Jak codzień rano pierwszego dnia roku szkolnego miałam ochotę rzucić budzikiem o ścianę, ale to by nie pomogło bo nawet gdybym rzuciła budzikiem to moją mamę by nie powstrzymało wejścia do mojego pokoju i przerwania mojego pięknego snu. Ona już była jednym z denerwujących budzików w te okropne dni. Wstałam przeklinając w duchu, żeby ten dzień się szybciej skończył niż zaczął. Tak bardzo nie miałam na niego ochoty. Wstałam i ubrałam swoje kapcie świąteczne mimo, że był 4 września 2022 roku. Zmierzałam do swojej prywatnej łazienki. Tak bardzo się cieszyłam, że mam prywatną łazienkę, oszczędziłam sobie bełkotania i długich wymów swojego starszego o zaledwie 2 lata brata, że łazienka służy do szybkiego skorzystania, a nie przebywania tam pół dnia. Była 6:00, a ja już nienawidziłam tego pieprzonego dnia. Gdy spojrzałam w lustro jak wyglądam, a wyglądałam fatalnie. Moje brązowe dłuższe od ramion włosy były w każda możliwą stronę, moja twarz była cała opuchnięta i miała wielkie sińce pod oczami, bo jak zwykle całą noc przepłakałam z niewiadomo jakich przyczyn. Moje niebieskie oczy były przekrwione od nadmiernego płaczu. Umyłam się cała, żeby zmyć cały ten bród mimo, że nie miałam za bardzo dużo czasu. Zrobiłam poranna pielęgnacje twarzy i się pomalowałam jak zawsze. Nic specjalnego. Tusz do rzęs i róż nie miałam ochoty się stroić do jakiegoś cyrku dla zwierząt. Gdy się pomalowałam, a zajęło mi to jakieś 5 minut, zaczęłam się ubierać. Ubrałam na siebie swoje ulubione flared low jeans mimo, że były z niskim stanem wyglądały na mnie bosko, ponieważ uważałam, że miałam ładna dopasowaną do nich figurę. Nie uważałam siebie za ideała wbrew przeciwnie. Jedynie co w sobie akceptowałam to figurę nic poza tym. Ubrałam do tych spodnich biały top w długim rękawem. Rozczesałam włosy i Wzięłam plecak szybkim ruchem spakowany dzień wcześniej przed tym tragicznym dniem. Zeszłam na dół do salonu szybkimi krokami, gdy dostałam SMS od Emily, że już czeka pod moim domem. Emily to moja najlepsza przyjaciółka i mój szofer dopóki nie zdam prawo jazdy. Już w październiku będzie moje 4 podejście do tego zjebanego egzaminu.
- Madison pośpiesz się, Emily już czeka przed domem - burknęła moja mama od niechcenia.
Jennifer Wilson. Miała blond farbowane włosy. Zdecydowanie to był jej kolor. Dodawał jej charakteru, którego sobie nie oszczędzała. Miała błękitne oczy jak ocen. Miała na sobie biały szlafrok i niedbały kok. Była przepiękna i mądra, czego nie mogłam powiedzieć o moim bracie. Lukowi. Brakowało mu tej inteligencji. Aha No tak on nawet mózgu nie miał, bynajmniej go nie używał.
- tak mamo wiem, napisała mi wiadomość już wychodzę
- super. Weźcie ze sobą Luka, ponieważ wczoraj auto mu się zepsuło - rozkazała Jeniffer - I nie ma dyskusji!
- Ochhh, gdzie ten baran? - wydumiłam z siebie - spóźnimy się przez tego idiotę!
- Maddison! - upomniała Jennifer - Luke, na dół i wychodź już bo nikt na ciebie czekać nie będzie - krzyknęła Jennifer od niechcenia.
Luke zbiegł na dół, a gdy zobaczył mnie odrazu przewrócił swoimi brązowymi oczami góry nogami. Miał brązowe włosy roztrzepane w każdą stronę, ale muszę przyznać, że dawała mu uroku taka fryzura. Był wysoki i dobrze zbudowany jak na takiego idiotę. Miał ubrany biały t shirt z Nike i szare dresy. Plecaka nawet nie ma. Nic dziwnego. Jak na debila przystało. Nie wiem jakim cudem zdaje z klasy do klasy, jak nawet plecaka nie ma, a co dopiero książek.
- No nie gadaj, że mam z nią jechać!? - jęknął Luke - pojebało? Jak mam się z nią pokazać w szkole?
- Luke Wilson! - upomniała go mama - nie przekraczaj granic mojej wytrzymałości, bierz śniadanie i wychodź - jęknęła Jennifer
Wzięliśmy śniadanie i się pożegnaliśmy przy tym nie odbyło się bez przepychanek. Oczywiście nie mieliśmy już po 6 lat, tylko ja 17, a ten idiota bez mózgu już 19. Na ganku ubrałam swoje nowe Nike i wystrzeliłam jak piorun do samochodu by zająć miejsce pasażera. Luke zajął miejsce na tylnim siedzeniu mamrocząc coś pod swoim nosem. Nie interesowało mnie to. On mnie nie interesował w tamtym momencie. Przywitałam się jak zawsze z Emily i odjechaliśmy lecz nie odbyła się cicha podróż bez komentarzy mojego brata.
- te auto wogóle dojedzie? Bo jedzie tak, że na pieszo szybciej bym zaszedł - odrzekł Luke - nie chce nic mówić, ale to nie auto tylko jakiś złom.
- zamknij się Luke - odpowiedziałam mu ze złością - jeżeli jeszcze raz się odezwiesz to będziesz szybciej szedł na tych nogach jak właśnie uważasz.
- nie no Luke ma racje z tym się zgodzę, te auto nie było używane od wieków - odparła Emily - ale zamknij się Luke bo wyjdziesz tak szybko jak i wszedłeś.
Zaśmiałam się. Emily nigdy nie dogadywała się z moim bratem choć trzymaliśmy się razem od dziecka. Miała blond długie włosy i niebieskie oczy. Była niska, ale nie za niska. Zawsze obchodziła się z gracją i powagą. Była elegancka przeciwnie do mnie. Ja wolałam dresy, a ona sukienki i makijaż. To nas różniło, ale czy to nie prawda ze przeciwieństwa się przyciągają?
Podjechaliśmy pod szkołę. Luke wyrwał się z auta jak huragan nawet się nie żegnając. Kto by się zdziwił. Było jeszcze 5 minut do dzwonka.
- dobra ja już lecę pod sale od Niemieckiego - rzekła Emily - do zobaczenia na przerwie.
Nie odpowiedziałam. Kiwnęłam głową. Czasem miałam już dość rozmów, choć dzień ledwie sie zaczął. Za 5 minut miała wybić dopiero 8.00.
Choć z Emily byliśmy w jednej klasie tego samego debilnego rocznika. To mieliśmy osobne grupy od niektórych przedmiotów. Tak bardzo żałuje, że w ten poniedziałek pierwszej lekcji nie miałam właśnie z nią. Tylko z innymi marginesami mojej przestrzeni. Weszłam do sali, gdy dzwonek zadzwonił. Zajęłam swoją ławkę. Jest to druga klasa Liceum. Jeszcze 2 pierdolone lata. Zaklnęłam w myślach. Obok mnie stanął chłopak o blond włosach i niebieskich oczach, był wysoki i dobrze zbudowany. Ubrany był w czarne spodnie i w szarą bluzę z Nike. Miał na sobie air force. Nie znałam go, bo nie należał wcześniej do mojej klasy.
- cześć, mogę się przysiąść? - zapytał śmiało chłopak - bo jak narazie to nigdzie nie ma innego miejsca i chyba już nie znajdę - zaśmiał się.
- ta, jasne - odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem
Nie miałam ochoty na poznawanie nowych osób, ale chłopak raczył kontynuować.
- zapomniałem się przedstawić...Jestem... - nie dokończył, ponieważ przerwał mu Profesor Lion West, a mu się nie przerywa.
CZYTASZ
NOT, not infatuation
Teen FictionMadison Wilson od zawsze chciała poznać miłość swojego życia. Tak bardzo, że czasem się zapominała. Niegdyś od zawsze wyobrażała sobie przyszłość z niejakim Christopherem Williamsem o niewiarygodnym spojrzeniu, ale życie miało wobec ich inne plany...