Rozdział 37

556 22 0
                                    

Nickolas

Głos Williama przerywa strzał. Zapewne chciał mnie stąd wywalić ale ktoś mu przeszkodził. Wszyscy nerwowo się rozglądamy poszukując czegoś co mogli spowodować strzały. Dziewczyna wstaje z ławki chcąc zapewne podejść do kogoś i się przytulić. Na tyle ją znam i wiem że czuje się tak o wiele bezpieczniej. Rozglądam się wokół zauważając w tłumie mężczyznę z bronią. Zaczynam się wiercić nerwowo obserwując każdy jego ruch. Zamieram widząc że celuje w naszą grupę. Tym razem już nie cackam się z ochroniarzem i wyrywam się uderzając go w twarz by przypadkiem nie złapał mnie znowu. Popycham dziewczynę stojącą na celowniku mężczyzny i obydwoje lecimy na ziemię. Pocisk trafia w ochroniarza Williama tuż stojącego za Silvią. Mężczyzna pada na Ziemię. Obserwuje z szokiem całą sytuację następnie spoglądając na mocno przytuloną do mnie Silvie. Kurczowo zaciska dłonie na mojej koszuli. Obejmuje ja ramieniem jeżdżąc dłonią po plecach.

- Cholera. Wszyscy zbierać się! - za szokiem obserwuje i jednoczesnym nerwem jak jego córka wtula się w jego byłego pracownika.

Mogę już uciekać.

- Silvia nic ci nie jest? - kucam przy niej spoglądając na jej przestraszoną twarz.

Cała się trzęsie w moich objęciach gdy po terenie rozlega się kolejny strzał. Zaczyna cicho szlochać gdy jej ojciec pomaga mi ją podnieść. A ta wręcz opada w moje ramiona. Gdybym jej nie złapał z pewnością by wylądowała na ziemii.

- Hej hej. Wszystko okej już. - klepie ją lekko w policzek.

Wzdryga się na odgłos kolejnego strzału.

- Jesteś tu samochodem? - spogląda na mnie ojciec dziewczyny, podnoszę brew. - Szybka odpowiedź.

- Jestem. - mam wrażenie że mnie zaraz rozszarpie.

- Nie podoba mi się to ale zabierz ją jak najdalej miasta. Nie jest tu bezpieczna. - chyba się przesłyszałem. - Gdy wszystko się uspokoi wróci do domu. Ktoś rozpoczął strzelaninę a ja ja skończę. - spogląda w kierunku wejścia do domu.

Przytakuje jedynie biorąc ją na ręce. Jest ledwo co przytomna. Wpatruje się we wszystko a gdy słychać kolejne strzały wzdryga się i  zaczyna się trząść. Ojciec dziewczyny łapie mnie za ramię. Spoglądam na niego cofając się o krok.

- Nie schrzań tego. Oddaje ci w ręce mój największy skarb i masz go pilnować jak oczka w głowie. Widzę że coś pomiędzy wami jest. Porozmawiamy na ten temat później. Nie złam jej serca bo ja sprawię że twoje przestanie funkcjonować. Popełniłem błąd zwalniając ciebie i tylko jej zaszkodziłem. Przekaż jej to i napisz mi gdy będzie bezpieczna. - klepie mnie po ramieniu wyciągając broń spod marynarki, rusza w kierunku domu. - Trzymaj swoją w pobliżu. - zdziwiony patrzę na niego. - Wiem z kim moja córka się zadaje i nie musisz nic ukrywać. Teraz jedź już wreszcie!

Bez zbędnych słów pierwsze co ruszam do samochodu. Układam dziewczynę na siedzeniu sięgając z bagażnika koc. Przykrywam ja nim. Wsiadam za kierownicę i jak najszybciej wyjeżdżam z osiedla.

Ojciec dziewczyny zdecydowanie mnie zdziwił. Nagle oddał mi swoją córkę uprzednio próbując mnie wywalić. Wjeżdżam na autostradę nawet nie wiedząc gdzie jechać. Nie mamy praktycznie nic. Podczas ostatniego mojego wyjazdu wyjąłem wszystkie moje rzeczy więc nawet głupiej bluzy nie mam dla niej. Jedyne co to koc i moja marynarka. Na miejscu chodź nie wiem gdzie kupię coś.

Zjeżdżam na McDrive'a by kupić nam kawę i coś ciepłego do jedzenia. Składam zamówienie. Podjeżdżam pod okienko odbierając zamówienie.

- Silvia. Wstawaj. - zjeżdżam na parking stając praktycznie pod oknem restauracji.

Spoglądam na nią przebudzającą się ostrożnie. Rozgląda się po samochodzie pewnie nie pamiętając że w nim się znalazła.

- Nickolas? Gdzie my jesteśmy? - zaczyna nerwowo rozglądać się wokół. - Co się tam dzieje. Nie musimy wracać. - zaczyna odpinać swój pas.

Odkładam jedzenie na tylne siedzenie i łapię ją delikatnie za dłoń.

- Hej hej już wszystko jest dobrze. Spokojnie. Twój ojciec kazał mi wziąść ciebie jak najdalej miasta. Tam nie jest teraz bezpiecznie. - jeżdżę kciukiem po skórze jej dłoni.

- Mój ojciec? Nie pomyliłeś ludzi? - nie ukrywa nawet zdziwienia.

- Twój ojciec. Gdy dojedziemy mamy się odezwać. Gdy wszystko opanują wrócimy. Jest już ciemno i strasznie późno więc dzisiaj poszukamy jakiegoś noclegu chociaż nawet nie wiem gdzie mam jechać a jutro kupimy coś do ubrania bo raczej w brudnej sukience oraz koszuli chodzić nie będziemy a ja nic nie mam w samochodzie.

- Nie poznaje go już sama. - siada prosto wpatrując się w przednią szybę.

- Wie że zawsze mam przy sobie broń Silvia Radziłbym przygotować się na najgorsze. - spoglądam na nią a ona jedynie cicho przytakuje.

Nie chcę jej dalej obarczać ale gdy jej ojciec postawi sprawę poważnie będę musiał zniknąć. Nie chcę tego robić ale znam Williama i on nie znosi sprzeciwu.

- Nie chce tego... - spogląda na mnie ze łzami w oczach.

- Nie pozwolę. Bez walki nie. - wycieram łzy kciukiem z jej policzka.

Zaczyna cicho szlochać więc odpinam jej pas i wciągam ja na swoje kolana. Przytulam do siebie mocno obejmując.  Wtula się w mój tors. Jeżdżę dłonią po jej plecach sięgając po kawę. Podaje dziewczynie. Uśmiecham się do mnie delikatnie odbierając ciepły napój. Bierze łyka a ja sięgam po kolejny kubek. Drugą dłonią sięgam po torbę z tylnych siedzeń.

- Mam nadzieję że dobrze zamówiłem. - uśmiecham się lekko podając jej burgera.

- Oczywiście. - uśmiecha się lekko składając szybkiego całusa na moich ustach. - Dziękuję. - uśmiecha się szeroko.

Jak ja uwielbiam ten uśmiech.

Ucieka mi z kolan i obydwoje sięgamy po swoje jedzenie.

Mimo już trochę czasu i dojechaliśmy na miejsce. Ostatecznie wylądowaliśmy w Corleone. Jest to spory kawałek od naszego Palermo ale jednak tutaj jest najbezpieczniej. Miałem jej zapewnić bezpieczeństwo to to zrobię.

Zatrzymuje się już pod 4 hotelem z kolei. Wchodzę do środka stając w recepcji.

- Halo jest to ktoś? - rozglądam się dookoła wzdrygając się gdy młoda kobieta wychyla się zza lady.

- Słucham?

- Mają państwo wolny pokój dwuosobowy? - wzdycham stukając nerwowo palcami o blat.

Kobieta przegląda coś w komputerze i po chwili kładzie kartę od pokoju na blacie. Wzdycham z ulgą sięgając ją. Załatwiam parę spraw wychodząc przeparkowac samochód. Wracam do środka już z dziewczyną. Wchodzimy po schodach do pokoju. Pierwsze co pokazuje się nam duże łóżko małżeńskie.

- Oj a prosiłem o 2 osobne. No cóż przypadkiem tak że będziesz spała w moich objęciach. - uśmiecham się zwycięsko.

- Już się tak nie szczerz. - przewraca oczami lądując na łóżku.

Kładę się tuż obok niej. Wtula się we mnie i zasypiamy wręcz od razu nawet nie zauważając kiedy.

My Chosen OneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz