Był ciepły, letni poranek, słońce powoli wschodziło, a nieliczne ptaki zaczynały poćwierkiwać. Mieszkańcy Doliny Godryka pogrążeni byli jeszcze w głębokim śnie. Był tylko jeden wyjątek — rudowłosa kobieta, która w nocy ani na chwilę nie zmrużyła oka. Co mogło być tego przyczyną? Otóż fakt, iż jej syn kończył tego dnia jedenaście lat. ,,Ale co w tym dziwnego?" — spytacie. Miał on dostać z tej okazji list, lecz nie byle jaki list! List ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
Właśnie tym Lily Potter się martwiła — tym, że jej syn może go nie dostać. Strach ten był oczywiście nieuzasadniony.
— Kochanie — powtarzał jej mąż od początku wakacji — dostanie list. Oboje jesteśmy czarodziejami. To, że twoi rodzice to mugole, nic nie znaczy.
Zapewnienia te nic nie pomagały. Mianowicie kobiety zawsze uparcie trzymają się swoich opinii. Zwłaszcza czarownice.
Lily niepewnie wstała i spojrzała na zegar wiszący nad drzwiami sypialni. Było wpół do piątej. Mogłaby przespać jeszcze co najmniej trzy godziny, ale, jak już wcześniej było wspomniane, nie mogła zmrużyć oka. Postanowiła nie marnować dalej czasu i dokończyć sweter na drutach dla Harrego.— Do czego to doszło — zaśmiała się pod nosem. — Żebym w wieku trzydziestu jeden lat robiła z braku laku na drutach. Starość mnie łapie chyba.
Parę godzin później obudził się mąż Lily. Rozejrzał się po pokoju, z przykrością stwierdzając, że jej nie ma. Od razu wyruszył na jej poszukiwania, które nie trwały długo, ponieważ znalazł ją w salonie, brzękającą zawzięcie drutami. Podszedł do niej, usiadł obok na kanapie, pogładził jej włosy i złożył pocałunek ja policzku. Siedział chwilę, obserwując jej pracę. Długo nie mógł tak usiedzieć, więc w końcu zagadnął:
— Spałaś w nocy, kochanie?Nie odpowiedziała.
— Słuchaj, Lily — postanowił znów spróbować odgonić dręczące ją myśli — naprawdę nie masz czym się martwić. List może przyjść w każdej chwili. A jeśli nie przyjdzie, osobiście wybiorę się do profesora Dumbledora.
— I co mu powiesz? — spytała, dalej nadąsana. — To jest potężny czarodziej i na pewno lepiej wie, kogo chce uczyć, a kogo nie.
— Wątpię, żeby pogardził synem jednej ze swoich najbardziej uzdolnionych uczennic. — Uśmiechnął się triumfująco. — Na pewno nie pomyśli, że syn odziedziczył po mnie cwaniactwo i skłonność do wpadania w kłopoty, prawda?
Nic nie odpowiedziała, tylko zaśmiała się, odłożyła druty i wtuliła się w nagi tors swojego męża. On zaś przyciągnął ją bliżej do siebie i położył się ostrożnie na kanapie. Niedługo później oboje już spali.
*
Harry, który zajęty był przystrajaniem stołu, usłyszał ciche pukanie do drzwi. Chciał spytać się mamy, czy ma otworzyć, lecz nim zdążył cokolwiek wydusić, ona leciała już do drzwi. Złapała za klamkę, wzięła głęboki wdech i powoli je otworzyła. Ku jej rozczarowaniu, za drzwiami stali Remus i Syriusz, którzy od razu wparowali do środka, nawet nie witając się z nią. Syriusz, z rękoma za plecami, podbiegł od razu do solenizanta, a Lunatyk wolnym krokiem podążył za nim.
— Aha, czyli te wszystkie lata przyjaźni nic dla was nie znaczą, tak? — spytała Lily, próbując udawać obrażoną, ale nie mogła powstrzymać śmiechu.
— Kobiety... — odparł rozbawiony Łapa, z powrotem wracając wzrokiem do Harrego. — Wraz z wujkiem Remusem życzę ci wszystkiego najlepszego z okazji jedenastych urodzin, mini Jamesie. Z okazji twojego pierwszego roku w Hogwarcie — tu Lily wzięła jeszcze większy wdech niż przedtem — postanowiliśmy sprawić ci...
Wyjął zza pleców przepiękną miotłę. Wręczył ją skaczącemu z radości Harremu.
— Wiedzieliśmy, że ci się bardzo spodoba — powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Remus, po czym wtrącił beztrosko: — Ja ją wybierałem.
I w tym cudownym nastroju rodzina wróciła do przygotowań imprezy, a goście postanowili im pomóc. Lily robiła tort i przystawki, Huncwoci przystrajali salon, a Harry układał na stole sztućce, kiedy to do pomieszczenia wleciała duża, brązowa sowa, trzymająca w dziobie list. Chciał go wziąć James, ale Lily prędko wyleciała z kuchni i chwyciła list, otworzyła go, ale, chwilę później, zrezygnowana oddała list swojemu mężu, który głośno odczytał jego zawartość:
Witajcie, przyjaciele. Niestety, muszę Was poinformować, że nie pojawię się dzisiaj na urodzinach Harrego, tak samo jak Marlene i Mary. Mamy dzisiaj strasznie dużo pracy w Ministerstwie, ale składamy solenizantowi najszczersze życzenia :)
Glizdogon
— Ta, jasne — skomentował Syriusz. — Akurat dzisiaj mają ,,strasznie dużo pracy w Ministerstwie"? Nie sądzę.
— Łapo, nie przejmuj się — odparła spokojnie kobieta. — Przecież to już nic nowego. To jest już takie typowe, że nawet nie chcę wiedzieć, co sobie tak ważnego dzisiaj zaplanowali, żeby nie chcieć przyjś...
Nie zdążyła dokończyć, ponieważ do salonu wleciała kolejna sowa, rzucając na stół list i od razu wylatując. Harry dorwał się do niego pierwszy, powoli otworzył kopertę, a cała reszta patrzyła na to wszystko zza jego pleców.
— To pismo profesora Dumbledora — powiedział entuzjastycznie jego ojciec.
HOGWART
SZKOŁA MAGII i CZARODZIEJSTWADyrektor: Albus Dumbledore(Order Merlina Pierwszej Klasy, Wielki Czar., Gł. Mag, Najwyższa Szycha, Międzynarodowa Konfed. Czarodziejów)
Szanowny panie Potter,Mamy przyjemność poinformowania Pana, że został Pan przyjęty do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia.
Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Oczekujemy pańskiej sowy nie później niż 31 lipca.
Z wyrazami szacunku,
Profesor Albus Persiwal Wulfryk Brian Dumbledore
Lily podskoczyła ze szczęścia i bliska była wybiegnięcia z domu i wykrzyczenia na całą ulicę ,,Mój syn się dostał do Hogwartu!", ale powstrzymał ją zdrowy rozsądek. Jednakże nie mogła się powstrzymać od gorącego przytulenia Harrego i powiedzenia:
— Idziemy jutro wszyscy razem na zakupy szkolne.
![](https://img.wattpad.com/cover/351010728-288-k138887.jpg)
CZYTASZ
Parry Hotter, czyli zalety i wady rodzicielstwa
Teen Fictionwersja alternatywna dobrze każdemu znanego ,,Harrego Pottera", czyli świat, w którym Tom Marvolo Riddle nigdy się nie narodził, Tom Riddle senior wyszedł za Cecylię, a Meropa jednak czekała na swojego ojca, wracającego z Azkabanu, z ciepłym posiłkie...