92 0 0
                                    

Telefon, który przed chwilą dostałem wydawał się naprawdę niepokojący. Lily mówiła jakieś dziwne rzeczy typu, że dziękuję mi za wszystko.

Wyszedłem z budynku i ruszyłem do auta, jechałem tak szybko, że nie zdziwił bym się o przekroczenie prędkości. Zajechanie pod nasze mieszkanie okazało się strasznie stresujące. Nie wiedziałem czego się spodziewać.

Nie czekałem na windę, biegiem ruszyłem na schody. Biegłem ile sił w nogach. Juz byłem pod drzwiami. Nie słyszałem nic. Złapałem za klamkę. Zamknięte. Znalazłem szybko klucze i z bijącym sercem przekręcałem zamek. Wbiegłem tak szybko jak się dało. Pierwsze co przyszło mi na myśl to łazienka. Otworzyłem drzwi od łazienki z wyskakującym sercem z klatki piersiowej. Widok jaki zastałem zamurował mnie. Nie wiedziałem co robić. Cały zesztywniałem. Pogotowie.

Wybrałem numer na pogotowie sto dwanaście. Stałem tam na środku jak idiota. Wkurwialem się że ci ludzie nie odebrali i już miałem ich opierdalac ale ktoś odebrał.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc - zapytała jakąś dziewczyna.

- Moja dziewczyna.. leży cała zakreawiona w łazience. Nie wiem co się stało. Podejrzewam że próba samobójcza. Nie wiem co robić, proszę mi pomóc - głos mi się załamał. Zacząłem płakać jak małe dziecko. Kobieta mówiła co robić. Sprawdziłem oddech. Nie oddychała..
Wszystko się waliło. Łkałem jak najgłośniej.

- Kurwa Lily nie rób mi tego - łzy ciekły po moich policzkach. Czułem cholerną pustkę.

Do jasnej kurwy ona nie żyła. Nie mogłem się z tym pogodzić. Jak moja dziewczyna mogła nie żyć. Nie mogłem uwierzyć w to że podcięła sobie żyły, wykrwawiala się. Jak przez mgłę widziałem ratowników próbujących ją ratować. Jedyne co usłyszałem to ostateczny głos który oznaczał zgon.

Nie żyła. Życie mi się załamało. Nie mogłem zrozumieć dlaczego. Co zrobiłem nie tak. Co do chuja było powodem tego. Świat mi się zawalił, nikt się już nie liczył. Ona była moim światem. Ryczałem jak mogłem. Chciałem to wszystko wyrzucić z siebie.

Tydzień później był pogrzeb. Kupiłem lilie. Nie jakieś wiązanki i chuj wie co. Po prostu lilie. Liliana dostała ode mnie lilie. Pogrzeb przebiegł w ciągłym płaczu. Odstawiłem lilie ja trumnę. Nie pozostało mi nic innego jak pójść się najebać albo zajebac.

Wybrałem opcję pierwszą. Pojechałem do jakiegoś pierwszego lepszego baru, zamówiłem czystą i piłem. Jak wypiłem całą czystą to stwierdziłem że idę do kwiaciarni. Kupiłem jedną lilię. Auto niestety zostało pod barem bo najebałem się w trzy dupy. Podeszłem do jakiegoś bloku czy hotelu, chuj wie. Szukałem wejścia na dach. Gdy je znalazłem wszedłem na samą górę. Usiadłem na krawędzi i zacząłem gadać jak ją kocham. Jak bardzo kocham Lily. Ale jej już nie było i to był czas żebym do niej dołączył. Siedziałem i płakałem. Płakałem i siedziałem. W końcu wstałem. Obróciłem się tyłem do krawędzi i przechyliłem się w tył. Leciałem i leciałem. Zapamiętał tylko to jak krzyknąłem: Lily lecę do ciebie skarbie.

ONE SHOTS :)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz