Właśnie się szykowałam na koncert mojego idola. Oczywiście za bilet sama zapłaciłam ze swoich kieszonkowych. To był pierwszy w moim życiu koncert. Tak się cieszyłam, myślałam, że aż wybuchnę z ekscytacji. Nagle usłyszałam wściekłe walenie w drzwi.
- Czego?! – krzyknęłam, lecz później tego pożałowałam. Drzwi otworzyły się z impetem, a w nich ukazała się sylwetka mojej „kochanej'' mamusi.
- JAK SIĘ DO MATKI ODZYWASZ?!- krzyknęła.- I GDZIE TY SIĘ WYBIERASZ W TEJ SUKIENCE DO...
- Okej, okej, powiem, tylko nie krzycz-przerwałam jej.
-Nie rozkazuj mi!- nie krzyczała, lecz ton jej głosu nadal wskazywał na zdenerwowanie.
- Idę na koncert-powiedziałam – Bilet mam już kupiony ze swoich kieszonkowych.
-Nigdzie nie idziesz, młoda damo- powiedziała z coraz bardziej widocznym zdenerwowaniem.
-Nie da się tego cofnąć, a chyba nie chcesz stracić cennych pieniędzy- trafiłam w sedno. Ona kochała pieniądze. Na jej twarzy pojawił się cień zakłopotania, lecz zaraz zniknął.
-Dobrze, niech ci będzie. Ale to pierwszy i ostatni koncert na jaki idziesz.
Przytaknęłam. Wiedziałam, że o tym prędzej czy później zapomni. Wyszła z mojego pokoju trzaskając drzwiami.
Wyszykowana, wyszłam ostrożnie ze swojego pokoju, uważając, aby nie natknąć się na moje irytujące rodzeństwo. Już zakładałam buty, gdy usłyszałam za sobą cichy śmiech. Czemu Sam? Moja starsza siostra postanowiła jeszcze mnie podręczyć.
-Dawaj kasę- powiedziała.- Nie mam całego dnia.
-Nie mam- powiedziałam, chowając torbę za sobą.
-A co tam chowasz, hmm?- zapytała niby z ciekawości, chociaż wiedziałam, że staram się ukryć pieniądze. Wyrwała mi moją własność z rąk i zaczęła ją przeszukiwać.
-Co my tu mamy?- wyciągnęła mój portfel.- Czy to nie jest hajs?
Otworzyła go i wyjęła całą stówę.
-ODDAWAJ!!- krzyknęłam na cały głos i rzuciłam się na Sam.
-ZŁAŹ ZE MNIE DZIWACZKO!!- zepchnęła mnie ze swoich pleców. Odwzajemniłam jej to pięknym kopnięciem w piszczel. Krzyknęła i upuściła moje cenne pieniążki. Podniosłam swoją własność i szybko pobiegłam do drzwi. Na szczęście były otwarte.
Wyszłam i od razu pożałowałam, że nie wzięłam bluzy. Jednak nie miałam na to czasu. Zamknęłam drzwi na klucz, aby mieć pewność, że Sam nie pobiegnie za mną. Nagle otworzył się okno, a z niego wyłoniła się głowa mojej siostry.
-ALE TY WIESZ, ŻE NIE BĘDZIESZ ŚPIEWAĆ JAK ON!- wrzasnęła, a żeby jeszcze bardziej mnie zdołować, głupkowato zaśmiała się na koniec.
Łzy stanęły mi w oczach. Wiedziała, że to moje marzenie. Od dziecka chciałam śpiewać. Zaczęłam szybko biec, aby nie zauważyła moich łez. Tego jeszcze by brakowało. Spojrzałam na ekran telefonu. Godzina w pół do czternastej i 2 nieodebrane połączenia od Maddie. Postanowiłam nie oddzwaniać. Bałam się, ze mój, łamiący się głos od płaczu bardzo by ją zaniepokoił.
Gdy doszłam do areny koncertowej, myślałam, że nie wytrzymam. Było tam tak gorąco, jak by było 30°C, choć było tylko 13. Zajęłam swoje miejsce i z niecierpliwością czekałam na rozpoczęcie.
Nagle zrobiło się ciemno. Światła na scenie zapaliły się na piękny lawendowy kolor. Zresztą mój ulubiony. Na scenę wyszedł ON. W przepięknym, białym komplecie z czarnymi plamkami. Leciutko się uśmiechnęłam, przypominał mi trochę dalmatyńczyka. Zaczął śpiewać. Słuchałam jak zaczarowana. Łykałam każde słowo wypowiedziane przez niego. Kiedy zaczęła się, przeze mnie nazywana „rozmowa z fanami'', ktoś wysuną pomysł zaśpiewania jednego z fanów razem z idolem, w duecie, na scenie. To była dla mnie wielka szansa. Gdy jeden z operatorów przechodził i zbierał imiona fanów, postanowiłam jedną ze swoich najważniejszych decyzji. Razem z moim imieniem, do słoiczka powędrowało zdenerwowanie.
Nadszedł ten czas. Aiden wyciągnął jedną z ponad dwustu karteczek i powoli odczytał... moje imię. Tak MOJE IMIĘ. Byłam oniemiała. Nawet tutaj trudno mi wyrazić moje zdziwienie i radość, które wtedy przeżyłam.
Powoli wstałam i podeszłam do sceny. Na moje szczęście siedziałam praktycznie w pierwszym rzędzie.
-Jest nasza zwyciężczyni- powiedział mój idol –Gwen, tak?
-T- tak- powiedziałam jąkając się
Aiden zauważył to, że bardzo niezręcznie czułam się na scenie, więc podszedł do mnie, objął mnie ramieniem i wyszeptał:
-Spokojnie, nie denerwuj się, też tak miałem na początku.
Poczułam jego oddech przy uchu. Nie powiem, w tamtej chwili myślałam, że dosłownie popłaczę się ze szczęścia. To było tak cudowne uczucie. Jednak moje rozmyślanie przerwał jego głos, tym razem nie przy moim uchu, lecz z głośników.
-To co mamy zaśpiewać? Macie jakieś pomysły? – zapytał się widowni. Nic nie zrozumiałam z krzyków, które wydobyły się z kilkunastu gardeł na raz. Chłopak jednak zrozumiał.
- Znasz „River'', Bishop Briggs?- zapytał, a jego głos znów przyjemnie zadźwięczał przy moim uchu. Tym razem nie pozwoliłam odpłynąć marzeniom. Przytaknęłam ochoczo. Znałam tekst tej piosenki na pamięć. Była i jest jedna z moich ulubionych.
Zaczęła lecieć muzyka, która znam tak dobrze, lecz teraz dzięki zżerającemu strachu stała się tak jakby obca. Aiden zaczął śpiewać. Jego głos był taki czysty i ta jego charakterystyczna lekka chrypka. Dał mi sygnał. Teraz ja zaczęłam śpiewać. Pod wpływem pozytywnych emocji wywołanych przez chłopaka, śpiewałam, o dziwo nawet nieźle.
Jednak nie śpiewałam tak czysto jak on. Piosenka się skończyła, lecz ja jak zahipnotyzowana trzymałam mikrofon w ręce. Dylan zdjął z mojego ramienia rękę, podszedł do brzegu sceny i usiadł. Przywołał mnie gestem. Nadal trochę spięta, podeszłam do niego.
-I jak? Podobało się?- zapytał się publiczności. Na to wszyscy obecni na arenie zaczęli tak głośno klaskać, że myślałam, że zaraz eksploduję z nawału pozytywnych emocji. Musiałam się zaczerwienić, bo chłopak powiedział:
- Dobra, cicho, peszycie ją.
Uśmiechnął się do mnie, szczerząc zęby, na których spoczywał aparat ortodontyczny. Nie wiem czy tylko moim zdaniem, ale ten aparat tylko dodawał mu urody.
-Chodzisz na jakieś zajęcia, czy coś? Jeszcze małe poprawki i mogła byś być piosenkarką- powiedział
Pokręciłam przecząco głową. Na jego twarzy wymalowało się wielkie zdziwienie. Zachichotałam cichutko, lecz on i tak to usłyszał. Wyszczerzył się jeszcze bardziej, na co znowu zachichotałam.
-Nie rozumiem co ją bawi w mojej osobie. Przecież jestem mega poważny - pod koniec wypowiedzi zrobił mega poważną minę, na którą, tym razem zaśmiała się cała widownia.
Zadał mi jeszcze kilkanaście pytań i już miałam schodzić ze sceny, lecz nagle złapał mnie z nadgarstek, a potem przyciągnął do siebie.
-Przyjdź po koncercie do mnie. Jak zejdziesz z trybun, idź prosto do ochroniarzy. Oni cię zaprowadzą- jego glos znowu przyjemnie zadźwięczał mi przy uchu, a oddech delikatnie muskał moja szyję. Ochoczo przytaknęłam. Zrobiłabym wszystko, aby spędzić z nim jeszcze kilka chwil.
Po koncercie, zgodnie z poleceniami chłopaka, udałam się do ochroniarzy. Ci popatrzyli na mnie ze zwątpieniem w oczach. Czułam się przy nich jak mała mrówka przy arbuzach. Gdy się tak zastanawiałam, oni zdążyli się już oddalić. Szybko podbiegłam do nich i wyrównałam krok. Doszliśmy.
Jego garderoba zrobiła na mnie nie małe wrażenie. Była bardzo przestronna. Zmieściła się tam kanapa, dwa fotele, stolik kawowy, nieduża szafa oraz piękna, biała toaletka. Było także dużo obrazów.
-Bonjour Madame- powiedział na przywitanie.
-Bonjour Monsieur- odpowiedziałam, pamiętając, aby w mojej wypowiedzi zabrzmiał francuski akcent.
-Widać, że masz dużo talentów- powiedział, podchodząc do mnie.
CZYTASZ
(Im)possible way [PRZERWANE]
Teen FictionON: popularny piosenkarz; za dużo obserwujących na wszystkich mediach społecznościowych, aby o tym pisać; ponad to przystojny, wysoki, wprost idealny. Ona: cicha dziewczyna z pasją do śpiewania; rodzice bez uczuć wobec niej; koszmarne rodzeństwo. W...