Znowu nie czuje nic z pustki wyjątkiem
Jak jest ze mną źle sam już nie wiem
Uwięziony w ciągłych myślach
Stworzyłem własny soundtrack na westchnieniach
Analizuje życie charakter i relacje
Dlaczego myśląc źle akurat mam racje
Niechętny do wszystkiego
Zmuszony na siłę do wywoływania uczucia byle jakiego
Byle co tylko nie to pustki uczucie
Już nawet wole żali snucie
Obojętny na otaczający mnie świat
Patrzę jak gaśnie we mnie nadziei kwiat
Nie potrafię pomyśleć pozytywnie
I tak każdy pozytyw w morzu beznadziei ginie
Ciągle jest tak samo
A ja ciągle próbuje jakby mi było rozczarowań mało
Sam w ciemności czując chłód przyjemny
Stan mojego rozjebania jest obłędny
Czy ja serio pragnę ciepła drugiej osoby?
Czy to w w moim umyśle stworzone pozory?
I tak nikt uszkodzonego towaru nie bierze
A że takim jestem się tu zwierzę
Logika tylko uświadamia mi jak chujowe są moje szanse
Nie dla mnie całe te romanse
Co z tego że ponoć jestem "Kochany"
Jak i tak będę zawsze pomijany i zapominany
Nie istotne ciągle słyszę w głowie
Skoro wszystko jest tak przewidywalne po jaki chuj te próby by coś zmienić ponowie
Jestem zmęczony już tym wszystkim
Tym wzrokiem pustym
Tym śmiechem nigdy z serca
Sam dla swojego szczęścia jestem jak morderca
Kowal własnego spierdolenia i udręki
Mogę sobie jedynie z typową dla siebie ironią powiedzieć "dzięki"
Innych martwię swoim stanem dla mnie obojętnym
Że ktoś darzy mnie sympatią jest faktem niepojętym
Widzę w około szczęście i miłość stare lub nowe
Z tej frustracji mam ochotę wyrządzić sobie szkodę
Przynajmniej wtedy coś poczuje
Naprawdę już sam siebie nie pojmuje
Kolejne rymy kolejne słowa
A moja dusza ciągle kona
Nic istotnego
Skoro to tyczy się kogoś pokroju mojego
Łzy przestały płynąć zabite przez obojętność
Samotność to moja jedyna pewność
Tak już bywa no cóż
Na myśl o sobie nie raz otwiera mi się w kieszeni nóż
Nie ważne ile będę próbować
Pustki i samotności nie uda mi się pokonać