Chapter 2//Little Boy

149 17 34
                                    

Ponownie tego tygodnia stanął przed wysokim, obszernym budynkiem. Wszedł przez wielkie drewniane drzwi, po czym skierował się do szatni. Tym razem było już zimniej, także babcia kazała mu ubrać szal do płaszczu. Odwiesił obie rzeczy na jednym z wieszaków i ruszył pod salę. Wczoraj zaznajomił się co nie co z placówką na przerwie obiadowej, gdyż sam dużo nie je. Poza tym dostaje kanapki do szkoły, które zdecydowanie starczają mu na 8 godzin. Ewentualnie kupuje sobie jakąś kawę z automatu. Nie potrzebował dużo, a wręcz brał - zdaniem jego rodziny - za mało.

Wszedł do srodka klasy, od razu siadając na swoje miejsce w rogu pomieszczenia. Założył słuchawki na uszy puszczając sobie muzykę klasyczną. W tym czasie włączył e-booka, którego właśnie czytał. Spędził tak, może z dziesięć minut. Po tym czasie zadzwonił dzwonek, który oznajmił mu, że lekcja się zaczyna.

Kiedy nauczyciel wszedł do klasy, tak jak inni uczniowie, wstał. Pokłonił się nisko i niedługo potem zaczęli wykład.

Skupił się na tym, co opowiadał nauczyciel, przez co godzina zleciała mu naprawdę szybko.

Reszta lekcji w pierwszej połowie przed lunchem, również minęła zadziwiająco szybko.

Powolnym krokiem skierował się ku stołówce. Miał dużo czasu, gdyż przerwa obiadowa trwała tu równe pół godziny. Ślimaczym tempem odebrał talerz z jedzeniem i usiadł gdzieś na końcu. Nie lubił się wychylać. Zawsze na początku roku szkolnego wolał się wtopić w tłum.

Zjadał nieśpiesznie danie, kiedy ktoś dosiadł się do jego stolika. Zmierzył przybyłą osobę wzrokiem zaraz widząc, jak kolejna siada. Wywrócił niezauważalnie oczyma po czym niewzruszony wrócił do konsumowania posiłku. Zirytował się, kiedy dwójka okazała się być bardzo, ale to bardzo głośna. Starał się to ignorować, jednak się nie dało. Zaciskał mocno palce na widelcu próbując się opanować.

Nagle jednak jeden z nich się odezwał.

- Ej blondi - zwrócił się do Felixa, który udawał, że ich nie słyszy. - No weź nie udawaj, że nie słyszysz, tylko odpowiedz. - wywrócił oczami nieznajomy.

- Czego ty chcesz? - Odparł wnerwiony i popatrzał na niego pobłażliwie.

- Matko, zluzuj gacie - tknął go końcówką widelca w ramię. - Jak się nazywasz?

- Po co ci ta wiedza? - Podniósł jedną brew. - Nie mam w planach zawierać nowych znajomości - skrzywił się.

- No widzisz? A ja mam - wyszczerzył się przed blondynem ukazując swoje śnieżnobiałe ząbki. - Han Jisung, miło mi - odparł szarmancko, łapiąc Australijczyka za dłoń.

- Ew, get away from me - skrzywił się nieznacznie, po czym zabrał ręke. - Don't touch me.

- Dobra, spokojnie. Chcę się przecież tylko zakolegować - wziął kawałek makaronu do buzi przy tym pokazując swoje pucate poliki. - Już mam kogoś na oku a nie jesteś nim ty.

- Jedyny plus tej rozmowy - prychnął i wziął kolejny kawałek dania.

- Oj tam, nie przesadzaj. Nie zgrywaj takiego niedostępnego, tylko po prostu sie z nami zakoleguj. Przecież nie zabije cię to.

Yongbok westchnął cierpiętniczo i sam domyślił się, że z nim nie wygra.

- Jesteś strasznie upierdliwy - burknął niechętnie, a mimo to podał mu ręke - Felix.

Jisung od razu się jeszcze bardziej rozpromienił i chwycił jego dłoń.

- Wiedziałem, że mi się uda! - odwrócił się, do jak się okazało, towarzyszki. - Mamy nowego kompana życia Yeji!

My basketball player\\hyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz