XIV

970 31 146
                                    

Szanowni Rodzice,

Śpieszę zawiadomić w imieniu swojem i Męża, że z prawdziwą przyjemnością skorzystamy z zaproszenia na obiad na dzień 12 października z okazyi pierwszej rocznicy naszych godów.

Dziękując za pamięć, łączę wyrazy szacunku i miłości.

9 październik 1902 r.

Katarzyna siedziała na szezlongu w swoim buduarze, przeglądając namiętnie najnowszy numer „Bluszczu", ciesząc się, iż jako mężatka mogła wykupić sobie prenumeratę tego tytułu bez proszenia o zgodę. Wcześniej, kiedy uzyskała pozwolenie matki na wyjście z domu, udawała się bez jej wiedzy do księgarń albo kantorów pism periodycznych i po kryjomu kupowała interesujące ją pisma.

Maman uważała to kobiece, postępowe czasopismo za szkodliwe, bo namawiało kobiety do forsowania kwestii ich edukacji i praw, do których miała negatywny stosunek. Zwłaszcza, kiedy dowiedziała się, że jedną z redaktorek była niejaka Eliza Orzeszkowa, która opuściła zesłanego na Sybir męża, unieważniając małżeństwo. Profesorowa Elwira Staszkiewiczowa nie chciała, aby jej córka stała się sawantką, co znacznie utrudniałoby jej znalezienie dobrego męża i obniżyło wartość na rynku matrymonialnym. Za to kazała córce zaczytywać się w "Bazarze", "Tygodniku Mód i Powieści" czy "Dobrej Gospodyni".

Hrabina czytała właśnie jeden z zamieszczanych tam tekstów „Hołd poetce Maryi Konopnickiej" pióra Wandy Żeleńskiej z wydania z trzynastego października, kiedy usłyszała dźwięk elektrycznego dzwonka. Sygnalizował czyjeś nadejście tak natarczywie, że Isia musiałaby stać się głuchą, aby go nie usłyszeć.

- Isiu? - Hrabina zadzwoniła dzwoneczkiem, ale dziewczyna się nie zjawiła.

Lokaj miał dzisiaj wychodne z powodu pogrzebu w rodzinie, toteż sama pofatygowała się, aby otworzyć drzwi, wcześniej starannie odkładając czasopismo, aby móc zaprosić do siebie niezapowiedzianego gościa.

W przedpokoju wyprzedziła ją Isia.

- Wybacz, jaśnie pani - przeprosiła za zwłokę, otrzepując dłonie w fartuszek, ale Katy bez żalu wskazała, aby wpuściła oczekującego za drzwiami, chowając się w cieniu głównego salonu.

Po chwili zjawiła się ponownie panna służąca.

- Co ci, Isiu? Jesteś cała zaróżowiona.

Na te słowa ordynatowej młoda dziewczyna zapłoniła się jeszcze bardziej.

- W przedpokoju stoi panicz Karol. Pyta, czy wielmożna pani hrabina zechce go przyjąć.

Katy rozchyliła szeroko pełne, ładnie skrojone wargi w wyrazie zaskoczenia. Nie zważając na grację, podniosła się z otomany i wybiegła na spotkanie z bratem.

- Karolku! - wykrzyknęła uradowana na jego widok.

Rzuciła mu się płasko na szyję, iż ten ledwie utrzymał w dłoniach bukiet kwiatów i bombonierkę, jakie dla niej przyniósł.

Odsunąwszy siostrę na długość ramienia, przyjrzał jej się dokładnie. Wydawało mu się, iż zaokrągliły jej się policzki i już nie ginęła tak pod fałdami muślinowych sukni. Wyglądała zdrowo i na szczęśliwą.

- Lolek... - rzekła ściszonym do szeptu głosem z nieukrywanym wzruszeniem, gniotąc w dłoniach jego twarz, która zmężniała i wyostrzyła się od czasu, jak się ostatnim razem widzieli.

Dopiero później dostrzegła skromny ubiór brata, który nie przypominał ani zamożnego studenta, ani dżentelmena. Daleko bliżej było mu do wiejskiego nauczyciela, wiodącego prosty żywot. Nawet jego lekko kręcone kasztanowe włosy żyły własnym życiem, od czego ich wiecznie poprawna matka, dostałaby spazmów. W dzieciństwie Katy nawet cieszyła się, że pod słońce odcienie ich włosów były do siebie bardzo podobne, przez co nie czuła się jako osobliwy liść na rodzinnym drzewie.

Lojalista I Tom 1 & Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz