Rozdział 5

736 47 13
                                    

Obudził mnie delikatny, subtelny kobiecy głos. Czułem jak unoszę się nad ziemią, dodatkowo promyki słońca przebijały się rozświetlając moją twarz. Poczułem ciepło dłoni, która gładziła moją rękę i lekki oddech zbliżający się do mojej twarzy.

F: Bartek wstajemy, mam dla Ciebie niespodziankę. Załatwiłam Ci dzisiaj wolne!

B: Fausti, jaki miły widok od rana.

F: Ubierz się wygodnie, zabieram Cię w pewne miejsce.

B: A coś więcej ?

F: Za dużo chciałbyś wiedzieć, czekam na dole.

Wyglądała przepięknie, miała na sobie białą zwiewną sukienkę która dodawała jej delikatności. Stała oparta o skuter, którym miała mnie gdzieś porwać. Byłem ciekaw gdzie, ale ta nutka niepewności była całkiem przyjemna.

F: Gotowy ?

B: No nie wiem, umiesz nim jeździć ?

F: Zaufaj mi! Nic Ci nie grozi, ze mną jesteś bezpieczny.

B: Haha, okej!

BF: Dzieciaki poczekajcie, macie tutaj mały prowiant na drogę! Bartek nie boisz się jechać z moją wnuczką ?

B: Dlaczego, były już jakieś ofiary ?

F: Trzymaj się mocno!

B: Chwila, co ?!

Odjechali a za nimi został tylko kurz.

BF: Haha, biedny młody człowiek. Nie wie na jakie ziółko trafił.

*Bartek

Droga była przepiękna, nie mogłem napatrzeć się na otaczającą nas roślinność. Powiew wiatru unosił jej piękne blond włosy ku górze, nie mogłem uwierzyć że znów jestem u jej boku. Dojechaliśmy na miejsce, moim oczom ukazało się piękne pole winogron. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem, byłem w szoku.

F: I jak ? Warto mi zaufać ?

B: Jeszcze się pytasz ?

F: Haha, chodźmy. Zapraszam na piknik!

Rozłożyliśmy koc wśród uprawy, jedzenie pozostało w koszu. Zdziwiłem się gdy Faustynka zza pleców wyciągnęła białe wino, przecież ona prowadzi.

B: Emm, Fausti a kto poprowadzi skuter ?

F: Nic się nie martw, daleko nie mamy. Dojedziemy cali i zdrowi.

B: No nie wiem, może lepiej nie.

Położyła palec na moich ustach.

F: Chyba jeszcze nie poznałeś włoskiego życia, daj się w nie wprowadzić.

B: Okej, w takim razie oddaję Ci się w całości.

F: Hmm, uważaj bo wielu dzięki temu marnie skończyło.

B: Amatorzy...

F: Hahahaha.

*Fausti

Otworzyłam butelkę wina, Bartek jest taki słodki. Czuję się totalnie swobodnie w jego towarzystwie, jakbym go znała od lat. Ten uśmiech i podobny do mnie flirciarski dowcip rozkładają mnie na łopatki. Wspólny posiłek i spożyty alkohol pozwolił się nam ponieść. Zaczęliśmy tańczyć, śmiać się w niebogłosy po prostu nareszcie żyć!!! Runęliśmy oboje na koc.

F: Dziękuję Ci za dzisiaj!

B: To ja dziękuje, właśnie przecież Ty pięknie śpiewasz! Zanucisz coś dla mnie, proszę...

Zaczęła śpiewać naszą wspólną piosenkę, którą kiedyś graliśmy wspólnie. Popłynęła mi łza.

F: Bartek, wszystko okej ?

B: Tak, tak coś mi wpadło do oka po prostu.

F: Ta piosenka ma dla mnie szczególne znaczenie, może kiedyś Ci opowiem. A może Ty coś zaśpiewasz ?

B: Ja niee, no coś Ty! Nie umiem śpiewać.

Przecież gdybym zaczął śpiewać od razu by rozpoznała kim jestem. Nie mogłem w tym momencie do tego dopuścić.

B: No nie namówisz mnie.

F: Szkoda, no cóż.

B: Wracamy, zaczyna się robić późno.

F: Hmm, no dobrze. Aleee jeszcze wieczorem zagramy w planszówki.

B: Haha, okej!

Bartek był przerażony drogą powrotną, Fausti ledwo trzymała się na nogach.

B: Stop, daj ja będę prowadził !!!

F: Haha, jaki przerażony! Dobra, dobra przesiadka.

Wtuliła się we mnie a ja czułem jak unoszę się nad ziemią.

B: No dobrze moja droga, wysiadka.

F: Przebiorę się i lecę po gry.

B: Okej, ja zrobię nam herbatę.

Wspólna gra zajęła nam z dobre 3 godziny. Fausti nie potrafi przegrywać, ma tak od dziecka. Zawsze dawałem jej wygrać, bo inaczej chodziła obrażona. Nawet teraz gdy jest dorosła wygląda słodko z tą swoją minką, jak obrażony dzieciaczek.

B: Wygrałem!

F: Nie to niemożliwe!

B: A jednak, hejjj rozchmurz się.

F: Jeszcze jedna runda!

B: Haha, okej.

Specjalnie dałem jej wygrać.

F: Haha i co, kto jest królową tej gry ?

B: Oczywiście Ty !

F: Lecę spać, dziękuję Bartuś za dziś.

B: Ja dziękuję!

Wtuliła się we mnie, nie chciałem jej puścić.

F: Emm, Bartek ?

B: A tak, przepraszam. Zmęczony jestem.

F: Nic nie szkodzi, do jutra!

Jej uśmiech towarzyszył mi podczas gdy wchodziła po schodach. Nie mogę dopuści do tego ślubu!

Nieoczekiwane powroty!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz