Rozdział 1

33 3 1
                                    


- Elizabeth - usłyszałam krzyk, więc odstawiłam wiadro na ziemi, idąc do domu.
- Tak babciu ?- spytałam, widząc jak kobieta, krząta się po kuchni.
- Pojedziesz do miasteczka zawieźć Luci jajka - poprosiła, na co przytaknęłam.
- Umyj się dziecko – ponagliła mnie, na co przytaknęłam, idąc do łazienki. Umyłam ręce i buzię, po czym spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, szybko poprawiając włosy. W kuchni na stole leżała, wytłaczanka z jajkami. Wyszłam z mieszkania wsiadając do pickupa dziadka. Nasza wioska była mała, żyli tutaj głownie farmerzy, lub zatrzymywali się przejezdni. W San Leanna mieszkało zaledwie 600 osób. Jechałam ostrożnie, zatrzymując się koło domu pani Luci, dobrej przyjaciółki babci. Luci i babcia Anna, przyjaźnią się od szkoły podstawowej, były idealnym wzorem, do naśladowania w przyjaźni. Wysiadłam z samochodu z wytłaczanką w ręku.

- Dzień dobry - przywitałam starszą kobietę, która wyszła z mieszkania, w fartuchu kucharskim.
- Dzień dobry kochanie - przywitała mnie, zabierając z mojej ręki jajka. Obserwowała coś za mną, więc również się odwróciłam, by zauważyć jadący autobus.
- Kto to ?- spytałam, spoglądając na jej zniesmaczoną minę.
- Pastor na okres wakacji przygarnął młodzież z zakładu karnego -westchnęła, a ja szerzej otworzyłam oczy.
- Mordercy ?- spytałam, na co ta machnęła ręką, bym mówiła ciszej mimo, że w okolicy nie było nikogo. Domki były oddalone najczęściej polami od siebie, lub zwyczajnie dużą działką. Machnęła bym się przybliżyła do niej.
- Ciężka młodzież nie wiem czy kogoś zabili - wyjaśniła, robiąc poważną minę. Pani Luci była zdecydowanie kobietą, lubiącą plotki. Miałam wiele razy wrażenie, że trzyma się dzięki plotkom w tak idealnym stanie w tym wieku, że tak powiem.

- Jedź i powiedz Annie, że ją poinformuję o przyjeździe - wyjaśniła, na co pokiwałam głowa. Wsiadłam do samochodu wracając na farmę.
- Babciu wróciłam!- krzyknęłam, wchodząc do mieszkania.
- Luci kazała przekazać, że się do ciebie odezwie- poinformowałam ją, na co przytaknęła.
- Tak wiem dzwoniła już do mnie – oznajmiła, na co przytaknęłam.
-Nie oddalaj się od domu bez poinformowania mnie - poprosiła, lecz jej ton wskazywał na rozkaz. Pokiwałam głowa, wychodząc na podwórko, by dokończyć malowanie kurnika.
- Elizabeth! - usłyszałam po raz kolejny, raz krzyk swojego imienia. Co oni się tak mnie dzisiaj czepili.
- Czy ja kiedyś skończę malować ten kurnik- westchnęłam, mówiąc sama do siebie.
- Coś się stało ?- spytałam, podchodząc do werandy.
- Pastor zaraz przybędzie z tymi ludźmi - wyjaśniła, przez chwilę zastanawiając się, jak nazwać osoby z zakładu poprawczego.
- Wejdź do środka i nie wyłaź - poprosił dziadek, który wyszedł z mieszkania. Zmarszczyłam brwi, spoglądając na nich podejrzliwie. Nie miałam zamiaru się kłócić, więc weszłam do domu. Podeszłam do zlewu, nalewając szklankę wody. Dzisiaj pogoda zdecydowanie dopisywała.
Czerwiec rozpoczął się upalnie.
- Zapraszamy Ojcze do środka - usłyszałam głos, babci, po czym cała trójka weszła do pomieszczenia.
- Pastor Karol - przywitałam duchownego, posyłając mu uśmiech. Mężczyzna również odpowiedział uśmiechem i skinieniem głowy.
- Napije się ojciec czegoś ?- spytał dziadek, na co ten odmówił.
- Mam 3 chłopców których chciałbym umieścić u was na farmie - zaczął mówić, a babcia z wrażenia, zakryła usta dłonią.

- Macie wolną stodołę mogą ją uprzątnąć i tam mieszkać - kontynuował, spoglądając na dziadka.

- Czy to konieczne ?- spytał starszy mężczyzna.
- Frank jesteście dobrą rodziną, która będzie miała na nich dobry wpływ - mówił pastor.
- Jesteście wiekowi żniwa się zbliżają, macie tylko Elizabeth gdzie lada dzień może wyjść za mąż - dokończył, spoglądając na mnie. Otworzyłam szerzej oczy spoglądając na niego. Nie śpieszyło mi się do ołtarza.
- Jeśli to konieczne przywieź ich - z wielkim żalem, zgodził się dziadek, na co pastor szeroko się uśmiechnął, podając dłoń dziadkowi.
- Pojedziesz za mną i przyjedziesz z nimi - usłyszałam jedynie, jeszcze na odchodne. Obserwowałam jak ruszyli do wyjścia.
- Babciu wszystko w porządku ?- spytałam, była bardzo blada. Bałam się że dostanie zawału zaraz.
- Jestem w szoku - wyjaśniła, na co przytaknęłam.
- Będzie dobrze – próbowałam ją pocieszyć, lecz spojrzała na mnie pustym wzrokiem.
- Pójdę posprzątać strych w stodole -poinformowałam, na co kiwnęła głową. Siedziała w miejscu, od momentu rozmowy z pastorem. Zabrałam potrzebne, mi rzeczy po czym ruszyłam w kierunku stodoły. Weszłam po drewnianych schodach, na poddasze. Trzymaliśmy kiedyś tutaj słomę, lecz nie dosychała, więc przetrzymujemy ją teraz w drugiej stodole. Zabrałam się za zamiatanie podłogi, która nie stawiała trudu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i stwierdziłam, że zdecydowanie przyda się umyć podłogę. Zeszłam po schodach, po drodze zabierając wiadro, by napełnić je w studni wodą. Po napełnieniu wiadra, wróciłam na strych mocząc pierw ścierkę, następnie owinęłam ją wokół miotły, myjąc w taki sposób deski. Po skończonej pracy, przetarłam czoło dłonią. Małe okno, wpuszczało do pomieszczenia światło, a na poddaszu zaczynało się robić duszno, najlepszym rozwiązaniem będzie uchylenie okna.
- No dalej - mówiłam sama do siebie, gdy okno nie chciało odpuścić.

- Pomóc ?- usłyszałam, więc szybko się odwróciłam. Przy schodach stał blondyn, dość wysoki, mogłam zauważyć tatuaż na jego dłoni.

- Nie dziękuję - odpowiedziałam, odwracając się do niego plecami, próbując dalej otworzyć okno.
- Pomogę -nalegał, przez co się odwróciłam, wpadając na blondyna.
- Proszę - odpowiedziałam, odsuwając się od niego i okna. Chłopak bez większego problemu otworzył okno. Nie zastanawiając się ruszyłam w dół schodów. Przed wejściem do stodoły stał pastor z dziadkiem i dwójką chłopaków.
- To Elizabeth moja wierząca - przedstawił mnie pastor, na co przytaknęłam. Chłopcy spojrzeli na mnie obojętnie. Nie wykazywali zainteresowaniem ani mną, ani rozmową dorosłych. Nikt nie zauważył jak się ulotniłam do domu.
- Są wytatuowani - babcia zaglądała przez okno.
- Co powiedzą ludzie - zamartwiała się.
- Że pastor uważa nas za dobrą rodzinę która zdoła ich naprawić - wyjaśniłam, na co pokiwała głową spoglądając przez okno. Westchnęłam, wchodząc po schodach, by dotrzeć do swojego pokoju. Zabrałam świeże ubrania, po czym udałam się do łazienki. Napuściłam wody do wanny, rozbierając się, tylko po to by do niej wejść i się umyć. Oparłam się plecami, o zimy metal, zastanawiając się jak to teraz będzie wyglądać. Wyszłam z wanny, po umyciu włosów i ciała. Włosy związałam w kitkę, a na siebie ubrałam spodenki materiałowe i luźną koszulkę. Uchyliłam okno w łazience, by wywietrzyć ją. Zeszłam na dół do kuchni, w której babcia się kręciła.
- Pomóc coś ?- spytałam, na co kiwnęła głową na marchewkę. Westchnęłam zaczynając obierać marchewkę.
- Przed wejściem do domu otrzepać buty - usłyszałam, więc przeniosłam swój wzrok na dziadka, który stał z otwartymi drzwiami, przytrzymując je dłonią, tylko po to by po chwili weszła trójka chłopców do przedpokoju, który służył nam za jadalnię, połączoną z kuchnią.

- Siadajcie do stołu chłopcy - poinformował dziadek, zajmując miejsce.

- Nakryję do stołu - poinformowała babcia, zabierając talerze, lecz dłonie jej się trzęsły. Pokręciłam głową sama do siebie.
- Ja to zrobię - szepnęłam, zabierając jej naczynia. Rozstawiałam naczynia na stole, ze spojrzeniem wszystkich na sobie.
- Nie myślcie nawet o mojej wnuczce - warknął dziadek, przez co posłałam mu uśmiech. Wróciłam po dzbanek z lemoniadą, kładąc ją na stole.
- Zrobiłam gulasz nie wiem czy lubicie – oznajmiła staruszka, siadając przy stole, więc również zajęłam miejsce.
- Nie wiem kiedy ostatni raz jadłem – z uśmiechem, odpowiedział chłopak w lokach.
- Wyjaśnię wam zasady jakie będą panować - zaczął dziadek.
- Łazienkę macie na dworze nazywa się toaleta podwórkowa, jest obok niej prysznic podwórkowy, macie zakaz zbliżania się do mojej wnuczki i żony - westchnął, przez chwilę zastanawiając się co dalej powiedzieć. Czułam cały czas spojrzenie na sobie, więc spojrzałam na blondyna, który siedział i spoglądał na mnie.
- Codziennie jemy razem posiłek i pracujemy razem - dokończyła babcia, a dziadek pokiwał głowa.
- Rozumiecie ?- spytał staruszek, na co młodzi mężczyźni kiwnęli głowami. Jedliśmy posiłek w grobowej ciszy, przez co straciłam apetyt.
- Zamknę zwierzęta - stwierdziłam, wstając od stołu.
- Zostaw ja zmyję - poinformowała mnie babcia, zatrzymując mnie dłonią, gdy chciałam zabrać talerz. Kiwnęłam głową, wychodząc z domu, tylko po to by zamknąć kury.
- Nie przedstawiłem się - usłyszałam za sobą, znajomy głos.
- Niall jestem - poinformował mnie chłopak, gdy się odwróciłam.
- Elizabeth - poinformowałam, na co pokiwał głowa.

- Co mówiłem o rozmowie z Eli - warknął dziadek, wychodząc z domu razem z dwójką chłopaków.

- Przedstawiałem się tylko proszę pana - wyjaśnił blondyn, na co dziadek pokiwał głową, po czym zmroził go wzrokiem, przez co chłopak się odsunął, unosząc ręce w górę. Posłałam chłopakowi uśmiech, wracając do mieszkania. 

słów: 1403

Rozpoczynamy nową opowieść, trochę więcej czasu pojawiło się u mnie w życiu więc zabrałam się za opowieść, z którą dość długo zwlekałam. Mam nadzieję że przypadnie wam do gustu. 

Farm Girl ~N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz