Rozdział 3

4 2 3
                                    

Byłam załamana. Gorszego startu nie można było sobie wymyślić. Cała dobra passa zniknęła wraz z kawą Juliena. Z trudem starałam się uspokoić oddech. Jednocześnie nie chciałam non stop w głowie rozgrywać całego wydarzenia.

– Nie przejmuj się. – Usłyszałam za sobą znajomy głos. – Julien już się przebrał. Pewnie niedługo zapomni o całej sytuacji.

Chciałabym, żeby tak było. Naprawdę chciałabym móc z każdym w tej pracy mieć dobry początek. Albo chociaż neutralny kontakt. Ciągle czułam palący wstyd, którego nawet chłodne spojrzenie bruneta nie potrafiło ugasić. Wręcz przeciwnie. Przenikliwe brązowe oczy jeszcze bardziej podsyciły poczucie zażenowania.

– Mam nadzieję, że przygotowanie umowy zajmie pani Fortier trochę więcej czasu, żebyśmy mogli o tym wszyscy zapomnieć – mruknęłam.

Ruszyliśmy z Ryanem na spacer po okolicy. Mimo paskudnego samopoczucia miło było mieć obok jakiegoś kompana do rozmowy. Przy okazji podążaliśmy ulicami, których nie miałam okazji do tej pory odwiedzić. To była idealna okazja na pozbycie się wszystkich negatywnych uczuć, które kłębiły się w mojej głowie.

– Pewnie od poniedziałku będziesz mogła zacząć – powiedział, po szybkim przekalkulowaniu najbliższych dni. Był piątek. – Jak wychodziłem, to pani Fortier prosiła Juliena o przygotowanie umowy dla ciebie.

Westchnęłam. Mogłam się domyślić, że takimi rzeczami też zajmuje się właśnie on. Z drugiej strony liczyłam, że dadzą mu trochę ode mnie odpocząć. Najlepiej, żeby w ogóle nie pojawiał się w lokalu, kiedy ja bym pracowała. Może pan Fortier zostałby moim przyjacielem?

– Jaki kontakt z nim ma reszta? – zapytałam z ciekawości. Bałam się, że tylko ja źle zaczynam. – Ty, Axelle, państwo Fortier?

– Na początku trudno było się z nim dogadać – przyznał, a ja westchnęłam z ulgą. – On się otwiera po czasie. Mimo wszystko jest naprawdę dobrym człowiekiem, ale trochę zagubionym.

Spojrzałam na Ryana z ciekawością, bez słowa i delikatnie zachęcając do kontynuowania swojej wypowiedzi.

– Nowy Orlean nie jest miejscem dla niego, ale pod swoją fasadą chłodnego i obojętnego człowieka całym sercem kocha swoją rodzinę i nie chce ich opuszczać. – Przerwał na moment, aby rozejrzeć się, kiedy przechodziliśmy przez ulicę. – I żyje w takim rozdwojeniu. Co właściwie jest naprawdę przykre. Stara się jak może, aby w jakimś stopniu zrekompensować sobie stratę, ale w tym przypadku nie jest to takie proste.

Nie za bardzo rozumiałam sytuacji, w której znajdował się brunet. Nie potrafiłam też sobie wyobrazić, jak ze wspomnianą miłością i serdecznością odnosi się do kogokolwiek.

– A opowiedz mi coś o sobie – wypaliłam, próbując zająć myśli czymkolwiek innym niż Julienem. W dalszym ciągu uważałam go za aroganckiego buca. – Jesteś taki miły, pomagasz mi znaleźć pracę, a ja w ogóle cię prawie nie znam.

Ryan uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi, a w jego oczach pojawił się swojego rodzaju błysk. Jakby właśnie na takie pytanie czekał.

– Studiuję prawo tutaj na uniwersytecie. – Spojrzał na mnie kątem oka i skręcił w prawo. – Poza tym lubię grać na gitarze i czytać książki.

– Jesteś stąd? – dopytałam. – W sensie z Nowego Orleanu?

– Nie. – Pokręcił przecząco głową. – Urodziłem się w Portland. Nie wiem, co przywiało mnie do Luizjany, ale dobrze mi tutaj. Podoba mi się to miasto i zupełnie inny klimat.

Nie byłam zdziwiona. To było naprawdę magiczne miejsce i tak zupełnie inne od pozostałych stanów i miast. Najwyraźniej nas oboje coś pokierowało właśnie tutaj. Nawet jeśli nie wierzę w przeznaczenie, to może faktycznie wszechświat bywa zbyt leniwy na zbiegi okoliczności, jak to powiedział Ryan.

BryzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz