— Tak się cieszę, że jednak zgodziłeś się na ten wyjazd — Navia uśmiechnęła się spogladając na odbicie blondyna w lusterku samochodowym — Obiecuję, że Ci się spodoba.
Aether milczał wlepiając wzrok gdzieś w krajobraz za oknem. Wszystko tu zdecydowanie różniło się od architektury jaką znał z Wielkiej Brytanii. Cóż, kto by się spodziewał, że kiedyś przyjdzie mu jeszcze opuścić kraj. Nawet ten wyjazd nie był do końca jego decyzją, chociaż z czasem zdał sobie sprawę z tego, że w sumie i tak nie zależy mu nawet na tym gdzie przebywa, niczego to w końcu nie zmieniało.
Blondynka przygryzła wargę cicho wzdychając, wyraźnie widać było jak bardzo zmuszała się do utrzymywania ciągłego uśmiechu na ustach.— Będę do Ciebie dzwonić kiedy tylko będzie okazja. Proszę odbierz — mrukneła — Wiem, że jest Ci trudno, ale uwierz, nikt Cię nie obwinia o to co się stało. To nie była twoja wina.
Chłopak przymknął oczy.
— To już prawie rok, wszyscy chcielibyśmy cofnąć czas, ale teraz zostaje nam tylko iść do przodu. Aether, nie każ nam się martwić jeszcze bardziej... Proszę.
◇ ◇ ◇
13 września
Aether obudził się z pulsującym bólem głowy, który również wytrącił blondyna mocno z równowagi. Powoli przeciągnął spojrzenie dwóch bursztynowych tęczówek po białym suficie, na którym malowały się złote paski odbitego zachodzacego już słońca. Musiało być już koło 20, a żołądek chłopaka domagał się jakiegokolwiek posiłku. Blondyn już nawet nie pamiętał kiedy ostatnio cokolwiek jadł, a od czasu gdy Navia zostawiła go wczoraj w mieszkaniu jedyne co zrobił to zakopał się pod pościelą w łóżku.
Sen jednak nigdy nie przynosił ulgi dla zmeczenia jakie odczuwał. Zmęczenie było jedyną rzeczą jaką wogóle czuł.
Chłopak powoli podniósł się do siadu, sięgając dłonią od razu do opartych o łóżko kuli. Podłoga cały czas zapełniona była kartonami ze starymi rzeczami jeszcze z okresu gdy Navia rezydowała w tym mieszkaniu. Teraz jeszcze do tego wszystkiego na środku pomieszania pojawiła się czarna walizka z przywiezionymi przez chłopaka rzeczami. Większości z nich i tak nie potrzebował ale został praktycznie zmuszony do tego by je ze sobą zabrać.
Powolne podniesienie się do pozycji stojącej zajeło blondynowi trochę czasu, jeszcze jakiś czas temu czuł swego rodzaju złość za każdym razem gdy czuł tą słabość, zawsze przynosiła ze sobą ciche wspomnienie z tyłu głowy. Dziś jednak uznawał to już za obojętne. Jednak do pewnych rzeczy nigdy się do końca nie można przyzwyczaić, zaakceptować ich. W końcu to wymagało by zmierzenie się z rzeczywistością.
Rozmyty obraz spowodowany migreną nie pomagał przy omijaniu rozstawionych kartonów, a droga do kuchni - zaledwie 3 metry od łóżka wydawała się prawdziwym wysiłkiem.
Blondyn oparł się o blat i od razu zaczął szukać jakiś tabletek przeciwbólowych w szafce. Leki były jedyną rzeczą, którą Navia pomogła mu wypakować. W końcu codzienność sprowadzała się do całego ich zestawu.
Chłopak przełknął tabletki wodą prosto z kranu i wziął głęboki wdech. Powoli ogarnął spojrzeniem całe mieszkanie, kwestionujac czy przyjazd tu był wogóle dobrym pomysłem. Wszystko było obce, a uczucie samotności ogarniało go tu jeszcze bardziej niż w domu. Z jednej strony nienawidził swojego domu, z drugiej jednak było to jedyne miejsce, które wydawało się mu znajome. Tu było zupełnie inaczej. Nie było nawet wspomnienia o znajomej mu obecności.Lodówka wypełniona była masą warzyw, owoców i innych zdrowych składników, które z pewnością ucieszyły by każdego szefa kuchni. Blondyn jednak nie posiadał w sobie siły by zabrać się za gotowanie. Rzadkością było dla niego by wogóle coś jeść, a jeśli już się go tego zmuszał padało na coś co wystarczało podgrzać w mikrofali lub zalać gorącą wodą. Jedzenie wymagało dużo energii, a ta była czymś niesamowicie ograniczonym.
Malutka żółta karteczka przyczepiona na lodówce zawierała krótką notatkę pozostawioną przez przyjaciółkę chłopaka.
CZYTASZ
Bouquet de fleurs blanches | Lyneyther Genshin Impact
Fanfiction"Obraz. Patrzymy na obraz. Obraz abstrakcji, ukazujący dynamikę. Wieje chłodem, powietrze gęstnieje. Spod masek cyrkowców widać jedynie dwa uśmiechy, kiedy arena pogrąża się w mroku, pozostawając tylko cztery pary świecących oczu." ☆☆☆☆☆ Lyney x Aet...