Prolog

16 1 0
                                    

Śmierć. Każdy ma na nią inną perspektywę a moim zdaniem jest piękna. Jest majestatyczna i dumna
Śmierć była definicją końca i początku. Jednak ja aktualnie czułam się jakbym umierała wewnętrznie. Ból który zapełnił moją klatkę piersiową był tak silny że myślałam że zemdleje. Czułam się jagby ktoś oplatał silnymi rękoma moje płuca.

Zapakowałam do auta ostatnie rzeczy i zamknęłam bagażnik. Z mojego ukochanego Londynu wyjeżdżam żeby skończyć ostatnią klasę liceum w Canver City. W tym małym mieście mieszkała moja siostra z którą nie widziałam się pięć lat. Teraz miałam mieszkać u niej przez sytuację moich rodziców.

Powiedzieli mi że się przeprowadzają. Chwilę się zastanawiałam jak to możliwe że przeprowadzają przecież powinni powiedzieć przeprowadzamy. Jednak po chwili sobie uświadomiłam coś. Oni mnie nie chceli w ich życiu. Przelali mi nie małą kwotę na konto i dali w gotówce pieniądze i kazali sobie poradzić. Zapewniali że będą mi co miesiąc wysyłać cztery tysiące dolarów co nie było małą sumą. Jedyne co wiem to, to że przeprowadzają się na wschód Californi. Nawet nie podali konkretnego miasta.

Raczej dużo osób na moim miejscu by się załamało. Jednak nie ja. Zbyt wiele przeszłam żeby przez takie banalne rzeczy płakać. Płacz to oznaka słabości a ja nie jestem osobą słabą.

Wsiadłam na miejsce kierowcy i ostatni raz spojrzałam na dom który zapewne miałam już nigdy nie widzieć. Dom w którym się wychowałam razem z moją starszą siostrą Tessą. Już nie oglądając się za siebie wyjechałam z parkingu jadąca w stronę tego niedorzecznego miasta.

Canver City słynęło się nielegenalnego syfu w który prawie każdy był wplątany. Policja nawet nie próbowała cokolwiek zrobić z wyciągami nieleglnymi walkami i nie tylko. Canver City mogło się wydawać zwykłym miasteczkiem jednak takie nie było. Było upiorne i przerażające do szpiku kości.

Dzień Śmierci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz