Vanessa
– Siostraaa, a mogłabyś ze mną w środę pojechać po zeszyty? Nie chcę z mamą... – Emili za niedługo idzie do podstawówki a ja nadal nie mogłam w to uwierzyć. Jeszcze nie dawno była małym brzdącem, które latało po domu w pieluchach. A jeżeli chodzi o zakup zeszytów i innych przyborów, też nie chciałam aby Emi jechała z matką, ona nie będzie zdolna prowadzić samochód.
– Jasne, że tak. Nigdy i nigdzie bym cię z nią nie puściła. – dodałam ciszej, mając nadzieję, że dziewczynka tego nie usłyszała.
Po wyjeździe ojca mama się bardzo zmieniła. Popadła w nałóg alkoholowy, kilkanaście razy próbowałam ją namówić aby poszła na odwyk. Bez skutku, gdy poruszałam ten temat mówiła, że nie jest uzależniona, a po tym zaczynała na mnie krzyczeć.
A co do opieki nad Emili się nic nie zmieniło. To ja odprowadzałam ją do przedszkola, ja robiłam jej i mnie jeść, prałam jej ubrania i to ja płaciłam za przedszkole z moich pieniędzy, które zarobiłam w pracy.
Obowiązki w domu również robiłam ja. Nie kobieta która uważa się za naszą matkę.
Zawsze tęsknie za czasami gdy grałam z mamą i tatą w planszówki, chodziliśmy razem na zakupy, robiliśmy wspólnie jedzenie.
Po prostu byliśmy rodziną.
Oczywiście nie winie za nic młodszej siostry. Ona nic nie zrobiła.
Jak by się naszę życie potoczyło, gdyby tata nie wyjechał? Gdyby rodzice kochali nas tak samo jak mnie przed narodzinami Emi? Gdyby mama nie popadła w nałóg? Gdyby wtedy ojciec zabrał mnie ze sobą?
Na te pytania, nigdy już nie będę w stanie odpowiedzieć.
Kończe moje rozmyślenia i wracam do mycia naczyń.
~★~
Emili wkłada do koszyka swoję ulubione chipsy. Dziewczynka patrzy na mnie a ja macham głową i mówię aby je odłożyła.
– Vanessa no. Czemu nie mogę ich wziąć? – wzdychnęłam i popatrzyłam na siostre. Już któryś raz z rzędu nie pozwalam jej wziąć chipsów.
– Bo są drogie skarbie. Może mi pieniędzy nie starczyć. – Emi posyła mi smutne spojrzenie. Czochram jej włosy a ta znowu na mnie patrzy. – Oj no nie bądź smutna. Obiecuję, że następnym razem pozwole ci je wziąć dobrze?
– Dobrze. – nie lubię gdy ktoś się smuci i zawsze staram się jakoś po prawić tej osobie humor, ale na tą chwilę ważniejsze jest jedzenie na kolacje i na śniadanie jutro rano.
Kieruję się w alejkę w której znajduję się pieczywo. Patrzę na cenę i biorę kajzerki. Akurat są na przecenie. Wsadzam je do koszyka i idę tym razem po szynkę i jakieś dodatki do bułek.
– Dzień dobry. Co dla pani? – kobieta posłała mi uśmiech.
– Po proszę tą szynkę z indyka. Piętnaście deko. – wskazałam palcem na produkt. Po chwili kobieta podała mi zawinięte plastry szynki, a ja płace.
Rozglądam się i widzę idącą w moją stronę Emili. W ręce trzyma ser i sałatę.
– Emili, nie powinnaś się ode mnie oddalać. Zgubiła bym cię tutaj i zaczęła się martwić.
CZYTASZ
Plumerie
Short StoryOna- Brunetka z pięknymi niebieskimi oczami o jasnej karnacji, która ćwiczy balet. Ma talent do malowania obrazów oraz do krycia swoich prawdziwych emocji. Nikt nie wie co dzieje się w jej domu i sama uważa, że nikt nie powinien wiedzieć. On- Równie...