7. Misza

2.2K 190 51
                                    

☆*: .。. o(≧▽≦)o .。.:*☆

W jej oczach dostrzegłem smutek, rezygnację, a zarazem determinację. Od początku zapewne taki był plan. Żona adwokata, piękna, młoda, cwana, wyrafinowana. Wolała mi się oddać, stworzyć klimat, niż dopuścić, bym zrobił jej krzywdę, bym wziął mój prezent siłą.

Nie znała mnie. Nie zrobiłbym nic, nie byłem jak Oleg. Oddałbym jej łóżko, pozwolił się na nim przespać, sam ułożyłbym się na podłodze, ale w życiu bym jej nie tknął, gdybym nie usłyszał zaproszenia.

W momencie, gdy po upojnej nocy, po porannym pocałunku, poprosiła mnie o odwiezienie się do domu, miałem ochotę nakryć ją sobą i porządnie zerżnąć, aby wypieprzyć jej te durnoty z głowy.

Nie potrafiłem jej odwieźć, ale nie potrafiłem też skrzywdzić! Skosztowałem jej, a smakowała wybornie, lecz wiedziałem, że nie należała do mnie. Chciałem się nią delektować, a nie, kurwa, oddawać w ramiona skurwiela, dla którego nic nie znaczyła! Mimo to, musiałem pozwolić jej odejść, aby sama to zrozumiała.

– Podaj adres – podsumowałem wbrew sobie, wstając z łóżka.

Lenka spojrzała na moją poranną erekcję z zaskoczeniem w oczach. Zapewne szanowny Karolek miał fiutka o wiele mniejszego, chociaż nie rozmiar decyduje o tym, że można kobietę zaspokoić, ale czułem, że mąż Lenki tego też nie potrafił. Cóż... niech się ogrzewa dziewczyna wspomnieniami z tej nocy, przypominając sobie wielokrotne szczytowanie.

– Zawiozę cię od razu – dodałem. – Mieszkasz w Warszawie? Mam coś do załatwienia w Jankach.

Posmutniała i pokręciła głową na boki.

– Mieszkam w Piasecznie – odparła cicho.

Zafiukałem bezczelnie.

– Ostro – skwitowałem. – W sensie – chrząknąłem – na bogato. Willa z basenem, Lamborghini na podjeździe – rzucałem zgryźliwie, ubierając się – zapewne ogrodnik, sprzątaczka, kucharka – puściłem do niej oczko i rzuciłem w nią czystym T-shirtem.

– A to? – zapytała, rozkładając ciuch.

– Wolisz opuścić moje auto w haleczce? – spytałem z kpiną. – Dla mnie możesz wyjść nago, to twój marsz wstydu.

– Jak śmiesz! – pisnęła, odrzucając mój T-shirt.

Wkurwiony podszedłem do łóżka i zanim Lenka zdążyła uciec, złapałem ją za szyję i zbliżyłem twarz.

– Nie czujesz wstydu, że miałaś wielokrotne orgazmy, bo twój mąż kupił sobie czas na spłatę długów, dając mi na użytkowanie twoją cipkę? – wysyczałem jej wprost do ust.

Zmierzyła mnie spojrzeniem, na co odpowiedziałem jej kpiarskim uśmiechem.

– To dobrze, że nie czujesz wstydu – wyszeptałem, po czym oblizałem końcówką języka jej wargi. – Nadejdzie dzień, gdy twój mąż przyjdzie do Olega, chcąc się odegrać. Będę czekał i zacierał ręce, bo nie omieszkam skorzystać z twoich wdzięków na nowo.

– Do tego już nigdy nie dojdzie! – warknęła przeciągle.

Odchyliłem głowę i zaśmiałem się złowieszczo. Piękna i łatwowierna! Lenka próbowała wyswobodzić się, ale wtedy zacisnąłem rękę mocniej i wróciłem do niej, po czym wpiłem się w jej usta.

Nie odepchnęła mnie, a powinna! Kurwa! Powinna ze mną walczyć, strzelić mnie po mordzie, uspokoić, albo nakazać, bym przestał. Tymczasem ona bezczelnie oddawała każdy pocałunek, seksownie przymrużając powieki.

PREZENT (zostanie wydany)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz