PROLOG

8 0 0
                                    

Pewny słoneczny poranek. Całe miasto, a nawet pewnie cały świat, przeżywał tego dnia kaca. Ulice były puste, okna były puste, a zwierzętom było brak odwagi się odzywać po całej nocy hucznych sztucznych ogni. Szaleństwo, które działo się tylko parę godzin wcześniej, zniknęło gdzieś w ścianach kamienic i wieżowców. 

Tego dnia w cichym centrum miasta przechadzało się dwóch kolegów. Wyglądali jak dwoje niedobitków w świecie, w którym wszyscy umarli. Z resztą oni sami byli ledwo żywi. Z wyglądu byli jak dwie krople wody. Jeden z nich nucił coś pod nosem, drugi szedł z prawie zamkniętymi oczami przy nim. Nagle milczenie całego świata zostało przerwane.

- Hej? Dokąd mnie prowadzisz? 

- Przed siebie. Nie słyszałeś nigdy o idei kacowego spaceru? Dobrze Ci to zrobi, zwłaszcza że jutro musisz iść na uczelnię. 

I znów zaległa cisza. Szli tak chwilę z wątpliwym celem. Jednemu sprawiało radość, że może pomęczyć swojego kolegę, drugi najchętniej poszedłby spać w tym dokładnym miejscu i czasie.

- Hej? Długo jeszcze? Myślisz, że mogę się tutaj położyć i przyjdziesz po mnie wieczorem?

- Haha. Jasne, idź spać.

W tym momencie zobaczył jak jego przyjaciel ostatkiem sił podbiegł do pierwszego rogu budynku, by wygodnie się oprzeć i pójść spać. Jednak nieoczekiwanie zamiast wyłączyć się na najbliższe godziny, krzyknął i odskoczył. 

- Noah, czego krzyczysz? Zaburzasz cisze noworocznego miasta. 

- Przepraszam Charlie. Chodź zobacz. Ktoś mnie chyba wyprzedził.

Ich oczom ukazała się drobna dziewczyna. W dość opłakanym stanie. Nawet człowiek pozbawiony zmysłów i umiejętności społecznych mógłby zdecydowanie powiedzieć - ostro się w nocy zabawiła. Musiała się sturlać ze schodków obok, ponieważ jej ciało było ułożone w niezwykle nienaturalnej pozycji. Dodatkowo nie miała na sobie żadnej kurtki, a jej nogi grzały tylko kabaretki i krótka spódniczka. Było to co najmniej niepokojące zważywszy na panującą temperaturę. Chłopcy popatrzyli na siebie z przerażeniem. Byli pewni, że dziewczyna jest martwa.  Noah jako pierwszy, mimo swojej wcześniejszej bezsilności, podniósł ją z zimnego chodnika. Chciał sprawdzić czy żyje sprawdzając puls, jednak zanim zdążył dziewczyna dała znak przytomności otwierając oczy. Co takiego zobaczyła w tym podłym stanie? Była ledwo przytomna, a jej pole widzenia zawęziło się do kilku centymetrów przed siebie. Widziała bladą twarz Noego, która odbijała nisko padające promienie słońca. Widziała jego ręce. Uznała je za bardzo zadbane i męskie, jednak ani one ani twarz nie przykuły tyle uwagi ile trzy zegarki marki Rolex na jego nadgarstkach. Nad nimi chłopak miał opaskę ze wstępem do klubu, w którym najwyraźniej był tej nocy. Ostatnie sekundy przed ponownym straceniem przytomności, poświęciła na zachwycanie się bogactwem człowieka, który nosił trzy prestiżowe zegarki. 

- Co z nią zrobimy? Weźmiemy do domu? - spytał Charlie

- Bez przesady, nie będziemy zbierać altek z chodnika jakby były bezdomnymi kotami.

- Haha no dobrze. Połóżmy ją w bardziej ludzkim miejscu niż pod śmietnikiem i chodźmy.

Charlie zdziwił się wobec ostatecznej obojętności swojego kolegi. Jednak faktycznie branie obcych ludzi z ulicy do własnego domu nie koniecznie jest dobrym pomysłem. Noah jeszcze na chwilę nachylił się nad dziewczyną i przykrył ją swoją kurtką.

- O chłopie! - krzyknął Charlie- Nową kurtkę oddajesz? Twoi starzy będą wkurwieni.

- Wkurzeni byliby jakby w wiadomościach usłyszeli, że dwóch przystojnych chłopów zostawiło dziewczynę, aby zamarzła na śmierć.

- Ziom po prostu przyznaj, że ci się spodobała - zaczął żartować Charlie

Noah popatrzył się na nią jeszcze raz. Pomyślał "tak, faktycznie jest ładna" ale jakby się do tego przyznał do zauroczenia w nieprzytomnej osobie, jego przyjaciel śmiałby się z niego do kolejnego roku.

Bez większej ilości sensacji wrócili w końcu do swoich domów. Charlie poszedł spać, a Noah rozmyślał jaka jest historia tajemniczej dziewczyny.

Street RomanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz