W sypialni panowały kompletne ciemności . Zupełną ciszę przerwały moje wiercenie się i zrzucanie poduszek. Duchota, wilgotne ciało. Irytacja. Atramentowe kudły, praktycznie wpadały mi do ust. Ich ilość i długość, utrudniały mi sięgnięcie do szafki nocnej. Po omacku, jakimś cudem udało się. Włączyłem telefon i zrezygnowany ujrzałem godzinę.
-Świetnie, witamy w cyrku... nawet nie minęła godzina - Ze złością cisnąłem telefonem w kołdrę.
Czasem nawet się nie kładę, lecz dziś myślałem że mi się uda. Dokładniej dochodziła pierwsza, która ciągnęła się wieki.
- I tak nic z tego nie będzie. - Mamrotałem pod nosem. Wiedziałem też że, kolejny dzień będzie do kitu .
Zmusiłem się aby usiąść. Szopa opadała mi na twarz, przysłaniając otoczenie. W nerwach związałem ją , w pół pełnego kucyka. Pozostała część włosów w barwach oceanu, wolno opadała na ramiona. Za ich kolorem, kryły się moje demony. Część moich tatuaży nawiązywała do walki i straty. Wiele przeszedłem, za nim stanąłem na nogi. Dawałem w kość, tym których kochałem. Pakowanie się w kłopoty z kumplami, to za mało powiedziane. Stale muszę udowadniać, że nie zmarnuje szans. Dawne ścieżki sprawiły, że teraz stąpam jak po porcelanie. Nie mogę liczyć na to, że ci którzy odeszli z mojego życia magicznie wrócą. Słowo wybaczam przestało istnieć w moim słowniku. Zmarnowałem tak wiele czasu. Teraz są to puste słowa, myśli które mnie budzą. Sprawiają że od wielu miesięcy walczę z bezsennością i depresją.
Jednym przyciskiem załączyłem ledy które ciągnęły się pod sufitem i w podłodze. Spokojny fiolet sprawił, że z cienia wyłoniły się setki płyt, plakaty na ścianach i moje instrumenty. Wyciągnąłem z szuflady paczkę papierosów i odpaliłem jednego. Zaciągnąłem się, tym ciężkim tonem. Białe kłębowisko wypełniło całe pomieszczenie. Leniwym, osowiałym krokiem skierowałem się w stronę okna. W tedy moją uwagę przykuło siedzisko. Mały jamnik o imieniu Schnitzel, spał tam smacznie. Nie wzruszony moją obecnością, oddany był Morfeuszowi. Nie chcąc mu przerywać, sprawnym i szybkim ruchem otworzyłem okno. Poczułem ten niegroźny i niewinny, jesienny podmuch. Przewietrzył pokój, niestety nie wytępił mojego sekretu. Miałem odejść, pozostawiając je tak otwarte na nieco dłuższą chwilę. Moje szczęście polegała na tym, że kiedy układała się dobrze, nagle wszystko bierze w łeb.
Moim oczom ukazał się niecodzienny widok. Rozchyliłem zasłonę raz jeszcze. Chciałem widzieć więcej.
-Przed domem Fallon ?...o tej godzinie? - Uniosłem brew.
Dyskretnie wyjrzałem. W tym kremowym domu z drewnianą fasadą, większym czterokrotnie od mojego, mieszka fascynująca dziewczyna. Moja muza, inspiracja dla każdego mojego utworu. Stróż w postaci przyjaciółki i miłości. Pomogła mi raz jeszcze ożyć. Ostatnio jednak otacza się tajemnicami, próby zespołu są rzadsze, randki prawie nie możliwe. Nikt nie może jej rozgryźć, tym bardziej ja. Naturalnie że gdy tak się dzieje, człowieka trafiają strzały. Wpierw nie poznałem kim była nieznajoma, wysiadająca z pojazdu. Szklana ściana pękła, zerwała się iluzja , gdy zwróciła się przodem do auta. To była moja Fallon.
" Fallon ?"
Nieśmiało odparłem. Chciałem zamknąć oczy, odwrócić się. Było to niemożliwe, ktoś, coś kazało mi patrzeć. Trzymało mnie w tej postawie, z otwartymi ślepiami. Nie mogłem uciec.
"Zraniony."
"Zdradzony."
"Oszukany."Krążyły mi te słowa w głowie. Niczym czyjś szept, nie mój. Odganiałem to od siebie , bezskutecznie. Była jedną z niewielu osób, którym ufałem. Ufałem i nie chciałem wyciągać wniosków za szybko. Sukienka o szkarłatnym, połyskującym kolorze, idealnie pasowała do karoserii. Tak wiele pytań nasuwało mi się, a w tym: Co ich łączy? Co to za okazja ?Uroda magnolii, podkreślona biżuterią i perfekcyjnym makijażem. Nigdy nie miała upiętych włosów, ale dla tej osoby miała. Prezentowała się niczym anioł, dla kogoś obcego. Nie dla mnie. To bolało.
CZYTASZ
ESPOIR
عاطفيةNiektóre historie nie potrzebują opisu. Wystarczy osoba, która dobrze je opowie. Poznajcie historię Kaia, który pędząc za miłością z dzieciństwa wyjeżdża do Korei Południowej.Za namową ciotki, zamieszkuje u swojego ojca.Ta decyzja sprawia, że na je...