Vivian krytycznym wzrokiem spojrzała na ciało mężczyzny, które leżało na środku holu. Ogromne, dębowe schody prowadzące na piętro zaskrzypiały lekko, kiedy zatrzymała się na najniższym stopniu.
Świeża krew, która zbierała się pod właścicielem domu, zaczęła wsiąkać w dywan, tworząc przy tym sporych rozmiarów plamę. Perski dywan, kosztujący pewnie fortunę, nadawał się teraz jedynie do kosza. Poza nim, znikome ślady krwi dostrzegła na jednej ze ścian i komodzie, pod którą leżało martwe ciało.
Westchnęła, wycierając lepką od krwi dłoń o własne spodnie.
– Mogłaś przynajmniej się postarać, żeby nie nabrudzić – Przeszła nad teraz już czerwonym dywanem.
Do pomieszczenia weszła Katherine, trzymając w ręku butelkę wina, należącą zapewne do właściciela domu. Obrzuciła trupa beznamiętnym wzrokiem, jakby to nie ona parę minut temu rozszarpała mu gardło, po czym wzruszyła ramionami.
– Co za różnica? Wystarczy, że machniesz rękami, a facet zamieni się w popiół – Vivian wywróciła oczami, opierając się o framugę drzwi. Katherine za to, z niesmakiem rozejrzała się po pokoju – Miał gorszy gust od Ciebie. Ten dom jest jeszcze bardziej ohydny w środku, niż na zewnątrz. Jeśli to w ogóle możliwe.
– Ale jest na uboczu. A on nie miał żadnych bliskich, więc nikt nie będzie go szukał - Młodsza wskazała czubkiem buta w stronę mężczyzny – I akurat ty, nie powinnaś wypominać mi gustu – prychnęła.
– A nadal rozmawiamy o domach? – Katherine uśmiechnęła się złośliwie.
Vivian przechyliła głowę, unosząc lekko brwi, jednak nic nie odpowiedziała.
Ignorując tę uwagę, poprawiła szybko włosy, kierując się w stronę salonu. Mężczyzna mieszkał sam, na skraju lasu, a jego dom przypominał wielkością willę. Był idealnym celem.
Katherine była parę kroków za nią, popijając czerwone wino i rozglądając się po wnętrzu z nieukrywanym niesmakiem.
– Nie wiem, ile ten dom ma sypialni, ale ja zajmuję tą z łazienką z wanną – Włączyła telewizor, rozsiadając się wygodnie na kanapie. Katherine oparła się obok głowy Vivian, stojąc za skórzaną kanapą. Nawet nie patrząc w jej stronę, mogła powiedzieć, że Kath się skrzywiła. Jednak nie w odpowiedzi na słowa młodszej, tylko na obraz na ekranie.
Leciały lokalne wiadomości. Młoda reporterka stała na drodze, a za nią można było dostrzec policyjne taśmy. Na ekranie wyraźny był napis, informujący o ataku zwierzęcia na skraju lasu.
– Nadal nazywają to atakami zwierząt? – Prychnęła Katherine, biorąc duży łyk trunku, po czym podała butelkę blondynce – Żałosne.
– A co innego mają powiedzieć? – Westchnęła, a w jej głowie pojawiło się wspomnienie Damona, który upuszcza na ziemię zwłoki – Że wampirom się nudzi?
Vivian zmarszczyła nos, również biorąc spory łyk wina.
– To nie on – Stwierdziła znudzona Kath, jakby czytając w myślach młodszej – Damon pewnie nadal udaje, że jest dobry. Ciekawe, czy biedna Elena dała się nabrać.
Wywróciła dramatycznie oczami na wzmiankę o sobowtórze.
– Szczerze? Nie byłabym zdziwiona.
Jedna myśl o Damonie sprawiła, że Vivian automatycznie zacisnęła usta w cienką kreskę. Ostatni raz widziała zarówno jego, jak i Stefana w noc swojej śmierci. Żaden z nich nie miał pojęcia, że przeżyła, ani tym bardziej, że była teraz w Mystic Falls, i to nie sama.
Spojrzała na Kath, która teraz szperała w szafkach.
Vivian wiedziała, że podczas swojego ostatniego pobytu tutaj, Katherine miała olbrzymią ochotę powiedzieć im, że tak naprawdę ich siostra nadal żyje. Cóż, w pewnym sensie. Nie powiedziała jednak ani słowa. Może już wtedy planowała moment, w którym pojawi się w miasteczku razem z nią.
Nie byłaby zdziwiona.
Przez te wszystkie lata nie miała najmniejszej ochoty na spotkanie z którymkolwiek ze swoich braci, mimo, że słyszała o nich różne historie, niekoniecznie dobre. Vivian niezaprzeczalnie żywiła do nich urazę. Szczególnie do starszego. Ale był też żal i frustracja, choć Vivian nie przyznałaby się do tego głośno.
Nie mogła zapomnieć, że Damon bez wahania zostawił swoją nastoletnią siostrę na śmierć. Za to, że pozwolił wykrwawić się niewinnej dziewczynie. Swojej rodzonej siostrze, której mógł pomóc, gdyby nie był tchórzem.
Patrząc na to z perspektywy czasu, powinna wiedzieć, że Katherine pewnego dnia będzie chciała wrócić do życia jej braci, oczywiście, razem z nią. Katherine Pierce znała Vivian Salvatore na wylot i z chęcią to wykorzystywała. Takim sposobem, obie znalazłyśmy się w Mystic Falls.
– Masz jakiś konkretny pomysł, czy będziemy spacerować po mieście, licząc, że wpadniemy na Stefana? – Położyła nogi na stoliku kawowym, starając się wyrzucić z głowy dotychczasowe myśli.
Katherine spojrzała na nią z wyrazem twarzy, który mógł sugerować jedynie kłopoty.
– Nie znasz mnie? Oczywiście, że mam plan.
– I oczywiście, uwzględnia pewnie Stefana – Domyśliła się młodsza.
Katherine uśmiechnęła się psotnie.
– Dokładnie – Westchnęła, jakby rozmarzona. Vivian zaśmiała się lekko, widząc przejawy jej obsesji na punkcie Stefana. Nie było to w końcu nic nowego.
Przez następne sekundy, z zainteresowaniem patrzyła, jak Kath znika, używając swojej nadnaturalnej prędkości. Kiedy ponownie się pojawiła, wyciągnęła zza pleców czarne urządzenie.
Z uśmiechem na twarzy, pomachała w stronę Vivian prostownicą, unosząc brwi, w niemym pytaniu.
– Nie na opcji, że to się uda – Mruknęła, siadając wygodniej na kanapie, jednak szeroki uśmiech na jej twarzy sugerował coś innego.
CZYTASZ
𝐑𝐀𝐕𝐈𝐒𝐇𝐈𝐍𝐆, KLAUS MIKAELSON
FanfictionVivian Salvatore, wbrew temu, co wszyscy myśleli, wcale nie była martwa. I choć powrót do Mystic Falls nie był spełnieniem jej marzeń, zgodziła się. Nie spodziewała się jednak, że na drodze stanie jej rodzina Pierwotnych. [𝐊𝐋𝐀𝐔𝐒 𝐌𝐈𝐊𝐀𝐄𝐋𝐒�...