Rozdział 1

9 1 0
                                    




Zaczynały się kolejne wakacje. Czyli kolejny raz musiałam opuścić moją szkołę z internatem, żeby jechać do innej, takiej w której można spędzać wakacje. Moja zakładała, że wakacje spędza się z rodziną, ale mój ojciec nie chciał spędzać ich ze mną. Nie pasowałam do jego obrazka idealnej rodziny, którą tworzył z dwadzieścia lat młodszą Meredith. Równie dobrze mogłaby być moją starszą siostrą, ale nigdy nie starała się być dla mnie nikim ważnym, więc nie chciałam być nigdy dłużna, choć na początku naprawdę starałam się, nie nastawiać negatywnie.

Jedynym plusem było to, że wakacje spędzałam ciągle w tym samym miejscu. Miałam tam swoją paczkę przyjaciół i naprawdę dobrze się tam czułam, to ich uważałam za moją rodzinę, oni mnie też. Szkoła zapewniała zajęcia muzyczne, taneczne, wokalne, artystyczne, sportowe, było ich tyle do wyboru, że każdy mógł znaleźć coś w czym się odnajdował. To był czas, który mogłeś spędzić na samorealizacji, spełnianiu marzeń. Dużo osób pozostawało niezmiennych od lat, co powodowało, że nie trzeba było się on nowa klimatyzować.

Spakowałam walizki, niektóre były tak zapełnione, że musiałam zapinać je siedząc na nich. Jak wiadomo zawsze powinniśmy wyglądać tak jakbyśmy mieli spotkać swojego wroga albo miłość życia. Ja wiedziałam, że tam na pewno spotkam mojego wroga. Sarah. Samo jej imię już budzi we mnie odrazę. Mam z nią na pieńku, odkąd mając dwanaście lat zaczęła obrażać dzieciaki z domu dziecka, a ja nie mogłam stać bezczynnie, zawsze muszę się wepchnąć w obronie słabszego. Sarah mówiła do Emmy (mojej teraz już najlepszej przyjaciółki), że z jej wyglądem nigdy nie spodoba się Tomowi (który wtedy podobał się każdej) i wymieniała jakie ma brzydkie spodnie, bluzkę, włosy, więc wlepiłam jej we włosy gumę do życia. Jak odchodziła powiedziałam jej, że przynajmniej Emma te włosy ma. Sarah nie zrozumiała na początku, a gdy przyszła następnego dnia w krótkich włosach wiedziałam, że zrobiłam sobie wroga na całe życie.

-Cześć, jesteśmy! Widzę, że się bardzo cieszysz z wakacji. -Ojciec wyrwał mnie z moich wspomnień, gdyby tylko wiedział z czego się tak cieszę. Bycie złośliwą dawało mi zawsze taką satysfakcję, ale nigdy nie zaczynałam, żeby nie było. Ja się zawsze tylko broniłam, ewentualnie kogoś. Nie lubię znęcania się nad słabszymi, ale bardzo lubię pokazywać tym „mocnym" gdzie jest ich miejsce.

-Cześć, możemy iść. – Zabrałam tyle walizek, ile zdołałam, resztę wziął mój ojciec. Idąc widziałam tylko jak inni witają się z rodzicami, przytulają i zerknęłam ukradkiem na mojego ojca. On nic nie widział, patrzyło tylko w kierunku auta i widząc Meredith zapomniał o całym świecie, a szczególnie o mnie...

***

Droga przeminęła szybko, przynajmniej mi. Od razu założyłam słuchawki, odcięłam się od nich, żeby moja droga była przyjemniejsza. Nie miałam ochoty słuchać ich migdalenia. Na podjeździe było już dużo aut. Kątem oka widziałam Emme, stała w drzwiach i czekała aż przyjadę. Miała błękitną sukienkę a jej długie czarne włosy nieziemsko kontrastowały z tym kolorem. Gdy tylko stanęliśmy otworzyłam drzwi i wybiegłam w jej kierunku.

- Hej. Tęskniłam za tobą. -Powiedziałyśmy równocześnie. Kiedy w końcu się wypuściłyśmy z uścisku, zobaczyłam, że rysy jej twarzy zrobiły się bardziej wyraziste. Czas, przez który się nie widziałyśmy sprawiał, że zauważałyśmy każdą różnicę, których spędzając codziennie byśmy nie dostrzegły.

-Joy, nie uwierzysz co się tu dzieje. Jest takie poruszenie, że jak to przeczytasz to padniesz. – Jej oczy zrobiły się takie wielkie jak to mówiła, że normalna osoba by się przejęła, ale ja wiedziałam co powie, więc chciałam ją uprzedzić.

- Ale w tym roku są tu przystojniacy, jak nigdy. - Starałam się naśladować jej głos, co sprawiło, że wybuchłyśmy śmiechem.

-Wiedziałam, że cię zaskoczę, bo nie tym razem. – Wzięła mnie za rękę i zaczęła prowadzić do tablicy ogłoszeń, na których zawsze podawali informacje o zbilżających się atrakcjach, o jadłospisie i innych pierdołach.

-Drogie Panie, czekam na przytulasa.- Nie musiałyśmy się odwracać, żeby wiedzieć, że to Tom ( tak ten Tom z dziecięcych historii, on po akcji z gumą też został naszym przyjacielem. Fakt Emmie to chyba nie odpowiadało na początku, że wylądowała w friendzone, ale teraz chyba jej to przeszło).

-Czekaj, zrobię scenę z filmu.- Rzuciła Emma i zaczęła biec by rzucić się w objęcia i zrobić filmowy obrót w powietrzu.

-Ja też chcę, tylko trzymaj się bo to będzie skok na dirty dancing!- Dobiegłam do Toma i próbując się wybić udało mi się skoczyć na jakieś dziesięć centymetrów. Z jego strony nie było czuć, żadnej pomocy.- Widać, że nie ćwiczyłeś już od wieków.- Rzuciłam niby oburzona, że to nam nie wyszło.

-Coś ty ja ćwiczę codziennie. To wszystko wina twojego podjadania ciasteczek.

- Jakich ciasteczek, spójrz na tę żurnalową figurkę. – Zrobiłam pokazowy obrót, a jakiś dwóch chłopaków stojących przy drzwiach zaczęło gwizdać. Uśmiechnęłam się do nich, puszczając oko. Wiadomo wakacyjna miłość musi być, może to jeden z nich. Z Emmą, któregoś roku założyłyśmy się, która poderwie więcej przyjezdnych chłopaków, te flirty nam jakoś tak zostały po tej zabawie i nie umiemy ich wyplenić. Co kompletnie nam nie przeszkadza, bo wtedy jakoś łatwiej się funkcjonuje, gdy robią o co ich proisz.

- Dobra przywitali się, a teraz serio chodźcie do tej tablicy. – Spojrzeliśmy z Tomem na siebie porozumiewawczym wzrokiem, że to pewnie kolejne wyolbrzymienie Emmy, ale poszliśmy dla świętego spokoju za nią.

Przy tablicy nikogo nie było, co wydawało się normalne, bo kto chciały od razu zajmować się takimi rzeczami jak jadłospis. Omiotłam wzrokiem ogłoszenia, nic nie wydawało się jakieś ważne. Menu na dziś, spotkanie organizacyjne, zgłoszenia na zajęcia.

- O co ci chodzi? -Pytam bo nie mam zamiaru bawić się w detektywa, czy nie pasuje jej sałatka na obiad, czy poranne godziny zajęć.

- Nie widzisz to duże z czerwonymi literami?!- Faktycznie była tam taka kartka, na którą nawet nie spojrzałam myśląc, że to plakat.

WAŻNE OGŁOSZENIE!!!

Dla bezpieczeństwa w szkole ustalane są nowe zasady:

-zakaz wychodzenia z pokoi po 22 dla dziewczyn,

-zakaz wychodzenia na imprezy osobą poniżej 20 roku życia,

-zakaz wyjść poza teren szkoły bez pozwolenia,

-zakaz chodzenia do lasu.

                                                   Dyrektor William Brown

- Co to ma być? – Kompletnie zdezorientowana, zaczęłam patrzeć na Emme i Toma.

-Jak tam, zasady dla plebsu się podobają?- No tak Sarah, mogłam się spodziewać w końcu nieszczęścia chodzą parami.

-A ciebie one niby nie dotyczą? – Spojrzałam z pogardą.

-Niektórzy mają znajomości. - Pokazała na swoją nową koleżankę. Od razu ją rozpoznałam, kolejny wybryk natury uważający się za kogoś lepszego. Jessica- córka właściciela całej szkoły.

- Zasady dotyczą wszystkich, Was też. - Podszedł do nas Josh jeden z członków bandy, która zdominowała tę szkołę. I mimo, że go nie lubiłam, to satysfakcjonujące było to, że je ściągnął na ziemię z ich wyimaginowej krainy, w której mają specjalne traktowanie (choć dobrze wiedziałam, że jako córka właściciela nie będzie się stosowała do niczego a i tak nikt jej nic nie zrobi).

Zaczęli się między sobą kłócić i przekrzykiwać, co sprowadziło ludzi, którzy tylko czyhali na dramy, którym można się przyglądać. Pojedyncze osoby zaczęły podchodzić do tablicy, czytać to absurdalne ogłoszenie, zrobił się gwar, po chwili każdy dorzucał swoje trzy grosze. Samcy alfa, którzy mieli już 20 lat nie widzieli czym tu się oburzać, a ci których dotyczyły te zakazy robili się nerwowi.

-Spokój!- Przybył i on. Ash (syn właściciela, brat Jessici), przystojny, arogancki, budzący grozę, mało kto ważył się do niego coś mówić, broń boże zwrócić uwagę. Swoją osobą onieśmielał praktycznie każdego. Był ubrany w opiętą bluzkę i każdy jego mięsień był widoczny, co spowodowało, że dziewczyny nie tylko się uciszyły, ale i myślami były już daleko od jakiegoś tam ogłoszenia. Zażenowana całą tą sytuacją stwierdziłam, że chyba tylko ja trzeźwo myślę.

- Możesz nam to wyjaśnić? - Rzuciłam przez tłum, który rozstąpił się, tak by było wiadomo, że to nie od nich wypłynęły te słowa, że oni nie mają nic wspólnego ze mną, nawet Emma i Tom się lekko ode mnie odsunęli. Tchórze.

Nocą widać jaśniejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz