1

482 21 1
                                    

- Jesteś pewny, że chcesz prowadzić? - zapytałem przyjaciela, łapiąc się uchwytu przy drzwiach i klnąc w duchu na to, że w ogóle pozwoliłem Liamowi wsiąść za kółko. Jakiś kierowca, który musiał uciekać na pobocze, zaczął na nas trąbić. - Jedziesz pod prąd!

- Mówiłeś na rondzie w prawo! - bronił się alfa, próbując zjechać na dobrą drogę.

- Tak, chodziło mi o trzeci zjazd. Jesteśmy w Anglii. Tu się jedzie po lewej stronie.

- Kiedyś muszę się tego nauczyć. - mruknął Payne.

- Prędzej nas pozabijasz. - prychnąłem.

- No proszę. Przyszły przywódca stada a tak się boi... - zażartował sarnooki.

- Niczego się nie boję. - oburzyłem się.

- Przyznaj, że twoja rodzina nie może się doczekać, że w końcu wracasz, by przejąć władzę. To po to przebukowałeś bilety o dwa tygodnie wcześniej?- zapytał.

Sam nie wiedziałem, dlaczego tak zrobiłem. Nic mnie już nie trzymało w stanach. Studia ukończyłem. Dyplom obroniłem. Żadna mniejsza czy większa znajomość mnie tam nie trzymała. Był tylko Liam, a on od razu zgodził się pojechać z nim na drugi koniec świata. Coś mnie ciągnęło do domu. Jakbym przeczuwał, że te dwa tygodnie mogą zaważyć na moim życiu.

- Na pewno się cieszą, że wracam. Tylko jeszcze nie wiedzą, że to już dzisiaj. To ma być niespodzianka. Chociaż byliby bardziej zadowoleni, gdybym przyjechał z wymiany już z omegą...

- A za to przybędziesz z alfą. - zaśmiał się Payne i posłał mi całusa w powietrzu.

- Nawet tak nie żartuj. Matka dostałaby zawału, gdybym jej to w taki sposób przedstawił. - sam zacząłem się śmiać. Mimo wszystko moja wataha była bardzo staromodna w niektórych poglądach.

- Spoko. Wybacz, ale nawet bym nie tknął twojego tyłka, Tomo. Że też musieli cię wysłać aż do Los Angeles, byś sobie kogoś znalazł. Tam u was na prowincji nie ma żadnych omeg? - zapytał, zerkając na mnie.

- Wyjechałem tuż po mojej pierwszej przemianie. Miałem mało czasu na szukanie omegi. Te w moim wieku były już pozajmowane. A jakoś nie czuje pociągu do starszych omeg, więc wiesz...

- Może ta twoja omega jeszcze wtedy się nie ujawniła albo nawet nie urodziła. - zauważył trafnie.

 - Może czeka tam na ciebie jakaś nastolatka.

- Mów o sobie. Też jesteś wolny. Ale nie martw się. Moja matka i jej najlepsza przyjaciółka szybko cię wyswatają. - zapewniłem. Już dobrze znałem możliwości mojej matki i Anne Styles.

- Ja pasuje. Czekam na przeznaczoną mi omegę. Gdzie teraz? - zapytał.

- Kurwa Liam, przegapiliśmy zjazd! - burknąłem, gdy zorientowałem się, gdzie jesteśmy. Mogłem ja prowadzić.

Po kolejnych dwóch godzinach i jednej przerwie byliśmy już praktycznie u celu. Jeszcze tylko kilka kilometrów przez las i przekroczymy granicę watahy.

Już w kościach czułem to podniecenie. Dom... Mój wilk był pobudzony i podekscytowany. Ciekawe jak dużo się zmieniło przez te 12 lat.

- To jak to u was wygląda? - zapytał sarnooki. - Twój ojciec jest alfą stada. Matka Luną, a dalej?

- Dalej jestem ja i moje rodzeństwo. Zastępcą ojca jest jego wieloletni przyjaciel, Desmond Styles. Jest jeszcze starszyzna. Jak przyjadę, to muszę się rozeznać w sytuacji, bo pewnie trochę się pozmieniało. Ponoć wataha dość mocno się rozbudowała. Na pewno jak przejmę władze, to ty zostaniesz moim zastępcą.

- Mam nadzieję, że dobrze płacisz. - zaśmiał się Liam. Już nie raz mu obiecywałem to stanowisko. Teraz przyszła pora by dotrzymać słowa. - To ostatni zjazd. Potem cały czas prosto aż do samego końca. Za jakieś pięć kilometrów będzie most. To on stanowi granicę. - zaznaczyłem. Nie chciałem znów nadkładać drogi. Byłem tak blisko domu, jak nigdy od ponad dekady.

Liam sprawnie zjechał na utwardzoną boczną drogę.

- Myślisz, że szykują dla ciebie jakąś imprezę powitalną?

- Możliwe, że coś by szykowali, gdyby wiedzieli, że dzisiaj przyjadę. Raczej nie nastawiaj się na takie imprezy jak w Los Angeles. U nas raczej nic nigdy się nie dzieje.

- Nawet mi przyda się trochę spokoju po tylu latach szalonego studenckiego życia. No i masz ten swój most. - zaznaczył Payne.

- Nawet most wyremontowali. - powiedziałem z nutką melancholii.

Rzeka była naturalną granicą. Potem dalej był las, a w samym środku ich wataha.
- Słyszałeś? - zapytał sarnooki, ściszając radio.

- To znaczy? - zapytałem, spoglądając na alfę, który majstrował coś przy radiu.

- Chyba słyszałem wycie. Ale może mi się to przesłyszało. - powiedział, dalej ustawiając coś w odbiorniku.

I wtedy to dostrzegłem. W pierwszym momencie nie wiedziałem co to takiego. Biała masa czegoś przeminęła między drzewami. Biegła prosto w ich kierunku.

- Hamuj! - krzyknąłem.
Zdezorientowany Liam wcisnął pedał hamulca w ostatnim momencie. Na drogę wpadła omega w tradycyjnej sukni ślubnej typu princessa. Payne zdążył w ostatnim momencie. Z piskiem opon zatrzymał się centymetry przed uciekinierem. Omega też wystraszyła się nie na żarty. Dysząc, położyła obie dłonie na masce samochodu. Chyba próbowała opanować oddech i się uspokoić. I wtedy uniósł głowę, a nasze spojrzenia się skrzyżowały.

Cały mój świat się zatrzymał i skurczył do tej jednej chwili. Utonąłem w tych pięknych zielonych oczach. Moja omega...

Uciekająca Panna MłodaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz