Rozdział 6

6.5K 328 160
                                    

Kiedy kobieta wypuściła mnie z pokoju, na chwilę zaniemówiłam. Mroczne i ziemiste tunele zmieniły się na korytarz z białymi marmurowymi ścianami i złotymi kolumnami. Z sufitu spływało ciepłe światło, które płynęło jedną niekończącą się linią. Nigdy czegoś takiego nie widziałam.

Elias już na mnie czekał. Zlustrował mnie wzrokiem i musiałam powstrzymać chęć zakrycia się rękami, żeby nie okazać, jak źle czułam się z jego spojrzeniem.
           
– Ujdzie – mruknął.
           
– Słucham? – odezwała się kobieta. – Wygląda świetnie. Założę się, że będzie wyglądać lepiej niż sama Ignatia.
           
– Księżniczka Ignatia, Minevro.
           
Minevra nie odpowiedziała, tylko przewróciła oczami i zamknęła mu drzwi tuż przed nosem. Elias zacisnął dłonie w pięści, po czym odwrócił się i ruszył korytarzem. Podążyłam za nim, bo co innego miałam zrobić?
           
I nagle powróciły do mnie słowa Eliasa.
           
– Księżniczka? – pisnęłam.
           
– Tak, idziemy na ucztę do króla.
           
Stanęłam.
           
– Jasna dupa – szepnęłam. – Wy naprawdę jesteście popieprzeni.
           
Elias momentalnie się odwrócił.
           
– Co?

– Jesteście jakąś chorą sektą, zabieracie dziewczyny na karmienie, cokolwiek to znaczy, wybudowaliście cholerne tunele i jeszcze przywódców nazywacie królem i księżniczką?

Chciało mi się śmiać, gdy zobaczyłam niedowierzanie wypisane na twarzy Eliasa, który, jak mi się właśnie przypomniało, został nazwany przez Uilleama generałem.

Elias ruszył w moją stronę, lecz kiedy zrobiłam dwa kroki w tył, zatrzymał się, unosząc brwi. Nie zaszliśmy daleko. Może udałoby mi się dotrzeć do Minevry. Może mogłaby mi pomóc. W końcu nie powiedziała księżniczka.

Odwróciłam głowę, aby ocenić dystans, który musiałam pokonać, żeby dostać się do pokoju i to był mój błąd. Chwila nieuwagi sprawiła, że Elias dopadł do mnie, unieruchomił mi ręce i zarzucił sobie na ramię jakbym była workiem ziemniaków. Próbowałam go kopnąć, ale trzymał jak w imadle.
           
– Puszczaj – warknęłam, szarpiąc się. – Nie pozwolę się zniewolić jakieś bandzie fanatyków!
           
– Do jasnej cholery, Souline – odwarknął. –  Nie jesteśmy żadnymi fanatykami.
           
– Na pewno. Każdy fanatyk tak by odpowiedział, bo nie wie, co jest z nim nie tak!
           
– Przysięgam na cały wszechświat, zamknij się albo naprawdę cię zabiję. Zaczynają mnie już nudzić twoje komentarze. – Na potwierdzenie swoich słów, tak mocno ścisnął moje uda, że syk bólu sam wydostał mi się z gardła.
           
Znieruchomiałam.
           
Elias szedł zupełnie niewzruszony, a z każdym jego krokiem żołądek coraz wyżej podchodził mi do gardła. Patrzyłam na lśniący miecz zwisający koło biodra zamaskowanego. Poderżnąłby mi gardło, gdybym nie zamilkła? Udusił? Zmiażdżył płuca i czekał aż umrę?
           
Po niedługim marszu i kilku zakrętach Elias opuścił mnie na ziemię. Chwiejąc się, wygładziłam suknię i rozejrzałam się dookoła. Korytarz, w którym się znaleźliśmy, wielkością nie dorównywał poprzednim. Był szerszy i dłuższy, a wysokie okna przysłonięto złotym materiałem, który nie przepuszczał ani smugi światła. Kiedy podeszliśmy do wielkich złoconych drzwi, stojący przy nich mężczyźni odziani w identyczny skórzany strój, jaki nosił Elias, otworzyli je.

Zamaskowany lekko mnie popchnął i z mocno bijącym sercem weszłam do ogromnej sali skąpanej w bieli i złocie. Marmurowe ściany wyglądały tak jak na korytarzu, zaś podłoga przypominała biało-złotą szachownicę. Z sufitu zwisały kryształowe żyrandole, a po środku pomieszczenia stał długi drewniany stół, który obficie zastawiono jedzeniem. Mimowolnie zerknęłam na Eliasa, zastanawiając się, czy zdejmie maskę, żeby cokolwiek zjeść.

Pogrzebany świat | ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz