie chciałem pogarszać sytuacji. Nie wyglądał na specjalnie przejętego tym, że się do niego nie odzywam. Pewnie ma mnie w dupie.
Jest 14:06, mecz jest o 18:30 więc za niedługo jedziemy. Do Miami jedzie się trochę ponad 3 godziny więc modlę się aby nie siedzieć z Dream'em.
Po 10 minutach przyjeżdża nasz bus. Musiałem jeszcze wrócić się do szatni po plecak którego zapomniałem więc musiałem usiąść na ostatnim wolnym miejscu które było... Koło Dream'a.
Przez ponad godzinę siedzimy w ciszy. Słucham muzyki i oglądam widoki za oknem. Nagle Dream się do mnie odzywa.
- Hej, coś się stało? Czemu mnie unikasz? Nie odezwałeś się ani słowem na treningu.
Mój puls gwałtownie skacze w górę i znów zaczynam się stresować. Nie mam ochoty z nim teraz rozmawiać. Znowu się rozpłaczę.
- Wszystko w porządku. Mam dzisiaj jakiś słaby dzień. To tyle.
- Gogy. Proszę cię.
Gogy. Nikt tak do mnie nie mówi. Tym bardziej on. W jakimś stopniu jest to cringowe ale nie wiedzieć czemu podoba mi się to.
- Znowu się rozpłaczę. Nie chce żeby ktoś to zobaczył.
- Nie musisz się wstydzić płakać. Nikt nie jest z kamienia.
Wstydzę się płakać, wstydzę się mówić, wstydzę się wszystkiego. Wstydzę się mówić co czuje i wstydzę się tego co czuję.
- Dobra, chcesz wiedzieć?
- Jasne, że chcę.
- Za dużo rzeczy się dzieje na raz co mnie przytłacza i nie daję sobie z tym rady. Sam nie wiem czego chce i kim jestem i mam ochotę zamknąć się w pokoju na wieki. To tyle. Zadowolony?
W tym momencie łzy napływają mi do oczu ale powstrzymuje się od totalnego rozpłakania się.
- Czemu mi o tym nie powiedziałeś...
CZYTASZ
𝐂𝐥𝐮𝐛 𝐌𝐚𝐭𝐞 | 𝐃𝐍𝐅 𝐟𝐚𝐧𝐟𝐢𝐜
Fanfic𝟏𝟖 𝐥𝐞𝐭𝐧𝐢 𝐆𝐞𝐨𝐫𝐠𝐞 𝐠𝐫𝐚 𝐰 𝐤𝐥𝐮𝐛𝐢𝐞 𝐤𝐨𝐬𝐳𝐲𝐤𝐚𝐫𝐬𝐤𝐢𝐦 𝐫𝐚𝐳𝐞𝐦 𝐳𝐞 𝐬𝐰𝐨𝐢𝐦 𝐩𝐫𝐳𝐲𝐣𝐚𝐜𝐢𝐞𝐥𝐞𝐦 𝐂𝐥𝐚𝐲'𝐞𝐦. 𝐆𝐞𝐨𝐫𝐠𝐞 𝐨𝐝𝐤𝐫𝐲𝐰𝐚, 𝐳̇𝐞 ł𝐚̨𝐜𝐳𝐲 𝐠𝐨 𝐳 𝐧𝐢𝐦 𝐜𝐨𝐬́ 𝐰𝐢𝐞̨𝐜𝐞𝐣 𝐧𝐢𝐳̇ 𝐭𝐲𝐥𝐤𝐨 𝐩�...