Od mojej rozmowy z Mavis na temat koncertu nieznanego mi zespołu, minęły trzy tygodni. Właśnie dziś miał się on odbyć.
Szczerze? Zgodziłam się tylko z względu na nią. Nie wiem co to za zespół, ani jak się nazywa. Byłam zbyt zmęczona, żeby zapamiętać cokolwiek z naszej rozmowy nie licząc faktu, kiedy ma się odbyć to wydarzenie. Mimo wszystko, jeśli chciałam przeprowadzić wywiad, musiałam czegokolwiek się o nich dowiedzieć.
Sięgnęłam do kieszeni czarnej, lekko za dużej bluzy i wyjęłam z niej telefon z podłączonymi słuchawkami. Właśnie włączył się utwór KISS - I Was Made For Lovin' You. Zaczęłam kiwać głową w rytm piosenki i podśpiewywać ją pod nosem, jednocześnie wyszukując informacji o koncertach na dzisiejszy dzień.
Potknęłam się. Zamortyzowałam swoje ciało dłońmi, ale nie telefon. Usłyszałam dźwięk obijającego się o chodnik plastiku, a po chwili kruszącego się szkła. Stłukł się.
Podniosłam się sycząc przez zdarte dłonie, a po chwili wzięłam urządzenie z deptaka.
— Ronie? — usłyszałam za sobą ten znajomy, irytujący głos. Och no błagam. Westchnęłam ciężko, po czym odwróciłam się, siląc na sztuczny, przyjazny uśmiech.
— Hej Trevor. — słysząc mój głos, chłopak delikatnie się uśmiechnął i podszedł bliżej mnie.
— Wszystko okej? — jego błękitne tęczówki ukryte pod blond lokami wydawały się okazywać zmartwienie.
Skompromitowałam się. Mimo, że nie zależy mi na naszych relacjach, to i tak miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
— To nic takiego. Po prostu się potknęłam. — uśmiechnęłam się niezręcznie, zakładając rudy kosmyk za ucho.
— To dobrze — zarzucił głową, przez co loki odsłoniły jego oczy. Uśmiechnął się tymi swoimi czarującymi, śnieżnobiałymi ząbkami w chytry sposób, a jego wzrok przeniósł się z moich oczu na usta.
— Wiesz co, Ver..? — zaczął niepewnie. Jego jedna dłoń była w kieszeni jeansów, a drugą drapał się po karku. Już wiedziałam, że znowu coś kombinuje.
— Mam dwa bilety na koncert Arctic Monkeys i — ta nazwa coś mi mówiła. Nie chodziło tu o przypomnienie jej sobie z rozmowy z Mavis. Jednak nie wiem, skąd mogłam ją wcześniej znać.
— Co ty na to? — wyrwałam się z transu, ale domyślałam się o co chodzi. W końcu ten palant próbuje mnie poderwać od drugiej klasy liceum.
— Wiesz co Trevor? Śpieszę się. Muszę odebrać sukienkę, którą zamówiłam na dzisiejszy koncert. — jego wzrok posmutniał, a ja w duchu się ucieszyłam, że da mi spokój.
— Ach, czyli idziesz z kimś innym? — kiwnęłam potakująco głową, po czym się pożegnałam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę sklepu.
Chciałam zadzwonić do Mavis, jednak telefon okazał się całkowicie zepsuty. Zacisnęłam palce na urządzeniu, a usta przybrały formę wąskiej linii. Nie dość, że trafiłam na tego padalca, to jeszcze rozjebałam telefon.
✧
Weszłam z impetem do mieszkania, trzaskając drzwiami. Rzuciłam torbą z sukienką w kąt. Podeszłam szybkim krokiem do komody w salonie i zaczęłam w niej szperać, aby po chwili - która zdawała się trwać wieczność - wyciągnąć z niej stary telefon Mavis. Przełożyłam kartę i od razu po uruchomieniu weszłam w kontakty, wybierając numer blondynki. Po dwóch sygnałach usłyszałam jej głos.
— No w końcu. Dzwoniłam do Ciebie, ale po ósmej próbie stwierdziłam, że zaczekam aż oddzwonisz — zaczęła. Chciałam odpowiedzieć "Sorry, ale rozjebał mi się telefon" ale nie zdążyłam.
— Szykuj się, bo za dwadzieścia minut jestem. Musimy być wcześniej, żaby jakoś się pod scenę dostać, a jeszcze musimy dojechać. Dobra kończę, papa — nawet nie zdążyłam się pożegnać, bo od razu się rozłączyła. Westchnęłam, siadając na dywanie i kuląc nogi do mojej klatki piersiowej. Chwila
— dwadzieścia minut?! — zerwałam się natychmiastowo. Miałam tak mało czasu, a tak dużo do ogarnięcia.
Oczywiście, że nie wyrobiłam się w czasie. Zresztą jak i Mav. Usłyszałam dzwoniący telefon. Założyłam swoje bordowe Converse'y i przerzuciłam przez ramię torebkę. Wyszłam z domu, zakluczając drzwi za sobą. Zobaczyłam te jej blond włosy.
— Nie rozumiem dlaczego powiedziałaś, że mam ubrać sukienkę. — mruknęłam zmęczona. Dziewczyna podparła biodra dłońmi i zeskanowała mnie dumna wzrokiem.
— Och, przecież musisz jakoś wyglądać jako media, słońce. — uśmiechnęła się chytrze i wyciągnęła zalaminowaną kartkę na smyczce z moimi danymi. Identyfikator dla mediów..
— A-ale jak ty go- — zamurowało mnie. Nie jestem jeszcze dziennikarką, tylko studentką. Więc. Jak?
— Nie pytaj. Mam swoje sposoby. — wyszczerzyła się. — Chodź, musimy już iść. — po tych słowach ruszyłyśmy w stronę przystanku.
✧
Ludzi był sporo, ale udało nam się zająć miejsca pod bramkami. Oczywiście, na nasze kurwa nieszczęście, obok pojawił się Trevor z nikim innym jak jego najlepszym kumplem, Maxem. Obydwaj zarywali do mnie i mojej blondwłosej przyjaciółki, ale żadną z nas, nie interesowali.
— No hejka śliczna — zesztywniałam gdy poczułam, że jego ręka zwisa z mojego ramienia, opierając się o kark. No toć kurwa. Czemu na mnie pada. Westchnęłam, żeby przypadkiem mu zaraz nie wyjebać.
Wstrzyłam na chwile oddech i zaczęłam liczyć do dziesięciu. Odetchnęłam spokojniej. Na moje usta wkradł się wymuszony, potulny uśmieszek.
— Trevor, jak cudownie Cię znowu widzieć. — udawałam radosną, z faktu, że się spotkaliśmy.
Tak naprawdę, gdybym trzymała szklankę w dłoni, to by pękła. Czemu on mi tak podnosi ciśnienie? Jego druga dłoń powędrowała na moją talię, przybliżając mnie do niego. Jęknęłam w duchu.
Dlaczego mu nie powiem, że ma się odwalić? To proste. Nasi staruszkowie się przyjaźnią, a ja nie chce psuć szczęścia taty. Niby ma mnie, ale z nim i z panem Danielsem jest jak ze mną i Mavis. Są nierozłączni, a ja nie chce, żeby z mojej winy, się między nimi posypało. Poza tym, nigdy nie wiesz, kto będzie Cię leczył, a ten dupek studiuje medycyne. Nigdy nie byłam konfliktową osobą, i zawsze usprawiedliwiałm się właśnie w taki sposób.
— Chyba los nam siebie zesłał. Nie sądzisz? — uśmiechnął się czarująco.
Ta, ta no jasne Daniels. Przysięgam, że gdyby można było mordować wyrokiem, to był by martwy.
Max zaczął mówić, że w paźnierniku Arctic Monkeys ma wydać nową i to żekomo dobrą płytę, ale brakuje im kilku uworów i jego ojciec - producent ów płyty - boi się, że to będzie klapa.
Niby mnie to nie obchodziło, ale przecież nigdy nie wiadomo. Może te całe Arktycze Małpy będzie znał jeszcze cały świat?
Trevor zaczął się do mnie przymilać. Tulić i szeptać jakieś czułe słówka. Na moje szczęście kilka chwil później zaczął się koncert i Trevor się przymknął. Jak kurwa dobrze. Niech zostanie tak na wieki. Nie chce go już słuchać.
Witam was oficjalnoe w ZWCH!
Licze na to, że pierwszy rozdział się spodobał. Zachęcam do zostawiania głosów (gwiazdek) oraz komentarzy.Rozdział 2 - 15/16.12.2023
CZYTASZ
Zatraceni w chaosie | Alex Turner x Veronica Walker
FanfictionDwudziestotrzy-letnia Veronica Lauren Walker, studentka dziennikarstwa - przed laty straciła wszystko co kochała. Matkę, dawne relacje z ojcem, a ostatecznie musiała opuścić najlepszego przyjaciela. Rozdzieliła ich przeprowadzka dziewczyny z Anglii...