Rozdział: Ósmy

1K 22 0
                                    

"Obojętność"

Słyszę kroki zmierzające w moją stronę. Podejrzewam, że to Pan. Od wczorajszego wieczoru nie wychodziłam z pokoju. Za niedługo śniadanie, którego i tak nie będę miała szansy zjeść. Czuję się brudna. Resztki spermy nadal mam między nogami, gdyż nie mogę wziąć prysznica. W końcu nie mogę zrobić już niczego bez Pana zgody.
Pan otwiera z impetem drzwi. Podchodzi do mnie tak szybko, że ledwo to rejestruję, lecz zdołałam zauważyć, że jest nagi. Ciągnie mnie za nadgarstek i pcha na ścianę. Jestem naga, a więc odrazu ma dostęp do wszystkich miejsc intymnych. Zaczyna bez słowa zataczać kółeczka przy moim wejściu. Uchylam wargi, aby powiedzieć, że jestem brudna, ale nim zdążę, wykonuje pchnięcie w moją pochwę. Krzyknęłam. Tak szybko jak to zrobiłam, tak samo szybko położyłam dłoń na ustach, aby to się nie powtórzyło. Bolą mnie miejsca intymne, to tylko i wyłącznie dlatego. Pan nadal pompuje biodrami, a więc oddycham z ulgą, że go to nie zezłościło. Krew spływa mi po nogach. Dokładnie tak jak wczoraj. Dzisiaj spałam na podłodze, aby nie poplamić łóżka. Wzdrygam się, kiedy Pan uderza płaską dłonią o ścianę obok mojej głowy. Ciężko oddycha będąc nieruchomo we mnie. W końcu się wysuwa. Odwracam się twarzą do Pana zaskoczona, że nie było wytrysku, ale odrazu dostrzegam, że ma prezerwatywę. Być może to przez to, że nadal mam okres. Jestem zaskoczona, kiedy bez słowa opuszcza pomieszczenie. To było dziwne. Było cicho, boleśnie i brudno. Czuję się okropnie. Czuję się jak najbardziej obrzydliwa osoba na świecie.

————————

Ruszając na śniadanie zaszłam do salonu i założyłam bieliznę. Wolę, aby lało się na bieliznę, niż na nogi i meble Pana. Na szczęście mój okres nie jest aż tak obfity.
Nago siadam do stołu. Pan zaczyna jeść śniadanie, a ja patrzę na to z utęsknieniem. Przede mną leży porcja, ale nie powiedział, że mogę ją zjeść. Od dwóch dni nie miałam nic w ustach i powoli zaczyna to mieć swoje konsekwencje. Jestem brudna i głodna. Jestem osłabiona. Na domiar złego jestem również spragniona, bo przecież nie mogę ruszać niczego bez zgody Pana.
  — Posprzątaj po śniadaniu i zajmij się kanapą. — Rozkazuje. — Na kanapie nadal jest twoja krew. Jesteś ohydną dziwką.
Pan wstaje z takim impetem, że krzesło za nim upada. Nie zdążyłam nawet wypowiedzieć regułki. Zrywam się natychmiast i podnoszę za Panem krzesło. Następnie sprzątam szybko po śniadaniu i biorę się za kanapę. Zostało trochę plam i obawiam się, że mogą się nie domyć. Nie chcę dostać za to kary. Mam zamiar postarać się bardziej niż kiedykolwiek, podczas robienia czegokolwiek.

————————

Chodzę po moim niewielkim pokoju. Właściwie mogę zrobić dwa kroki w stronę łóżka i z powrotem muszę zawracać, ale nie mam innego wyjścia. Chce mi się sikać. Chce mi się sikać tak bardzo, że zaraz mogę nie wytrzymać. Jestem drobna, a więc wytrzymałości też nie mam najlepszej. Pojawiają się w głowie myśli, aby zrobić to po kryjomu, ale odrazu to wyrzucam. Nie mogę się narażać, ani nie mogę złościć świadomie Pana, to przeczy wszystkim zasadom.
Staję w miejsce jak wmurowana, kiedy drzwi się otwierają.
  — Umyj się, masz się myć co drugi dzień.
Oddycham z ulgą, ale tylko wewnętrznie. Pan czymś we mnie rzuca, orientuję się, że to czysta bielizna i moje ubrania, które zabrał z salonu.
  — Kanapa jest do wyrzucenia, będziesz musiała to ciężko odpracować.
  — Co tylko zechcesz, Panie. — Odpowiadam.
  — Jutro będę miał gościa. Poskaczesz na jego kutasie.
Mam okres. Znowu pobrudzę cokolwiek, na czym tylko zechce uprawiać seks. Nie mogę jednak tego powiedzieć. Nie mogę się odzywać bez wyraźnego pozwolenia.
  — Co tylko zechcesz... Panie.
Wychodzę z pokoju za Panem. Zamykam się w łazience i odrazu odrzucam od siebie ubrania. Podchodzę do kranu i zaczynam pić wodę. Sapię, jakby kosztowało mnie to wiele energii, ale to jedynie euforia. Czuję się jak narkomanka po wzięciu kolejnej dawki heroiny. W tym przypadku jest to jednak tylko woda. Następnie siadam na toalecie i z głośnym jękiem opróżniam pęcherz. Potrzebowałam tego tak bardzo jak wody. Wejście do wanny już nie było takie ciężkie. Odrazu odkręciłam wodę i zaczęłam obmywać swoje zakrwawione i z resztkami spermy uda. Pamiętam, że u poprzedniego Pana myłam się codziennie. Miałam zapachowe żele i zawsze czyste ubranie. Muszę przestać o tym myśleć i pogodzić się z nową rzeczywistością. Jestem niewolnicą, a nie partnerką Pana. Nie ma obowiązku o mnie dbać, to ja mam dbać o niego. Będę silna. Poradzę sobie chociażby bez wody i jedzenia. Przeżyłam dwa lata w niewoli u poprzedniego Pana i jeden miesiąc z obecnym. Nie może mnie zniszczyć coś tak błahego. Dam radę, muszę być tylko dobra dla Pana.
Opuszczam łazienkę i z lekkim sapnięciem zamieram, kiedy zauważam, jak Pan opiera się o przeciwną ścianę z nonszalancko założonymi rękoma na klatce piersiowej.
  — Bachory piszczą, bo im piłka wpadła na moją posesję. — Pan odbija się od ściany i podchodzi do mnie. Sięga do kieszeni spodni i wręcza mi niewielki przedmiot. — Weź się za robotę.
Mrugam kilkukrotnie patrząc na scyzoryk. Pan dał mi tak niebezpieczny przedmiot. Przenoszę na Pana spojrzenie, jego wzrok natomiast mnie ponagla. Ruszam do salonu, a z niego już kilka kroków do wyjścia na zewnątrz. Dostrzegam neonową piłkę już z daleka. Kucam przy niej i biorę zamach. Wbijam ostrze w piłkę, a ta odrazu zaczyna się robić sflaczała. Podnoszę ją i przerzucam na drugą stronę. Dzieciaki krzyczą jeszcze głośniej i nawołują mamę. Pan klaszcze bezgłośnie w dłonie i znika w głębi domu. Patrzę na scyzyrok, który kurczowo trzymam w dłoni. Pan dał mi ostry przedmiot i zostawił samą. Czy w taki sposób chce mi coś przekazać? Upadam na kolana i jak zaczarowana przejeżdżam ostrzem po wewnętrznej części dłoni. Zrobiłam to delikatnie, a i tak przecięło skórę. Nóż jest ostry, bardzo ostry. Wycieram dłoń o trawę i wstaję z miejsca. Na pewno nie chciał, abym się zabiła. Mam urojenia.
Kładę scyzoryk na stoliku i oddałam się do swojego pokoju. Mijam się po drodze z Panem, ale nic do mnie nie mówi. Nie poprosił nawet o zwrócenie scyzoryka. Jestem mu całkowicie obojętna. Jestem dla niego jak powietrze.

Panie... co tylko zechcesz (Cz.1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz