Rozdział 1. Wszystko się zmieni

16 3 0
                                    

Audrey

Wpatrywałam się w widok za oknem samolotu. Podobno zostało około dwadzieścia minut, a ja coraz bardziej czuje, że zaraz zwymiotuję.

Stresuje się. Cholernie się stresuje.
Wiem, że nic mi się nie stanie, bo rozmawiałam z moją rodziną goszczącą, i wiem, jacy są, ale nawet jeśli wiem, że będę czuła się tu dobrze, mam ochotę zwrócić wszystko, co jadłam przez ostatnie kilka godzin.

The Neighbourhood leciało na moich słuchawkach w pętli już jakieś czterdzieści minut, co nie wróżyło nic dobrego.

Czas mijał cholernie szybko, bo kilka sekund później odbierałam już bagaż, na którego widok, moja ochota zwymiotowania była jeszcze większa.

Gdy zaczęłam zjeżdżać na schodach zobaczyłam ich:
Z wielkim plakatem, na którym dużymi literami był napis „WITAJ W DOMU, KSIĘŻNICZKO".

Miałam ochotę płakać. Ale nie ze wzruszenia. Ze wstydu, jaki właśnie przejął moje ciało. Jestem pewna, że moje policzki są tak czerwone, że nawet osoba niewidoma mogłaby je zobaczyć.

Gdy w końcu zjawiłam się obok nich, każdy z nich posłał mi miły, uśmiech, który odwzajemniłam. Dopiero po chwili zorientowałam się, że kogoś tam brakuje.
Mały Frankie jako pierwszy przytulił się do moich nóg tak, jakby nigdy miał ich nie puścić. Z delikatnym uśmiechem na ustach pogłaskałam jego ogromną falę włosów.

Gdy mały w końcu się odkleił, Meredith ( głowa tej rodziny ) przytuliła się do mnie, co oczywiście odwzajemniłam. A chwilę po niej Will ( ponoć największy leniuch całego domu ) objął mnie ramieniem.

Przez drogę trochę rozmawialiśmy, bo droga do domu nie była długa. No właśnie, co do domu...
Już na rozmowach przed wyjazdem udało mi się zauważyć, że są w cholerę bogaci.
Przy ogromnej bramie, zdążyłam zauważyć, że dom mają ogromny, i to dosłownie. Ale bardzo ładny.

Rozejrzałam się trochę po podwórku, a Will zabrał z samochodu moje walizki, czego trochę ku współczułam, bo były strasznie ciężkie.
Wnętrze było takie same jak na zewnątrz. Piękne.
Kafelki, które prezentowały się niemal zajebiście, idealnie wyglądały z obrazami ( zapewne drogimi ), oraz z przeogromnym lustrem na ścianie.

-Neil'a niestety jeszcze nie ma, ale jutro napewno go poznasz. Chcesz już jutro iść do szkoły, czy wolisz zrobić sobie dzień wolny?-zapytała Meredith.

-Mogę pójść jutro do szkoły, jestem ciekawa jak tu jest.

Kobietę ucieszyła ta wiadomość. Chwilę później powiedziała Willowi, żeby zaniósł moje walizki do pokoju, który mi przygotowali. Bardzo chcą zobaczyć moją reakcję.
Na drzwiach od pomieszczenia mają złotą literę A.
W środku było...Wow.

Ogromne łóżko z baldachimem, które na środku pokoju wyglądało pięknie. Ogromne biurko pod oknem, i osobna garderoba. Spojrzałam na parę, i uśmiechnęłam się.

-Jest przepiękny. Dziękuje.

Merdedith strasznie się ucieszyła, jednak dała mi z Willem chwilę dla siebie, bym mogła się rozpakować.
Chwilę jeszcze rozejrzałam się po pokoju, a po chwili zaczęłam rozpakowywać walizki. Na półkę nocną położyłam kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Do garderoby dałam ubrania, które poukładałam kolorystycznie. Minęły dwie godziny, gdy skończyłam.

Zerknęłam na godzinę w telefonie, kurde. Dwudziesta trzecia. Największy minus podróży do stanów z Anglii? Osiem godzin samolotem.
Wzięłam ręcznik z szuflady i poszłam do łazienki. Mam swoją własną łazienkę, co cholernie mnie ucieszyło. Umyłam włosy, a cały czas spędzony w toalecie zajął mi dwadzieścia minut.

Little Princess don't like bad boy'sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz