Rozdział 1

10 1 0
                                    

 Szary kocur wpatrywał się w dal, czując metaliczny zapach krwi spływającej z rany na oku.

— Cicha Gwiazdo, spokojnie... — Pikujący Strumień rozglądała się w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogłoby pomóc ich przywódcy. — Czemu nie mamy kota który zna się na ziołach no? Czemu Sokół musiała umrzeć?

— Nie przejmuj się Pikujący Strumieniu, jestem pewien, że obserwuje nas z nieba, w ciszy — Cicha Gwiazda odrzchąknał.

Jego łapy niespokojnie przebierały po kamiennej posadzce jaskini. Cicha Gwiazda ze stoickim spokojem spojrzał na szamankę — czarno-biała kotka nie była jednak tak zluzowania jak on. Odetchnęła głęboko.

— Cicha Gwiazdo, zamknij te oko... — zażądała, po chwili kładąc łapę na zakrwawione miejsce.

Raną zapiekła Cichą Gwiazdę niczym ogień, zacisnął zęby, kiedy szamanka postanowiła zatkać krwawienie pajęczyną i liścmi.

— Niedługo poproszę o pomoc kogoś bardziej doświadczonego w zielarstwie... — spojrzała na swojego przywódcę z żalem w oczach, mieniącym się w wielu kolorach.

Cicha Gwiazda spróbował podnieść się z prowizorycznego legowiska z paproci, kiedy ból przeszył jego łapy. Wrzasnął wręcz z cierpienia, wbijając pazury aby nie utracić równowagi. Musieli iść dalej, znaleźć dom, nowy dom, obiecany im przez Ciche Gwiazdy.

Wtedy szary kocur zauważył swoją partnerkę; Rosowy Kwiat. Kotka podeszła, pozwalając Cichej Gwieździe o oparcie się o jej bark. Jej gładkie i zadbane, szarawe futerko było jak zwykle miękkie i delikatne. Rosowy Kwiat w ciszy polizała przywódcę w futrzane czoło. Cicha Gwiazda czuł się teraz tak słabo, nie będąc w pełni sił.

Tak mały, w tak wielkim i okrutnym świecie, nic nie mogąc zrobić, po prostu przybliżył obolałą łapę do Rosowego Kwiatu w ciszy. Wojowniczka mruknęła cicho, uśmiechając się delikatnie.

— Gotowy? — wyszeptała, wpatrując się w oko szarego przywódcy.

— Jak najbardziej... — odchrypnął.

— Cicha Gwiazdo... Naprawdę powinieneś odpocząć — Pikujący Strumień mruknęła, wpatrując się w przywódcę. — Klan ciebie potrzebuje pełnego sił, nie powinieneś się przemęczać.

— Nie możemy ani na chwilę zatrzymać poszukiwań. — odpowiedział stanowczym głosem. — Nie kiedy nasi przodkowie obiecali nam nowy, lepszy dom.

Kocur oparł się o Rosowy Kwiat, kotka była zdecydowanie lepiej wyżywiona od niego. Stawiła przeciwkeństwo żylastego kota u jej boku.

— Muszę tylko zwołać resztę... — Wyszeptał do jej ucha, następnie próbując na własnych siłach odejść.

Było to ciężkie, miał wrażenie, że jego własne futro jest dla niego ciężarem w stawianiu kroków. Spojrzał na gałęzie drzew iglastych które rozpiechrzały się nad nim z każdym jego krokiem tworząc przyjemny cień. Następnie zwrócił wzrok na małą grupkę kotów zebraną w ciasną grupkę, ich oczy były lekko pogrążone w zamyśleniu.

— EKHHEM — Cicha Gwiazda odrząknął na co wzrok kotów był skupiony na niego — Będziemy ruszać, kiedy słońce osiągnie najwyższy punkt. Kłująca Bryzo, wybierz kogoś, kto pójdzie na szybkie polowanie, potrzebujemy jak najwięcej zdobyczy aby przygotować się do dalszej podróży.

Kocur kiwnął głową, a przywódca westchnął, siadając i spojrzał na ziemię. Gdyby Księżyc jeszcze żyła. Poprowadziła by Klan Ciszy wyśmienicie, jak jak to robiła kiedy była to jeszcze grupa o nazwie Dzieci Gwiazd. Księżycowa Gwiazda, byłoby to piękne i delikatne imię, to napewno...

Spojrzał w niebo, mógłby tak na nie patrzeć w kółko, było piękne. Gdyby nie ból oka... Zamknął parę oczu, jednak nastroszył uszy słysząc nagły krzyk o pomoc.

'Wojownicy. °Przepowiednia słońca°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz