Była piękna noc. V wędrowała bez celowo po copperze, myślała nad czymś... A konkretnie o pewnym morderczym dronie. Był to wysoki chłopak o białych włosach, na których nosił swoją czapkę kapitana z którą się nie rozstawał, miał on na imię N. Chłopak miał najlepszą przyjaciółkę którą niedawno poznał, lecz był to worker drone z którym nie powinien był rozmawiać według J. Niestety V nie miała komu powiedzieć o swoich problemach. Nikomu nie ufała prucz J ,która została zabita przez przyjaciółkę N. V chodziła dalej bez celu zamyślona aż nie zobaczyła dziewczyny. Dziewczyny którą z kądś kojarzyła, była to Tessa z którą nie miała za dobrych reakcji w przyszłości. Tessa podeszła do V.-V! Dawno cie nie widziałam. Wiesz gdzie jest N? - Tessa zapytała v.
-nie mam pojęcia gdzie on jest i mnie to nie interesuje.-skłamała V, tak naprawdę ją też to interesowało. -co ty tutaj szukasz wogole. -
- Cyn wróciła.- powiedziała groźnie tessa.V się wystraszyła i uciekła do statku by powiadomić o tym N. Lecz go tam nie zastała. V myślała ze cyn tutaj była i porwała N lub go opętała. Szukała wszędzie w okolicy a jego nie było, zaczęła siebie obwiniać o zaginięcie.
Minęły już trzy dni a N nadal nie było. V płakała dwa dni , pomału przestawała wierzyć w powrót N. Postanowiła wyruszyć na poszukiwania do lasu. Szła bardzo długo aż w końcu ujrzała pierwsze drzewa. Uradowana przyspieszyła tępo i usiadła obok drzewa by odpocząć. Po dłuższym czasie wstała i ruszyła w dalszą podróż, w połowie drogi usłyszała dziwne dźwięki dobiegające z pustej przestrzeni w lesie. Postanowiła nie zauważona podejść do tego miejsca. Jedyne co ujrzała to znaki slovera i.....---
Ciąg dalszy nastąpi 🫨