Dos

237 16 5
                                    

Opuściłam samolot lecący z Manchesteru do Barcelony w kiepskim stanie. Byłam na kacu, oczy miałam podkrążone, a wszystko próbowałam zakryć mocną tapetą. Rzecz jasna, musiałam wszystko poprawiać kilka razy, bo na co dzień starałam się malować delikatnie, albo w ogóle. Na Boga, po jakiego grzyba ja się prowadzałam po klubach wiedząc, że nazajutrz mam lot?

W porze ledwo wakacyjnej lotnisko było zatłoczone, dlatego z trudem odnalazłam wyjście. Z połową swojego dobytku - moi rodzice gdy opuszczali Anglię wzięli moje wszystkie niepotrzebne, lecz sentymentalne rzeczy - maszerowałam po chodniku. Wyszukałam wzrokiem czerwony cabriolet mojego ojca, który cenił sobie rozpoznawalność, dlatego wybrał tak charakterystyczny samochód. Zapukałam w szybę auta, a mój tata przyciszył, jak dotychczas głośno grającą muzykę i opuścił pojazd.

- Camille! - podszedł i uścisnął mnie. Uśmiechnęłam się. - Tęskniłem za tobą. - przyznał i również się uśmiechnął.

- Ja za tobą też, tato - radośnie spojrzałam w jego oczy. Po chwili wziął moje walizki i włożył do bagażnika. Wsiedliśmy do auta, a ja po drodze do domu streściłam mu rok mojego życia.

Gdy dojechaliśmy, a mój rodzic wyciągnął bagaż, stanęłam przed ogromnym białym domem z czarną dachówką. Widziałam go już milion razy na zdjęciach, jednak dopiero teraz mogłam ujrzeć budynek na żywo. Kiwnęłam z podziwem i przekroczyłam jego próg. Rzuciłam okiem na hol i od razu zobaczyłam biegnącego w moją stronę brata. Szeroko się uśmiechnęłam i rozłożyłam ręce. Santiago niedawno skończył 8 lat, jednak ja nie mogłam towarzyszyć mu ze względu na końcowe egzaminy. Dziś był ubrany w koszulkę Manchesteru City, swojego ulubionego klubu.

- Camille! - wrzasnął i uczepił się mnie. - Tak bardzo za tobą tęskniłem! - wtulił się we mnie, a następnie wziął mnie za rękę i zaprowadził do ogromnego salonu, który również był zaprojektowany w kolorach czerni i bieli.

- Mam ci tyle do opowiedzenia! - zaczął opowiadać, a ja usiadłam na kanapie, wsłuchując się w brata. - Jestem w akademii! - powiedział podekscytowany, a ja rozdziawiłam usta. Jeszcze gdy mieszkaliśmy w Anglii chłopak trenował w akademii Manchesteru City, jednak wiedział, że prędzej czy później będzie się musiał pożegnać z grą w tych barwach, dlatego obrał sobie za cel dołączenie do akademii FC Barcelony i zdawał sobie sprawę, że szkoły są na podobnym poziomie. Byłam pewna, że brat zapisał się już wcześniej, ale nic nie mówił by zrobić mi niespodziankę.

- Gratulacje! - uśmiechnęłam się i ponownie uścisnęłam szatyna.

Tiago przez kilkanaście minut opowiadał co się działo przez cały rok, a ja kiwałam z bananem na twarzy. Gdy kończył mówić, do pokoju wkroczyła matka. Jak zawsze ubrana elegancko, przywitała mnie chłodnym spojrzeniem.

- Camille. - rzekła i skinęła głową na powitanie. Stanęła naprzeciwko mnie, taksując mój wygląd spojrzeniem. Westchnęła. - Chciałabym zobaczyć świadectwo. - Powstrzymałam się przed przewróceniem oczami. Nie zawsze taka była. Zmieniła się, gdy poroniła swoje trzecie dziecko. Ledwo się z tego pozbierała, jednak już nigdy nie była taka jak wcześniej.

Wstałam z kanapy i wróciłam do holu, otwierając jedną ze swoich walizek, wyciągnęłam granatową teczkę i po chwili znajdowała się w rękach mojej matki. Przeleciała kartki wzrokiem i kiwnęła, oddając mi papiery.

- Jest dobrze. - Ale nigdy nie jest wystarczająco. Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok. - Jakie masz plany na Barcelonę? - zapytała.

- Mieszkanie odbieram za półtora tygodnia, na studia złożę papiery w następnym miesiącu, a pracę już prawie mam. - powiedziałam automatycznie. Spojrzała na mnie wyczekująco, a ja dokończyłam. - Uniwersytet Pompeu Fabra, mieszkanie kilka dzielnic stąd, będę asystentką kobiety, która prowadzi social media drużyny sportowej.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 08 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dear Heart, why him? | Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz